19.

3.6K 248 476
                                    

Dwa kolejne miesiące minęły naprawdę spokojnie. Wrócił do szkoły z czego nie do końca był zadowolony, pewnie jak i większość uczniów. Wakacje jak zawsze skończyły się zbyt szybko, a wizja dziesięciu miesięcy nauki nie napawała go optymizmem. Na szczęście miał obok Louisa, który w jakiś dziwny sposób chociażby jedną wiadomością potrafił go zmotywować. Układało im się świetnie, co prawda nie widywali się już tak często jak w wakacje co było oczywiście zrozumiałe ze względu na jego szkołę i pracę szatyna. Kiedy wrócili z Holmes Chapel pracował non stop odrabiając zaległe godziny przez co miał okropne wyrzuty sumienia. Szczególnie gdy widział jak bardzo jest zmęczony. Czasem gdy wpadał do niego przed pracą na dwie-trzy godziny zasypiał na jego kolanach. I choć chciał z nim porozmawiać, nacieszyć się jego obecnością nie próbował go budzić wiedząc, że to snu potrzebuje najbardziej, więc wtapiał palce w jego włosy z rozczuleniem przyglądając się spokojnym rysą twarzy. Na szczęście te dwa tygodnie minęły stosunkowo szybko, a potem już wszystko wróciło do normy.

Któregoś dnia podczas przechadzania się po centrum miasta miała miejsce dziwna sytuacja. Spotkali jednego z chłopaków, którzy kiedyś zagrodzili mu drogę na Tunnard St. Niby nic niezwykłego, ale chłopak zaczepił Louisa a jako, że cały czas trzymał jego dłoń czuł jak ciało szatyna się spina. Nie skomentował tego jednak pozwalając by odszedł z nieznajomym na bok. Wyglądał na zdenerwowanego zawzięcie gestykulując rękami. Miał dziwne wrażenie, że chłopcy dobrze się znają i kiedy tylko Louis do niego wrócił, zapytał go o to, ale szatyn stwierdził, że po prostu często widuje go na ulicy gdy chodzi na wzgórze. Wiedział, że nie mówi mu całej prawdy, bo chłopak znał jego imię. Wyraźnie słyszał, że powiedział do niego 'Lou'. W dodatku wyglądali jakby się kłócili. I mimo, że kompletnie nie wierzył w jego słowa, nie drążył tematu zdając sobie sprawę, że nie dowie się niczego więcej, a wkrótce i tak o całej sytuacji zapomniał.

Początkiem października Louis pokazał mu nawet gdzie pracuje. Cieszył się, że wreszcie to zrobił, ale kiedy przeszedł przez próg zamiast radości czuł raczej strach. To faktycznie był pub, ale nie taki jak ten do którego chodzili. To miejsce było przesiąknięte nikotyną i czymś przez co zbierało mu się na wymioty. Oczywiście szatyn ostrzegał go, że miejsce nie należy do najprzyjemniejszych, ale nie spodziewał się, że ujrzy tam tłum podejrzanych ludzi. Przy stolikach siedziały osoby wyglądające podobnie do tych jakie kręciły się po Tunnard St. Zobaczył też zalanych w trupa nastolatków i poznał szefa Louisa. Na pierwszy rzut oka wyglądał dość przerażająco, a jego ubranie śmierdziało piwem. Nie mylił się, bo facet naprawdę był przerażający i niezbyt miły. Jego niepokój powiększył się jeszcze bardziej gdy chłopak powiedział, by pod żadnym pozorem nie przychodził tam sam. To nie było miejsce dla Louisa. Nie chciał, by tam pracował i delikatnie próbował namówić go do zmiany pracy, ale on utrzymywał, że nie ma żadnego wykształcenia, a tam wcale nie jest tak źle. Nie był co do tego przekonany i cały czas martwił się, że szatynowi może stać się krzywda szczególnie, że pub znajdował się w okropnej dzielnicy. Właściwie nie daleko Tunnard St.

Razem z chłopakami i czasem Barbarą za którą wciąż uganiał się Niall wciąż spotykali się na co tygodniowych wizytach w pubie i to na jednej z nich zauważył że między Liamem a Zaynem dzieje się coś niedobrego. Czasami byli spięci, nie siedzieli tak blisko siebie jak zawsze, nie skradali sobie czułych pocałunków ani nawet nie spoglądali w swoją stronę. Innym razem natomiast przytulali się i zachowywali prawie tak, jak zawsze, kiedy wszystko im się układało. Prawie, ponieważ Liam cały czas wydawał się być nieco przygaszony. Kiedy jednak pytał chłopaka czy między nimi wszystko w porządku, zawsze wzruszał jedynie ramionami. Wiedział, że więcej z niego nie wyciągnie i cierpliwie czekał aż sam zacznie ten temat. Podejrzewał, że ich związek przechodzi po prostu kryzys, a skoro żaden z nich nie podejmował tego tematu, on również wolał się nie wtrącać.

Save MyselfWhere stories live. Discover now