Rozdział 6

6 1 0
                                    

14 luty, dwa lata temu

- Tori, napisałaś już wypracowanie na za tydzień? – westchnęłam do telefonu. Gdzieś w głębi duszy liczyłam, że może zadzwonił, żeby mnie gdzieś zaprosić, ale nie. Z drugiej strony chyba powinnam się cieszyć, bo skoro zajmuje się wypracowaniem, na które mieliśmy jeszcze dużo czasu to chyba nie ma dziewczyny. Ani nie ma nikogo na oku. To trochę bolało.

- Oszalałeś? Będę robić w weekend. Poza tym są Walentynki – usłyszałam tylko westchnięcie ze strony Milka i zaśmiałam się.

- Nienawidzę tego dnia. – wycedził przez zęby na co ja zaśmiałam się głośniej.

- Gwarantuje Ci, że kiedyś je pokochasz. –

- A ty już pokochałaś? – ton jego głosu się zmienił. Czułam jakby pytał mnie w konkretnym celu, jakby chciał coś wyciągnąć ode mnie. Było to głupie, bo byliśmy przyjaciółmi i naprawdę dużo sobie mówiliśmy. Powiedziałabym mu, gdyby pojawił się jakiś chłopak. Problem był taki, że to on był tym chłopakiem.

- Nie, ale szczerze wierzę, że kiedyś tak się stanie. Wiesz, do tej pory spędzałyśmy je z Olą, lekko je bojkotując, ale w tym roku jakiś kretyn postanowił mi ją zabrać, więc może mogę się z Tobą zgodzić, że to fatalny dzień. – zaśmialiśmy się oboje do telefonu, ale Kamil zamarł szybciej i przez moment wsłuchiwaliśmy się tylko w głuchą ciszę.

- Tori. Zbojkotujmy je razem. Chodźmy do kina na kompletnie nie romantyczny film i udowodnijmy, że to też święto dla przyjaciół. Spędźmy Walentynki jako przyjaciele. Co ty na to? – moje serce galopowało, a mózg analizował ostatnie słowa. Nie chciałam jednak siedzieć w domu.

- Dobrze. Jako przyjaciele. – powiedziałam wesoło, ale moje serce nie mogło się zdecydować, czy się rozpaść czy czekać z nadzieją.

Chwila obecna (w zasadzie to tydzień później)

Pierwszy tydzień minął jak z bicza strzelił. Poznałam masę osób, ale czas spędzałam z Klarą i, o ironio!, z Milkiem. Stworzyliśmy całkiem fajną paczkę. On ciągle do mnie przychodził, a ja w ramach strategii „Niech Sobie Nie Myśli, Że Coś Jest Nie Tak" (w skrócie NSNMŻCJNT xd) nie mogłam go wiecznie ignorować. Poza tym Klara wiecznie wzdychała na jego widok. Myślcie sobie co chcecie, ale jak widziałam, że ona go kokietuje, a on jak gdyby nigdy nic podejmuje tą grę, ja grałam w swoją. Pokazywałam Klarze, że znamy się dłużej, kładłam mu rękę na ramieniu, przytulałam się. Kłóciło się to trochę z tym co sobie założyłam, ale ukłucie zazdrości, które czułam za każdym razem widząc go z moją koleżanką, malało. Poza tym Milek sam wyznaczał im jakieś granice. Na przykład? Klara nigdy nie mówiła do niego Milek. Jak raz powiedziała, a było to jakieś trzy dni temu, to popatrzył na nią z grobową miną i odparł „Nie mów tak do mnie więcej". Nie powiem, zrobiło mi się cieplej na sercu. To ja wymyśliłam to przezwisko i jako pierwsza zaczęłam go używać.

- Ziemia do Tori! – zaśmiał się, gdy w końcu zwróciłam uwagę na jego rękę machającą mi przed oczami i odepchnęłam ją. – Robimy w weekend imprezę z Bartkiem, wpadniecie z Olą? –

- Nie wiem, muszę zapytać jej czy nigdzie nie wychodzi. – a ciężko było to zrobić, bo od trzech dni wiedziałam, że mieszkam z Olą tylko dlatego, że widziałam buty w przedpokoju jak wychodziłam na uczelnię.

- Ja wpadnę z przyjemnością. – Klara uśmiechnęła się promiennie, ale Kamil nie zwrócił na nią uwagi. Wręcz przeciwnie, obrócił się znowu w moją stronę i przewrócił oczami. Zachichotałam.

- A to sama nie przyjdziesz? Jak się boisz to ja podejdę po Ciebie. – popatrzył mi w oczy i przez moment zapomniałam, że siedzimy na korytarzu i czekamy na ćwiczenia. Otrząsnęłam się jednak.

- Dobrze, przyjdę. Z Olą czy bez. – uśmiechnęłam się promiennie do niego, a on odwzajemnił ten uśmiech. Po czym widząc doktora, minęłam Klarę z nietęgą miną i weszłam do sali. 

Forget, forgot, forgotten...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz