póki nikt nie wie

9.1K 1.5K 1K
                                    

Fryderyk zasiadł przy fortepianie. Spojrzał na nuty i wyciągnął dłonie przed siebie, by zacząć grę. Nacisnąwszy klawisze nie usłyszał żadnego dźwięku. Zdezorientowany spróbował jeszcze raz, jednak skutek był ten sam.

Zmarszczył brwi, a irytacja opanowałaby jego umysł na dobre, gdyby nie cichy, acz stanowczy głos dochodzący z tyłu. Nie był on Fryderykowi bynajmniej obcy.

– Dlaczego nie grasz?

Odwrócił się w stronę Liszta, który z lekkim uśmiechem przyglądał się Chopinowi.

– Sam spróbuj, a zrozumiesz – odpowiedział mu.

Ferenc posłusznie podszedł do instrumentu. Pochylił się, by ułatwić sobie grę, a następnie rozpoczął improwizację. Chwytliwa melodia, a raczej sam fakt jej istnienia, zszokowały Fryderyka, jednak nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Liszt przerwał utwór, po czym wzruszył ramionami.

– Cis się trochę rozstroiło – skwitował. – Ale to nie powód, by strzelać fochy.

Chopin nacisnął klawisze, które przed chwilą stanowiły podstawę utworu, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.

– Co do... – mruknął zdezorientowany. – Nic nie słychać!

Powtórzył czynność kilkakrotnie, na co Ferenc wybuchnął śmiechem przepełnionym złośliwością.

– Czyli mieli rację! – oznajmił. – Grasz tak cicho, że sam się nie słyszysz.





Fryderyk otworzył oczy. Miał wrażenie, że coś ciężkiego przygniotło jego klatkę piersiową. Ciężko było mu wziąć oddech, poczuł na swoim czole pot.

To był sen, pomyślał, tylko sen.

Nim uspokoił się na tyle, by ponownie spróbować zasnąć, minęło kilka minut. W międzyczasie wpatrywał się w sufit, starając się na dobre zapanować nad oddechem.

Upragniony sen nie chciał jednak przyjść.

Zrezygnowany Fryderyk sięgnął po telefon. Wyświetlacz zaatakował zbyt jasnym blaskiem jego oczy, informując jednocześnie, że zbliża się druga nad ranem. Westchnął cicho – bezsenność była jedną z najgorszych egzystencjalnych niedogodności, z jakimi się dotychczas spotkał. Wystarczyła mu chwila przerwanego snu, by zaburzyć cały rytm dnia – czuł zmęczenie, emanował apatią. Nie miał pojęcia, czym mógłby to wyleczyć (tabletek łykać nie chciał, herbat ziołowych by nie tknął), więc tkwił w takim stanie, nie odnajdując ratunku.

Jeszcze do tego ten koszmar!

Nim zaczął sobie przypominać, co właściwie się w nim wydarzyło, otrzymał wiadomość. W pierwszej chwili był zszokowany faktem, że ktoś postanowił do niego napisać o takiej godzinie. Zobaczywszy jednak zdjęcie Ferenca, od razu uznał to za normalne (Liszt miał w zwyczaju pisać o nietuzinkowych porach), a następnie, mimo woli, przypomniał sobie wizerunek przyjaciela, wykreowany przez koszmar. Zadrżał, ale postanowił nie dawać negatywnym emocjom za wygraną.

Ferenc: jesteś dostępny

Ferenc: czemu nie śpisz?

Ferenc: chyba że śpisz, tylko masz włączony Internet

Ferenc: nie!

Ferenc: czytasz to!

Ferenc: dobry wieczór, co robisz?

Fryderyk wyobraził sobie, jak Liszt zalewa go tymi zdaniami podczas realnej rozmowy. Kącik jego ust na chwilę uniósł się nieco wyżej.

Idealizm dla biednych || polski romantyzm AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz