IV

1K 70 28
                                    

Zastygłam.

Ten głos.

Momentalnie w mojej głowie zobaczyłam tę scenę, jak w jakim starym filmie.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie...

- Nic się nie stało Adrien, siadaj na miejsce - nauczycielka francuskiego uśmiechnęła się do blondyna i wskazała mu miejsce.

Gdy blondyn przechodził obok mnie, uśmiechnął się i ścisnął moją rękę, przez ułamek sekundy gładząc znajdujące się na niej dwa pierścionki.

Odwzajemniłam uśmiech, a potem odwróciłam się z powrotem do tablicy.
Miałam ochotę na więcej kontaktu, by usiadł obok, przytulił mnie, ścisnął za rękę.

Niestety to tylko marzenia. Musieliśmy ukrywać to, co nas łączyło.

- Ładne pierścionki Marinette - Alya zaśmiała się, a ja poczuła jak pieką mnie policzki - nie martw się nie umknęło mi to - szepnęła mi do ucha najlepsza przyjaciółka - cały czas czekam, aż ogłosicie, że ze sobą chodzicie.

- Nie wiem o co ci chodzi Alya - odparłam uporczywie wbijając wzrok tablicę.

- Oj ty dobrze wiesz - brunetka ponownie się zaśmiała.

Odwróciłam się szukając wsparcia u niego. Nie uzyskałam go, ale wystarczył mi widok tych opanowanych, zielonych oczu by się uspokoić

Uporczywie wpatrywałam się w kartkę i dalej skrobałam odpowiedzi. Łzy napływały mi do oczu, ale nie mogłam ich wypuścić. Nie tu, nie teraz.

- Przepraszam, ale kim jesteś? - nauczycielka spytała podejrzliwie, ja cały czas nie podnosiłam wzroku.

- Emm... Ja...

Nie wytrzymałam. To była namiastka niego. Jeśli ten chłopak co właśnie wszedł, jest do niego tak podobny jak się wydaje nie mogę tego dłużej ignorować.

Uniosłam głowę i spojrzałam nowo przybyłemu centralnie w twarz.

Długopis upadł na ziemię z hukiem. Zaczęłam ciężko oddychać, oparłam się dłońmi o ławkę w obawie, że zaraz zemdleję, jak wtedy w gabinecie.

Oczy wszystkich w klasie zwróciły się ją mnie. Anna wyraźnie szykowała się by mnie złapać w razie potrzeby.

Do oczu napłynęły mi łzy. Pozwoliłam im płynąć.

Odepchnęłam się od blatu i wstałam. Podeszłan do chłopaka jak pijana, widząc jak przez mgłę.

Położyłam dłoń ja jego policzku, jego jasne oczy, uparcie patrzyły w moje, zamulone.

- Adrien...? - wyszeptałam. Nie było stać mnie na więcej.

Blondyn położył swoją dłoń na mojej. Poczułam jej ciepło, JEGO ciepło.

- Oh, Marinette... - uśmiechnął się do mnie. To był TEN uśmiech. To były TE oczy. To był ON.

- Ty żyjesz... - wyszeptałam znowu. Z moich oczu wylewały się strumienie, po raz pierwszy od pół roku, ze szczęścia - ty żyjesz!

Rzuciłam mu się na szyję, aż się zachwiał. Jego szkolna torba spadła na ziemię, ale nie przejął się tym. Położył swoje ciepłe dłonie, o zgrabnych, długich palcach na mojej talii.

Trwaliśmy w takim uścisku prze z parę minut. Ja się odwadniałam wylewając litry łez, on też był na granicy wzruszenia.

Po chwili odsunęłam się od niego i zaczęłam chodzić w kółko, szarpiąc swoje granatowe włosy.

Razem || miraculousWhere stories live. Discover now