Rozdział 15

6 1 0
                                    

30 stycznia, rok temu

Byłam zaskoczona wkraczając do hotelu. Trzeba było przyznać, że samorząd się postarał. Srebrne i złote balony wisiały na korytarzu, który prowadził od wejścia do sali. W połowie stała brama z cudownym napisem „STUDNIÓWKA" i z panią z chemii, i panem z wfu, którzy sprawdzali listę.

- Wiktoria! Prawie na ostatnią chwilę! – spuściłam wzrok i pokiwałam smutno głową. W środku natomiast się gotowałam. Mogłam przyjść nawet po polonezie, nic jej do tego. Pan z wfu natomiast uśmiechnął się do mnie ciepło. Wyjął kotylion z koszyka z literką naszej klasy i podał mi go.

- Kamil czeka na Ciebie gdzieś nie daleko. Ciągle się tu kręci. – uśmiechnęłam się do niego, powiedziałam do obojga dziękuję i poszłam w stronę szatni zostawić płaszcz. Pomimo tego, że chemiczka prawie zarzuciła mi spóźnienie, stwierdziłam, że bardzo wielu osób jeszcze brakowało. Nie znalazłam nigdzie w zasięgu wzroku fuksjowego płaszcza Oli, więc uznałam, że i jej jeszcze nie ma. Widziałam natomiast płaszcz Kamila i z mocno bijącym sercem stwierdziłam, że czas go znaleźć.

- Zgadnij kto to? – no proszę, daleko nie musiałam szukać. Zaśmiałam się głośno i odwróciłam w stronę Kamila. Otaksowałam go z góry do dołu i musiałam przyznać, że bosko wygląda w swoim klasycznym czarnym garniturze i ciemno bordowej muszce. On też patrzył na mnie z podobnym zachwytem, a ja czułam, że się czerwienie. – Wow, Tori, wyglądasz świetnie! Mówiłem, że ta sukienka będzie świetna! – zaśmiałam się głośno. Milek miesiąc temu uparł się, że pójdzie ze mną na zakupy znaleźć najlepszą sukienkę na studniówkę. Tą wypatrzyliśmy w trzecim sklepie. Srebrna, z górą z koronki z długim rękawem. Dół był z delikatnego tiulu z przedłużanym tyłem. Moja fryzjerka wyczarowała mi na głowie prostego koka, ale jak wychodziłam z domu to sama przed sobą musiałam przyznać, że wyglądam ładnie. Jednak mina, którą widziałam na twarzy mojego przyjaciela tylko utwierdzała mnie w przekonaniu, że ładnie to delikatnie powiedziane. – Chodź! Zrobimy sobie zdjęcie zanim przyjdzie reszta i będę się musiał tobą dzielić.

- Co? –

- Nic, Tori, chodź po prostu! – zaśmiałam się, ale dałam się pociągnąć w stronę naszej studniówkowej ścianki. Fotograf ustawił nas na tle, ale Kamil od razu mnie przyciągnął do siebie i przytulił. Uśmiechnęłam się szeroko i już wiedziałam, że ta noc będzie cudowna.

Piątek, chwila obecna

Klub był przepełniony studentami. Westchnęłam ciężko, ale czułam, że stojąca koło mnie Olka aż się trzęsie z radości. Westchnęłam jeszcze raz i ignorując prychanie Olki na moje zachowanie, dałam się pokierować do wejścia.

- Wika! Ola! Nareszcie! Już miałam po was dzwonić! – Klara przekrzykiwała muzykę, przepychając się przez tłum do nas. Uśmiechnęłam się słabo, podczas, gdy Ola cała rozpromieniona wyszła jej naprzeciw przytulając ją i dając jej nasz prezent. Za chwilę przepchnęłam się do niej i złożyłam jej życzenia i gdy solenizantka kazała nam się bawić, szybko odciągnęłam Olę w stronę baru.

- Potrzebuje czegoś na rozluźnienie, wiesz o tym. – moja przyjaciółka wywróciła oczami, ale zamówiła mi jakiegoś drinka. Szybko go wypiłam i obróciłam się w stronę masy ciał. – Teraz mogę być gotowa.

- Nareszcie, bo już myślałem, że nie zatańczymy. – nie wiadomo skąd znalazł się przy nas Milek. Ola się do niego uśmiechnęła i szybko zniknęła w tłumie. W sumie i tak długo wytrzymała nie na parkiecie.

- Przed sekundą przyszłam. Nie wymagaj ode mnie od razu zaangażowania. – machnęłam na barmana po kolejnego drinka. Na imprezę byłam gotowa, ale Milek to inna sprawa.

- Wiem, Klara chyba z 10 razy pytała czy na pewno przyjdziesz, bo jeżeli nie to ona osobiście pojedzie po Ciebie do domu i coś było, że prywatne sprawy mamy załatwiać poza jej urodzinami. – prychnęłam i chciałam zamówić trzeciego drinka, ale Kamil złapał za moją rękę zanim zdążyłam ją podnieść. – Wiem, że masz swoje opory, ale chyba nie chcesz się spić zanim impreza dobrze się rozkręci? –

- A co ty możesz wiedzieć co ja chcę? – ale musiałam przyznać mu rację i przystopować z piciem. Przybrałam najlepszy uśmiech na twarzy i odwróciłam się w stronę parkietu. – Dobra, idziemy? – Mój przyjaciel spojrzał na mnie najpierw niepewnie, szukając podstępu w moich słowach, ale już po chwili złapał mnie za rękę i pociągnął w tłum. Jęknęłam w duchu, dlaczego ja się na to zgodziłam? 

Forget, forgot, forgotten...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora