II

954 72 13
                                    

- Laura! O mój Boże, co ty tam robisz? - gwałtowna pobudka sprawiła, że zleciałam z gałęzi. W ostatniej chwili złapałam czubkami palców jakąś pomniejszą gałązkę i w miarę bezpiecznie opuściłam się na ziemię.

Gdy stanęłam przed osobą, która tak nagle wyrwała mnie z słodkiego snu okazało się, że jest to moja nauczycielka polskiego. Jako jedyna nie tępiła mnie za kiepską wymowę ( chociaż w sumie to chyba ona powinna robić to najzagorzalej ) i proponowała dodatkowe zajęcia, by uzupełnić braki.

Uśmiechnęłam się do niej lekko, skupiając całą swoją uwagę na jej kubku do kawy. Byle tylko nie myśleć o...

- Laura, co ty robiłaś na tym drzewie? - nauczycielka przycisnęła ręce do piersi - nie wchodź tam więcej, bo naprawdę kiedyś spadniesz.

- Na szczęście nic się nie stało, pani Klanek - było to jedyne nazwisko w tej szkole, które potrafiłam wymówić w miarę dobrze. Nie licząc swojego fikcyjnego.

- Jak to nic się nie stało? - jasnowłosa kobieta spojrzała na mnie znad okularów i zmarszczyła brwi - nie na co dzień, człowiek zasypia na drzewie, a potem z niego prawie spada, wyglądając jak duch. Chodź ze mną do szkoły, Anna odniosła twoje rzeczy. Zaparzę Ci herbatę i porozmawiamy.

Nie czekając na moją odpowiedź odwróciła się na wysokim obcasie i podreptała z powrotem w stronę szkoły. Chcąc, nie chcąc powlokłam się za nią. Pani Klanek była zdecydowanie moją ulubioną nauczycielką w całej Polsce. Bezpośrednia, ale troskliwa i miła. Jak babcia, która zamiast porcji ziemniaków wciska w ciebie zdania wielokrotnie złożone.

Gdy weszliśmy do pokoju nauczycielskiego, kobieta rozkazała mi usiąść na krześle i przy okazji wręczyła mi moje rzeczy. Posłałam jej krótki, wymuszony uśmiech, a ona tylko przyjrzała mi się dokładniej.

Po chwili moje rzeczy leżały gdzieś w kącie, ja sama siedziałam przy ogromnym stole trzymając lusterko, a pani Klanek rozczesywała moje granatowe, długie do ramion włosy. Na drewnianym, lakierowanym blacie stały dwa kubki z herbatą.

- No, a teraz Lauro - powiedziała oceniając swoje dzieło po skończonym szczotkowaniu. Usiadła naprzeciw mnie i upiła łyczek herbaty - kiedy już wyglądasz w miarę jak normalna licealistka, co się stało?

- Naprawdę nic się nie stało - odparłam również upijając łyk gorącego napoju. Wzięłam tak wielki haust, że mimowolnie sparzyłam sobie język.

- Jak to nic? - polonistka uniosła brwi, tak wysoko, że zniknęły pod jasną grzywką. Jej brązowe oczy skanowały uważnie moją twarz - widzę, że coś się stało. W porównaniu do tych wszystkich jełopów ja uważałam troszeczkę na zajęciach z psychologii. Możesz mi powiedzieć, Lauro. Naprawdę.

Nie wiem co to sprawiło. Może ciepły ton głosu nauczycielki, może jej ciepły kolor oczu, a może intonacja tak podobna do jego głosu.

- Jestem z Francji - powiedziałam, po czym zatkałam sobie ręką usta. Nie powinnam była tego w ogóle mówić! Miałam się odciąć. ODCIĄĆ.

Pani Klanek roześmiała się w odpowiedzi na moje słowa i pokiwała głową.

- Tak myślałam. Masz całkiem inny akcent, chociaż szczerze mówiąc obstawiałam Włochy. No cóż, pan Kartonowski będzie miał przypływ gotówki - powiedziała płynnie po francusku. Ja też przeszłam na swój ojczysty język. Mimo, że nie używałam go już ponad pół roku i język musiał się do niego znowu przyzwyczaić to i tak mówiło mi się lepiej niż po polsku.

- Założyła się pani?

- Tak. I niestety przegrałam.

- Skąd zna pani francuski? - zapytałam, czując się coraz lepiej w towarzystwie tej kobiety.

- Ja też jestem francuską - wyszczerzyła w uśmiechu swoje idealnie proste, białe zęby - ale miałyśmy mówić o tobie. Jakie jest twoje prawdziwe imię?

- Marinette - odparłam zdziwiona bystrością tej kobiety.

- Dupain - Cheng? - zapytała, a przez jej twarz przebiegł ledwo widoczny cień.

- Skąd pani wie?

- Strzelałam. W Paryżu jest świetna piekarnia i słyszałam, że mają córkę o tym imieniu.

Pokiwałam głową, po czym ponownie upiłam łyk herbaty. Tyma razem o wiele wolniej i ostrożniej.

- Dlaczego wyjechałaś praktycznie nie znając tutejszego języka? Dlaczego jesteś tutaj sama?

Sama wydedukowała prawdę o moich rodzicach. Bystra kobitka. Całkiem mnie rozbroiła.

- Znałam w Paryżu pewną osobę - zaczęłam powoli. Łzy na razie nie nadchodziły z czego bardzo się cieszyłam - nie mogłam już tam wytrzymać. Każde drzewo mi go przypominało, bo często się na nie razem wspinaliśmy, jego pusta ławka w szkole, każdy dach, bo co noc lądowaliśmy na innym i oglądaliśmy gwiazdy.

Przed oczami stanęło mi piękne, gwiaździste, paryskie niebo. Nie takie jak tutaj w Polsce.

Gdy znowu siedziałam w pokoju nauczycielskim, a nie na jednym z francuskich dachów, zauważyłam, że po moich policzkach spływają małe, słone kropelki. Nawet nie zorientowałam się, że zaczęły one wypływać spod zmęczonych powiek.

Nauczycielka pochyliła się i położyła mi dłoń na ramieniu. Nie zareagowałam. Nic nie czułam. Siedziałam zobojętniała nie przejmując się zmartwioną kobietą na przeciwko. W tym momencie mogłaby nawet wyjść - nie zauważyłabym. 

- Lau...Marinette - poprawiła się. Skierowałam na nią spojrzenie swoich fiołkowych oczu, a ona wzdrygnęła się na widok czającej się tam pustki - nie martw się. On tylko zaginął. Może jeszcze go zna...

- Zaginął? - wybuchnęłam histerycznym śmiechem. Podniosłam się z krzesła, nie potrafiąc przestać się śmiać. Po moich zaognionych policzkach spływały strumienie i wpadały do moich otwartych, wykrzywionych w szaleńczym śmiechu ust - ZAGINĄŁ!? ON NIE ŻYJE!

Upadłam na kolana, po chwili opadłam na łokcie. Schowałam twarz między barkami, opierając  czoło o chłodną podłogę.

- ON NIE ŻYJE!  - wykrzyczałam kolejny raz. Cała się trzęsłam pod wpływem słów, które wypadały z moich ust. Po raz pierwszy powiedziałam to głośno. Po raz pierwszy naprawdę w to uwierzyłam - on nie żyje - wyszeptałam, czując jak nieznośny ból przecina moją klatkę piersiową.

A potem ciemność.

Zostałam sama ze swoim bólem.

Zemdlałam.

-------------------------------------------------

DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY ZACZĘLI PANIKOWAĆ
Pozory mylą. To wszystko może się jeszcze naprostować, więc radzę nie uciekać i czytać dalej.

Mam nadziej, że się podobało.

Do następnego

stingingrose

Razem || miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz