VI

947 69 37
                                    

Oczywiście próbowałam protestować, ale Adrien swoje wiedział...

- Skoro zostajemy w Polsce - tłumaczył pół nocy - to musimy mieć jakieś większe mieszkanie Mariś. Ode mnie jest bliżej do szkoły i nie będziesz musiała spać na kanapie.

I dlatego właśnie od pół godziny pakowałam swoje rzeczy osobiste do wielkich pudeł. Adrien zabrał już te, co kupiliśmy ostatnio, więc nie było tego wiele. Kilka zdjęć, które miałam razem z Anną, książki szkolne i inne pierdoły.

Akurat gdy zamykałam ostatnie pudło, drzwi otworzyły się i stanął w nich Adrien.

- Gotowa?

Wstałam z kucek z zamiarem podejścia do niego, ale musiałam się potknąć o rzekome pudło i wlecieć prosto w ramiona swojego ukochanego. Dwa kwami zaśmiały się pod sufitem. Adrien również zarechotał i przytulił mnie.

- Marinettka wiem, że na mnie lecisz, ale żona się do mnie wprowadza. Miauknę ci tylko, że mi smutno.

Zachichotałam lekko i przytuliłam się mocniej, a on do mnie. Szczerze, bałam się go wypuszczać z domu, w obawie, że już nie wróci.

Blondyn złapał ostatnie dwa pakunki i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam drzwi na klucz i wrzuciłam go do torebki. Od teraz wszystkie złe wspomnienia, wszystko co tu przeżyłam: smutek z powodu straty, upojenie alkoholowe, wszystkie doły i zaczątki depresji. Wszystko zostało tam, w tamtym mieszkaniu. A ja nie mam zamiaru do tego wracać.

Wsiedliśmy do czerwonego Audi R8.

Dojechaliśmy pod jeden z ładniejszych bloków w mieście. Były świeżo wybudowane, więc chłopak musiał się tu przeprowadzić niedawno.

Po zaparkowaniu wprowadził mnie do budynku i skierował się w stronę windy. Nacisnął przycisk z numerem 7.

Gdy otworzył drzwi ze świecącymi cyferkami układającymi się w liczbę czternaście stanęłam jak wryta.

Mieszkanie było conajmniej trzypoziomowe z bogatym wystrojem, urządzone ze smakiem.

Na parterze znajdowała się kuchnia razem z salonem, na pierwszym łazienki, biblioteki i pokoje wypoczynkowe, a na ostatnim sypialnie.

- Wow - tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. Faktycznie, mówił, że będzie większe od mojego, ale że aż tak?

- Rozgość się - Adrien wyszczerzył zęby - idę pod prysznic. Idziesz ze mną? - zapytał poruszając zabawnie brwiami.

Zaśmiałam się, ale mimo tego na moich policzkach wykwitły czerwone plamy.
Był dokładnie taki, jakim go zapamiętałam. Kiedyś też mi to proponował (oczywiście na żarty, byłby bardzo zdziwiony gdybym się zgodziła), równo co tydzień. Zawsze odmawiałam.

Kiedy zniknął za łazienkowymi drzwiami, przeszłam do sypialni. Naszej sypialni.

Była piękna. Urządzona w kolorach czerwieni i czerni z neonowo zielonymi dodatkami. Przedstawiała naszą dwójkę w idealnej harmonii.

Położyłam się na łóżku i przyłożyłam zimne dłonie do rozognionych policzków. Mimo, że ja i Adrien byliśmy państwem Agreste prawie od roku, nie mieliśmy jeszcze swojej nocy poślubnej. Nie czuliśmy takiej potrzeby i sami uważaliśmy, że jesteśmy za młodzi i niegotowi.

Nasze zaręczyny były... szybkie, ale też niezwykłe. To te wspomnienie najbardziej chciałam wymazać jeszcze kilka dni temu.

Stałam na dachu. Piękne paryskie niebo odbijało się w moich fiołkowych oczach.
Uwielbiałam stać na dachu i obserwować gwiazdy. Brakowało mi tu tylko tego dachowca.

Razem || miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz