Rozdział 7

5 1 0
                                    

3 marca, dwa lata temu

- Zatańcz ze mną! –

- Oszalałeś kompletnie! Leje, jest zimno, musiałam siedzieć w szkole do 17, chcę już do domu. –

- Dzisiaj są Twoje 18 urodziny, zaszalej! – Milek złapał mnie za rękę. Staliśmy na parkingu przed hipermarketem niedaleko naszego liceum. Była to najkrótsza droga na przystanek.

- I tym szaleństwem ma być zmoknięcie jeszcze bardziej i zachorowanie? – chciałam założyć ręce na piersi, żeby dodać powagi tym słowom, ale on dalej mnie trzymał, więc tylko podniosłam brew.

- Tak dokładnie. No weź, będziesz miała co wspominać. – pociągnął mnie do siebie i złapał za drugą rękę. Nie miałam wyjścia tylko się zaśmiać. – A widzisz, już Ci się podoba. – poczułam jak wyciąga telefon z kieszeni i włącza melodię. Znałam ją. Najnowsza piosenka, którą nuciłam mu w prawie każdym możliwym momencie.

- Mówiłeś, że jej nie lubisz. – popatrzyłam na jego twarz, ale zaśmiałam się na jego widok. Za długa grzywka, która zawsze była postawiona, opadła mu na oczy i wyglądał przekomicznie.

- Ale ty ją lubisz. – obrócił mnie, a ja zaśmiałam się głośniej. Musieliśmy wyglądać przekomicznie. – Tak myślę, że to może być nasza piosenka. – popatrzyłam na niego znowu i w oczach dostrzegłam tajemnicę. Kiwnęłam tylko głową, ale moje serce zatańczyło.

Piątek, chwila obecna

Jedna przecznica. Dystans, nie wiem, może 500 metrów. Potem 36 schodków. Drugie piętro. Powinno zając mi to maksymalnie jakieś 15 minut i to uwzględniając szpilki na moich nogach. Więc do cholery dlaczego szłam już pół godziny? Olka miała dołączyć później. Nie szła na żadną swoją imprezę, ale powiedziała, że w końcu trzeba się ogarnąć, więc zaczęła sprzątać mieszkanie i jeszcze nie skończyła. Mówiłam jej, że na nią poczekam, ale ona nie chciała. Podejrzewam, że miała w planie zadzwonić do domu, a nie chciała, żebym słyszała jak kłamie. Nie wiem czemu, jeśli chciała, żeby wyszła naturalnie i tak musiała mi potem wszystko powiedzieć, żebym przypadkiem czegoś nie wypaplała mojej mamie. Usłyszałam jak dzwoni mi telefon.

- Tori, gdzie jesteś bo ja chyba się zgubiłam. – Klara brzmiała jakby zgubiła się na środku cmentarza, a przecież nasza okolica była kompletnie nie szkodliwa. Sami emeryci.

- A ty gdzie jesteś? –

- Wysiadłam na przystanku i szłam tak jak mi kazałaś i.. i.. ii.. nie wiem gdzie jestem. – załkała mi do telefonu. Załkała! Nie sądziłam, że ktoś tak jeszcze potrafi. Najdziwniejsze było, że słyszałam to podwójnie. Obróciłam się i zobaczyłam jak stoi z telefonem przy uchu 10 metrów ode mnie. I 10 metrów od klatki bloku, w którym mieszkają chłopacy. Czy dodawałam kiedyś, że Klara jest naturalną blondynką. Rozłączyłam się.

- Tori, Tori, TORI!! Kurczę, zgubiłam sygnał. – przestraszona zaczęła naciskać na telefon, więc podbiegłam do niej.

- Klara, uspokój się, jesteśmy na miejscu. – przytuliłam ją i wskazałam na klatkę. Uśmiechnęła się, przez łzy, ale za sekundę wyciągnęła chusteczkę, lusterko i przybrała pewniejszą pozę.

- Chodźmy zatem! – westchnęłam i poszłam za nią. Bez entuzjazmu. Ona miała go za to za nas obie.

Drzwi otworzył nam Bartek.

- Tori! Kope lat! – przytulił mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego szczerze. W sumie za nim tęskniłam. Chociaż to w sumie on nam wtedy przeszkodził.

- A my się nie znamy! Klara. – wcisnęła się między nas wyciągając do Bartka rękę, ale on potrząsnął nią szybko i objął mnie ramieniem ciągnąc w głąb mieszkania. Muzyka grała na tyle głośno, że nie było słychać rozmów, ale na tyle cicho, żeby sąsiedzi się nie skarżyli. Ludzi też było już sporo. Część kojarzyłam z wydziału, niektórym nawet powiedziałam „Cześć!", reszta musiała być od Bartka z politechniki. Sam Bartek zostawił mnie w kuchni przy prowizorycznym barze, gdzie jakiś chłopak, który przedstawił mi się jako Bolo robił drinki. Wzięłam jednego i poszłam szukać jakiejś znajomej twarzy. Konkretnie jednej. Jednak to ta twarz zobaczyła mnie pierwsza. Milek stał w rogu przy wieży i wybierał piosenki. Poczułam jego wzrok i automatycznie się obróciłam w jego stronę. Zlustrował mnie z góry do dołu jakby oceniał moją sukienkę. Uśmiechnął się szeroko i zasalutował mi. Udałam, że dygam i zaśmialiśmy się będąc jednocześnie po dwóch stronach pokoju. Chciałam do niego podejść, jednak po chwili ktoś zabrał mi kieliszek i Bartek wciągnął mnie na parkiet. Przetańczyłam z nim dwie skoczne piosenki. Potem przechwycił mnie jakiś chłopak, ale wokół nas utworzyła się większa grupa. Tańczyliśmy przez dłuższy czas w takim gronie, ale czułam, że muszę się napić, bo nie wytrzymam. Raz, że byłam spragniona, dwa za dużo ludzi się wokół mnie kręciło, żebym przyjęła to na trzeźwo. Już się odwracałam w stronę kuchni, kiedy zmieniła się piosenka. Pierwsze dźwięki i już wiedziałam co to. Zobaczyłam kilka par, które ze sobą tańczą, a reszta odeszła na bok. Odwróciłam się ponownie i ruszyłam, ale zderzyłam się z kimś.

- Zatańcz ze mną. – pokiwałam głową. Milek złapał mnie za ręce i pociągnął na parkiet, gdzie zaczęliśmy wirować w rytm naszej piosenki. Nie patrzyłam na niego. Czułam jednak, że on cały czas na mnie patrzy. Ja zastanawiałam się tylko po co tu przyszłam? Miałam być twarda, a tu poddałam się przy pierwszej lepszej okazji. – Tori, chyba musimy porozmawiać. – tym razem spojrzałam na niego, ale piosenka się kończyła, a ja ponad jego ramieniem zobaczyłam Olę uwieszoną na Bartku. Uśmiechała się szeroko, ale jak zobaczyła mnie to mina jej zrzedła. Zabrzmiał ostatni takt piosenki, a ja zanim Milek zdążył zareagować wymsknęłam się mu z ramion i pobiegłam do przyjaciółki. Ta odkleiła się od Bartka, załapała mnie za rękę i wyprowadziła z salonu. Uciekłam. Uciekłam od Milka nie czekając co chciał ze mną omówić. 

Forget, forgot, forgotten...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz