6.

3.6K 290 426
                                    

Obudził się całkowicie wyspany i z wreszcie dobrym samopoczuciem. Po wczorajszym kacu nie było nawet śladu, ale mimo wszystko coś mu nie pasowało. Było dziwnie ciepło, a pościel w którą się wtulał materiałem wcale nie przypominała pościeli. 

Zmarszczył brwi po chwili uchylając zaspane oczy. Musiał zamrugać, by wyostrzyć obraz i kiedy już to zrobił zorientował się, że pościel wcale nie była pościelą a Louisem. To w jego ciało się wtulał, ramiona mając owinięte w okół bicepsa szatyna. Spiął się nieco od razu rozluźniając uścisk i powoli uniósł wzrok. Miał nadzieje, że Louis wciąż śpi, ale on wcale nie spał. Wpatrywał się w niego z małym uśmiechem na ustach. Jako, że gwałtowne odsunięcie się od niego byłoby co najmniej dziwne, pozostał w takiej pozycji.

- Dzień dobry. - wychrypiał przekręcając się na plecy i od razu przeciągając. To był dobry powód, by go od siebie uwolnić, choć wcale nie chciał tego robić. Było mu wygodne i ciepło, ale Louis nie musiał podzielać jego zdania, więc bezpieczniej było rozegrać to właśnie w ten sposób. - Dobrze spałeś?

- Mhm. - przytaknął. - Nie pamiętam kiedy tak dobrze spałem.

- To dobrze. - uśmiechnął się ponownie przekręcając na bok, ale tym razem zachował bezpieczną odległość.

- Jesteś straszną przylepą, wiesz?

- Um.. wiem. - spuścił wzrok będąc pewnym, że na jego policzkach pojawił się soczysty rumieniec. - Przepraszam. - wymamrotał wciskając policzek w poduszkę.

- Za co? - zaśmiał się.

- Pewnie było Ci niewygodnie..

- Przeciwnie. - odparł. - Nie przeszkadzało mi to. Było.. miło. - wzruszył ramionami.

Uśmiechnął się nie do końca wiedząc co powiedzieć, dlatego najlepszym pomysłem była zmiana tematu.

- Jesteś głodny?

- Nie, nie bardzo.

- Na pewno? - uniósł brwi bo jakoś nie do końca mu wierzył. On zawsze rano był głodny jak wilk.

- Okej, może trochę.

- Tak myślałem. - parsknął podnosząc się z łóżka. - Pójdę tylko do łazienki i zaraz zrobię nam jakieś śniadanie. - oznajmił wychodząc z pokoju, żeby po dziesięciu minutach z powrotem tam wrócić. - Łazienka wolna. - poinformował.

Louis wyglądał przez okno, ale słysząc jego głos odwrócił się na pięcie. Posłał mu uśmiech, ale kiedy jego wzrok zupełnie przypadkowo padł na zgięcie w łokciu chłopaka, kąciki ust automatycznie opadły, a żołądek ścisnął mu się boleśnie. 

Jakim cudem wcześniej tego nie zauważył?

Nawet z tej odległości mógł dostrzec niezbyt dokładnie wykonane wkłucia czego efektem było lekkie zasinienie tego miejsca. Był pewny, że to nie są ślady po pobraniu krwi, a kiedy przypomniał sobie dziwne zachowania i jeszcze gorszy wygląd szatyna od razu złączył wszystkie fakty. Nie miał pojęcia dlaczego dopiero teraz to do niego dotarło. Wcześniej co prawda nie zastanawiał się nad tym za wiele, ale teraz miał dowód, że Louis zażywa narkotyki. I to w ten sposób. Zrobiło mu się nie dobrze. Musiał zamrugać starając się odgonić łzy, które zebrały się w kącikach jego oczu. Dopiero po chwili zorientował się, że Louis musiał zauważyć na co patrzy, bo chował ręce gdzieś za plecami.

Powoli uniósł wzrok, ale szatyn na niego nie patrzył. Wpatrywał się w podłogę. I jeśli miał choć resztki nadziei to teraz rozbiły się one z hukiem o podłogę. Wiedział, że i tak mu nic nie powie, dlatego ze łzami w oczach zbiegł na dół prosto do kuchni, gdzie od razu zabrał się na robienie śniadania. Nie chciał o tym myśleć, nie mógł znieść, że chłopak robi sobie tak wielką krzywdę. Kilka łez spłynęło po jego policzkach, ale szybko je otarł skupiając się jedynie na nie przypaleniu jajecznicy i bekonu.

Save MyselfWhere stories live. Discover now