16.

3.5K 247 226
                                    

Wybiła piętnasta, kiedy wreszcie znaleźli trochę czasu dla siebie, dlatego od razu wybrali się na spacer. Chciał pokazać chłopakowi najbliższą okolicę, choć tak naprawdę wokół domu jego babci znajdowały się jedynie łąki, las i rzeka do której właśnie zmierzali. Było tak cicho i spokojnie, że bał się nawet zakłócać to wszystko swoim głosem, więc spacerowali w ciszy trzymając się za ręce i wsłuchując jedynie w odgłosy natury, które od czasu do czasu do nich docierały.

Kiedy znaleźli się nad rzeką, usiadł między nogami szatyna opierając się wygodnie o jego tors. Ich splątane dłonie leżały na jego brzuchu lekko unosząc się i opadając z każdym oddechem, który brał.

- Więc.. powiesz mi teraz kim jest ta cała Maddie i dlaczego pocałowała Cię w usta? - odezwał się.

Zaśmiał się cicho.

- Myślałem, że jednak tego nie zauważyłeś. 

- A jednak.

Zmarszczył brwi spoglądając w górę.

- Jesteś zazdrosny? - spytał z ponownie powoli wpływającym na usta uśmiechem.

- Nie jestem zazdrosny, po prostu..

- Jesteś zazdrosny. - uciął. - Widzę, że jesteś.

- Dobra. - mruknął. - Jestem.

- Zupełnie niepotrzebnie. - pokręcił głową znów odwracając się w stronę spokojnie płynącej rzeki. - Maddie jest lesbijką.

- Oh.

Uśmiechnął się pod nosem. To, że Louis był zazdrosny było miłe. Oczywiście jeśli wszystko było z umiarem. Nie chciał by szatyn okazał się być chorobliwie zazdrosny. 

- Podobno znamy się od urodzenia. - zaczął. - Nie wiem, nie pamiętam, ale faktycznie za każdym razem przypominając sobie moje pobyty w tym miejscu widzę też małą biegającą razem ze mną po łąkach dziewczynkę. - uśmiechnął się. - Teraz już nie jest taka mała jak pewnie zauważyłeś. Jest też.. cóż, trochę specyficzna. Przypomina mi Nialla, choć ona jest zdecydowanie gorsza. - parsknął. - Totalnie bezpośrednia, czasem za bardzo dramatyzuje, ale i tak ją uwielbiam. Um.. bardzo dużo przeszła. - dodał ciszej. - Trzy lata temu.. próbowała popełnić samobójstwo. Miała wtedy czternaście lat. Podcięła sobie żyły, ale na szczęście Drake, jej brat w porę ją znalazł. Nigdy nie powiedziała dlaczego to zrobiła, to znaczy.. wiem, że miała depresję, ale dlaczego? Nie mam pojęcia jaki był główny bodziec, który ją do tego pchnął.. Nie pytałem jej o to, po prostu żyjemy jakby to w ogóle się nie wydarzyło. Myślę, że wtedy po prostu byłem za młody, żeby jakoś z nią o tym porozmawiać, a potem.. nie chciałem do tego wracać. - zamilkł na chwilę biorąc głębszy oddech.

- Nigdy bym nie pomyślał, że tak wesoła dziewczyna próbowała się zabić.. - stwierdził smutno.

- Prawda? A jednak. - westchnął. - Ciągle pamiętam te jej zabandażowane nadgarstki.. - przymknął powieki czując nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. - Najgorsze było to, że ona nie dawała nic po sobie poznać. Cały czas była taka zadowolona, choć mogłem po prostu czegoś nie zauważyć. Bywałem tutaj tylko dwa czy trzy razy do roku, nie mogłem jej obserwować przez dłuższy czas.

- Jak z tego wyszła?

- Zakochała się. - wyjawił uśmiechając się pod nosem. - Miłość ją uleczyła. To brzmi tak durnie, wiem, ale to prawda. Poznała Renee i opisywała mi to w ten sposób jakby to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie wiem czy tak było naprawdę, ale obie cały czas utrzymują tę wersję. Są razem od dwóch lat, ale to wcale nie jest taka zwykła para. - zaśmiał się na samo wspomnienie przebywania w towarzystwie dziewczyn. - Kłócą się praktycznie na każdym kroku, ale kiedy na siebie patrzą wiesz, że jedna za drugą oddałaby życie. Zresztą pewnie dzisiaj będziesz miał okazję być tego świadkiem.

Save MyselfWhere stories live. Discover now