na tym polega miłość

8.3K 1.2K 250
                                    

– Zostań jeszcze na chwilę.

Słysząc te słowa, Zygmunt najchętniej wykazałby się natychmiastowym posłuszeństwem, i to wcale nie ze względu na swoją konformistyczną naturę – marzył, by scena sprzed kilkunastu minut się powtórzyła. Chciał znów zbliżyć się do ukochanej, musnąć delikatnie jej usta, by chwilę później po raz kolejny zatonąć w oceanie namiętności. Poczuć bezdech, rozkosz i bliskość, jakiej zaznaje się tylko w takich momentach. Chyba niczego tak nie potrzebował. Żył tym wzniosłym, zakazanym uczuciem. Miał wrażenie, że gdyby nie ono, już dawno postradałby zmysły; jeśli nie z winy ojca i towarzyszy – na pewno z powodu własnego charakteru.

Poprawił pasek od spodni, następnie zgarnął z ziemi koszulkę. Naprawdę nie chciał wracać teraz do domu.

– Muszę iść – rzekł, nie odwracając się. Trwał w tym postanowieniu niczym Orfeusz. Różnica była jednak znacząca; Zygmunt po prostu nie chciał znów ulec Delfinie.

Swojej wypowiedzi nadał lakonicznego charakteru nie z byle powodu – czułby się głupio, opowiadając starszej od siebie kobiecie, że musi być szybko w domu, bo ojciec tak chce. Ba, bo ojciec ma jutro zaprosić swoich bliskich znajomych i ich córkę, z którą byłoby wyśmienicie, gdyby Zygmunt się związał.

Co ją obchodziły nastoletnie rozterki? Przecież wiedział, że Potocka szuka jedynie pocieszenia z powodu męża – człowiek ten, szalenie bogaty i szalenie zapracowany wciąż był za granicą tudzież zajmował się interesami. Delfina była pewna, że ją zdradza. Chciała rozwodu, jednak nie potrafiła odważyć się na rozmowę, poruszającą tak poważny temat.

Krasiński starał się jej pomóc i sugerował, że powinna wreszcie powiedzieć mężowi, co czuje. Z każdym bowiem spotkaniem, pocałunkiem, nawet spojrzeniem czuł coraz silniejszą więź z kobietą. Wbrew rozsądkowi wyobrażał sobie, że gdy Potocka zakończy to małżeństwo, oznajmi mu, iż poczeka na Zygmunta, by wreszcie mogli być razem.

– Nad czym się tak zastanawiasz? – Na dźwięk jej głosu Krasiński wzdrygnął się lekko.

– Szukam kurtki – skłamał. – Nie mam pojęcia, gdzie ją położyłem.

– Zapewne w przedpokoju.

– W takim razie wychodzę. – Spojrzał na nią, próbując nie okazywać emocji. Podszedł do łóżka i musnął jej usta, starając się nie pogłębić pocałunku. Musiał iść. – Cześć.

Poczuł, jak dłoń kobiety przez chwilę mierzwi jego włosy. Nim spojrzał w stronę Delfiny, ta zabrała dłoń i głosem, zdającym się eksponować ciągłe nienasycenie, rzekła:

– Miłego wieczoru, Zygmuncie.

***

Celina z zadowoleniem spojrzała na listę gości oraz wstępny plan imprezy urodzinowej dla Adama. Bardzo cieszył ją fakt, że Zygmunt i Juliusz postanowili pomóc jej w przygotowaniach (Fryderyk nie odczytywał od niej wiadomości, więc stwierdziła, że tymczasowo jest bardzo zajęty). Miała już przerwać planowanie i pójść do kuchni, by zrobić herbatę, kiedy nagle usłyszała dzwonek telefonu.

Sięgnęła po komórkę i ujrzała na wyświetlaczu numer, którego nie znała. Postanowiła jednak odebrać.

– Słucham? – zapytała, z góry zakładając, że połączenie zapewne jest skutkiem pomyłki.

– Celina? – Na dźwięk swojego imienia wzdrygnęła się lekko. Skądś znała ten głos.

– Mhm. Kto mówi?

– Cześć, tu Aleksander.

Szymanowska wciąż nie miała pojęcia, o kogo chodzi. Brat Adama właśnie przechodził mutację i jego raniący uszy „głosik" rozpoznałaby na końcu świata. Nim jednak powiedziała, że nic jej to nie mówi, rozmówca szybko sprostował nieścisłość.

Idealizm dla biednych || polski romantyzm AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz