Rozdział 10

6 1 0
                                    

Wielkanoc, dwa lata temu

Siedziałam na leżaku i patrzyłam na fale obijające się o brzeg. Jak co roku święta spędzaliśmy u mojej babci od strony taty. Najfajniejsze z tego wszystkiego było, że babcia mieszkała w całkiem okazałym domku niedaleko morza. Skutkowało to tym, że zawsze w Wielki Piątek jechaliśmy wiele kilometrów. Tego wręcz nienawidziłam. Mama z babcią królowały w kuchni, a w zasadzie to próbowały przekonać tą drugą, że ta pierwsza jest lepszą kucharką. W efekcie jedzenia było tyle, że moglibyśmy nakarmić całą kompanię. Na szczęście jutro przyjedzie ciocia i wujek z rodzinami, więc całe to jedzenie zniknie. Tato zaszywa się z dziadkiem gdzieś. Byle dalej od swoich żon. W efekcie ja zostaje sama. Zazwyczaj zaszywam się na plaży z książką i czytam, czekając aż skończy się całe to wariactwo. W tym roku było tak samo. Było wyjątkowo ciepło jak na połowę kwietnia, więc po śniadaniu świątecznym i wizycie w kościele, zawinęłam się i poszłam na plażę. Patrzyłam na spokojne fale rozbijające się o brzeg i ze słuchawkami w uszach się wyciszałam. Nie było mi to na długo dane, bo za chwilę usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Pierwsze połączenie zignorowałam, ale drugie było bardziej natarczywe i odebrałam.

- Słucham... - w słońcu nie widziałam od kogo odbieram.

- Gdzie jesteś? – głos Kamila był dziwny. Przewróciłam oczami. Ostatnio miał tendencje do zadawania takich dziwnym pytań.

- Na plaży. – prychnął mi w odpowiedzi do ucha. Znowu przewróciłam oczami.

- To wiem, a może jakieś konkrety? –

- A co Ci to da? Chcesz mnie na satelicie obserwować? Nie ma co, nie robię niż zdrożnego... -

- Wiktoria! Gdzie jesteś? – zaczynał się irytować, a to nie wróżyło nic dobrego. Dalej nie rozumiałam po co mu ta informacja, ale dla świętego spokoju postanowiłam odpuścić.

- Nie daleko wydm, na wschód od molo. –

- To dosyć kawałek od domu twojej babci, ale ok. PA! – rozłączył się. Nie rozumiem tego człowieka. Prychnęłam i zobaczyłam, że wcześniej dzwoniła do mnie mama. Postanowiłam oddzwonić. Jeden sygnał, drugi, trzeci... mama lubiła się tak na mnie mścić. No cóż. Widać nie było to nic takiego ważnego. Postanowiłam się odprężyć na nowo, więc ponownie zapatrzyłam się w spokojnie uderzające o brzeg fale. Przymknęłam oczy, ale zaraz zrobiło mi się ciemniej przed oczami niż powinno. Otworzyłam je, ale dalej było ciemno, a ja czułam czyjeś ręce na swojej twarzy.

- Eee... - nie potrafiłam wydusić z siebie nic mądrzejszego. W odpowiedzi usłyszałam śmiech. Dobrze mi znany śmiech, a potem ten ktoś opadł koło mnie na koc, a ja uwolniona od jego rąk, a co za tym idzie mogąca zobaczyć świat, odwróciłam się w jego stronę.

- Co ty tu robisz?! – nie wiedziałam czy się cieszyć czy wkurzać, że Milek postanowił zakłócić mój odpoczynek.

- Wydaje mi się, że obserwuje morze. – rzeczywiście patrzył prosto na horyzont, nie zaszczycając mnie spojrzeniem, ale na jego wargach błąkał się uśmiech.

- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Milek, tu, u mojej babci?! – zaśmiał się, a we mnie się zagotowało. Nie potrafiłam znaleźć logicznego wytłumaczenia na to co się tu dzieje.

- Nie tylko Twoja babcia tu mieszka. Chociaż, moja mieszka dwie wsie dalej. Chociaż w sumie przetuptałaś do wsi obok, więc już tylko jedną dalej. – teraz na mnie popatrzył i to z tym swoim obłędnym uśmiechem.

- Cco –o – co ty mówisz do mnie? – opadłam na kolana i popatrzyłam na niego zagubiona.

- Moja szalona babcia na starość przeprowadziła się na tą wieś. W zasadzie to rok temu. Siedziałem sobie spokojnie i rozmawiałem z Bartkiem, który nie oszczędzał mi szczegółów imprezy, na którą wybierają się z Olą dzisiaj i trochę się zdenerwowałem. Rzuciłem mu, że w takiej wsi w jakiej się znajduje nie ma żadnych atrakcji, a on się mnie zapytał czemu nie pogadam z Tobą, bo ty pewnie wiesz co można tutaj robić. I tak o to dowiedziałem się, że ty też tu jesteś. Co prawda wpadłem najpierw do domu twojej babci, ale tam twoja mama powiedziała, że jak zwykle ukrywasz się na plaży. – przynajmniej wyjaśniło się co chciała moja mama – i tak, tadam, znalazłem się tutaj. – zaśmiałam się z niego, a on zmrużył oczy, ale przyciągnął mnie do siebie i przytulił. – Teraz poukrywamy się razem – powiedział to w moje włosy, a moje serce zabiło szybciej. Chyba pierwszy raz od lat ta Wielkanoc miała być ciut szczęśliwsza.

Poniedziałek, chwila obecna

Weekend skończył się zbyt szybko. Niedzielę spędziłam zakopana w łóżku i nie reagowałam na jakiekolwiek zaczepki od strony Oli. Atakowała mnie chyba z pięćdziesiąt razy próbując wypytać czy rozmawiałam z Kamilem i co ja chcę teraz zrobić. Machałam na nią tylko ręką. W końcu dała mi spokój, ale ja czułam, że to tylko cisza przed burzą. Na szczęście (akurat w tej sprawie) nadszedł poniedziałek. Na szczęście los był łaskawy, bo nie spotkałam w autobusie Kamila. To już był plus. Przed samą uczelnią przybrałam na twarzy uśmiech i praktycznie byłam gotowa stawić czoła okrutnej rzeczywistości, za którą uważałam aktualnie chłopaka. Szłam korytarzem i pomimo mojej niepewności przyłapałam się na tym, że szukałam wzrokiem Milka i Klary. Byłam na niego zła, ale przy mojej fobii społecznej potrzebowałam znajomych twarzy. Rozglądałam się tak na boki, aż w końcu dostrzegłam blond grzywę koleżanki.

- Klara, hej! – wysapałam z ulgą stając koło niej.

- Mamusiuboska! Ola, szukam Cię od pół godziny! – popatrzyłam na nią pytającym wzrokiem. – No jak to? Czekam na relacje z impreeezy! - zrobiła przede mną coś co miało przypominać taniec.

- A co się stało? Impreza jak impreza. – wzruszyłam ramionami i popatrzyłam na nią jakby oszalała. Ona patrzyła na mnie w ten sam sposób.

- Ty nic nie pamiętasz, nie? – założyłam ręce na piersi i popatrzyłam na nią wyzywająco.

- A co niby mam pamiętać? –

- Jak to? – podniosłam brew nakazując jej milcząco kontynuować. Westchnęła. – Jak pocałowałaś Kamila... 

Forget, forgot, forgotten...Where stories live. Discover now