8. Uwierz mi na słowo

6.3K 422 668
                                    

Komentarze - następny rozdział!

Uchyliłem ciężkie powieki, odklejając od siebie rzędy sklejonych rzęs. Poczułem rękę na swojej twarzy i ujrzałem przed sobą duże, podkreślone czarną kredką oczy. Ich piwny kolor sympatycznie połyskiwał. – Hazza... Jak się czujesz? – spytała Gemma, kiedy wybudziłem się i wow... nie czułem się jak kompletne gówno, tak, jak mógłbym przeczuwać więc jest naprawdę dobrze.

– Już nie umieram – rzuciłem mały żart, aż wzdrygając się po usłyszeniu, jak dziwacznie brzmiał mój głos. Był dwa razy niższy niż zazwyczaj i zdecydowanie bardziej ochrypły. Poza tym czułem, jak paliło mnie w gardle i nie mogłem oddychać przez nos.

– Właśnie widzę i słyszę, pij herbatę – powiedziała Gemma i rzeczywiście trzymała parujący kubek w lewej dłoni. Podniosłem się do pozycji siedzącej, łapiąc w rękę ciepły napój, który miał być moim ukojeniem.

– Dzięki – wychrypiałem, następnie kaszląc, co boleśnie odczuwałem w swojej klatce piersiowej. – Louis wykonał twoje zadanie śpiewająco. Stał nade mną niczym rodzona matka – parsknąłem, upijając łyk z przymkniętymi powiekami.

– Jakie zadanie? – Gemma zmieszała się, poprawiając loki, które opadały na moje czoło. Zmarszczyłem lekko swoje krzaczaste brwi, przykładając ciepły kubek do mojego policzka.

– No... przecież kazałaś mu mnie pilnować... – również się zdezorientowałem, zwłaszcza, kiedy wyraz jej twarzy nie zmienił się nawet odrobinę.W końcu Gemma zaśmiała się, kręcąc głową na boki.

– Myślę, że Louis po prostu się o ciebie zmartwił, a jego wielka duma nie pozwoliła mu się do tego przyznać.

– Co? – wybełkotałem, otwierając oczy. – Czyli, ty nie kazałaś mu ze mną siedzieć? – powątpiewałem.

– Nie, nie kazałam mu – uśmiechając się, zarechotała co wróżyło, że w jej głowie pojawiły się głupie myśli. – Odpoczywaj Harry, musisz wyzdrowieć na swoje urodziny! – Po tych słowach brunetka opuściła mój pokój. Odstawiłem herbatę na małym, nocnym stoliku i zacząłem tępo wpatrywać się w sufit. Więc, Louis przyszedł spojrzeć co u mnie z własnej woli? Przejmował się mną? Może po prostu zrobiło mu się mnie szkoda? Od nadmiaru myśli moja głowa zaczęła pulsować.

**

Niestety do czasu moich urodzin (ze względu na to, iż minęły tylko dwa dni) nie zdołałem wyzdrowieć w stu procentach, jednakże i tak w końcu nie obchodziłem ich zbyt hucznie, dlatego mała chrypka nie była jakąś ogromną stratą. Oczywiście z samego rana obudziła mnie moja mama z tortem w ręku, co było naprawdę urocze. Czasem chyba nie rozumiała, że mam już osiemnaście lat a nie dziesięć. Oczywiście zdmuchnąłem dwie, układające się w liczbę "18" świeczki, wcześniej wyobrażając sobie, aby ponownie, tak jak podczas pierwszego dnia mojej choroby móc odczuć cudowny dotyk dłoni Tomlinsona na swojej skórze. Później dostałem bardzo wylewne życzenia zarówno od rodziców, jak i siostry. Byłem umówiony z moimi przyjaciółmi dopiero na wieczór. Namówili mnie, abym zrobił małe przyjęcie tylko dla naszej trójki.
Zgodziłem się, wiedząc, że na pewno mi nie odpuszczą i czekałem, aż wybije w końcu ta nieszczęsna szesnasta. Zastanawiałem się siedząc z całą swoją rodzinką w salonie, dlaczego wszyscy młodzi ludzie tak niesamowicie wyczekiwali swoich osiemnastek. Nie czułem się jakoś specjalnie inaczej. Co z tego, że na papierku byłem pełnoletni, skoro do dorosłości mi jeszcze tak daleko?

Po chwili ciszy, przerwanej jedynie brzdękiem telewizora i rozmowy Gemmy z mamą, moje serce zatrzymało się, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Louis? A może chłopaki przyszli wcześniej? Czy to źle, że wolę tę pierwszą opcję? I o mało nie spaliłem się z powodu przepływającej całe moje ciało fali ciepła, po tym gdy brunetka otworzyła drzwi, a następnie usłyszałem jak entuzjastycznie wita swojego gościa słowami:

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz