60. Louis i Raisin to jest to, o czym zawsze marzyłem.

4.1K 179 202
                                    

Długo wyczekiwana scena.

**

– Harry, ja chyba umieraaaam... – usłyszałem w salonie, dochodzące z góry jęki swojego chłopaka, na które czule przewróciłem oczami zanim podniosłem się z kanapy. Od dwóch dni codziennie budziły mnie te słowa, ba! Słyszałem je nawet trzy razy w ciągu dnia. Nie ma to, jak facet z grypą. Istna tragedia. Louis ciągle przyjmował leki, czuł się dużo lepiej i miałem wrażenie, że te jego skomlenie jest już trochę naciągane.

Jednak nie byłbym sobą, gdybym od razu nie skierował swoich zmartwionych, szybkich kroków do sypialni.

– Nie przesadzaj już, dostałeś tylko kataru! – zawołałem, krocząc po schodkach, a gdy w końcu znalazłem się w naszym pokoju, zakrywał on twarz swoimi dłońmi, jęcząc.

– Ja już nie pamiętam jak wyglądało życie, gdy byłem jeszcze w pełni szczęśliwy – załkał, sprawiając że wybuchłem śmiechem, przytrzymując się komody, by nie upaść. Prawdziwa królowa dramatu...

– Więc co tym razem? Zjadłeś obiad, masz tutaj dużo chusteczek i obejrzałeś film – wyliczałem, stojąc nad jego łóżkiem z założonymi na piersi ramionami.

– Zimno mi – burknął, mocniej oplatając się kołdrą. – I bolą mnie zatoki. I plecy – fuknął. – Może jednak potrzebny jest ten szpital? – dodał.

Ściągnąłem brwi, podchodząc bliżej niego, aby położyć dłoń na jego czole. To niemożliwe, że Louis teraz proponuje wizytę u lekarza, kiedy ja sam nie mogłem go do tego namówić!

Poczułem pod skórą zdecydowanie nienaturalne ciepło.

No tak, znowu ma gorączkę. Ja już naprawdę nie wiedziałem, co robić.

Westchnąłem ze zrezygnowaniem, siadając przy Tomlinsonie, który leżał ubrany w sweter z długim rękawem, dresy i grube skarpetki.

– Czyli ta kąpiel nic nie pomogła? – zmarszczyłem brwi, słysząc wychrypiałe "tylko na chwilkę".

– Spałeś dzisiaj praktycznie tak długo co Raisin – położyłem głowę na jego ukrytym pod kilkoma warstwach materiałów biodrze. – Powinno być ci lepiej, misiu...

– Czuję się tak źle... – podniósł i upuścił dramatycznie swoją klatkę piersiową. – W dodatku sam musisz zajmować się teraz wszystkim. Sprzątasz, gotujesz... i niańczysz mnie bardziej, niż Rai – powiedział, pociągając nosem. – Jak ty byłeś chory rok temu, to przeszło ci po dwóch dniach!

– Najwyraźniej twoja dolegliwość to nie tylko jakieś tam zwykłe przeziębienie. Jesteś chory, Lou. Weź tę sprawę w końcu na poważnie – westchnąłem, nagle odwracając głowę w stronę drzwi, po usłyszeniu na korytarzu kroków.

– Wyglądasz źle, braciszku. – Lottie, która znikąd stanęła przed nami zaśmiała się, patrząc na swojego brata z grymasem na twarzy. Uśmiechnąłem się do niej, podnosząc swój tyłek z łóżka, by przytulić blondynkę. Nawet nie słyszałem, że ktoś wszedł do domu!

– Źle? – sekundę później w pomieszczeniu pojawiła się także moja siostra. Kompletnie się tego nie spodziewałem! – Nie sądziłam, że można wyglądać rzeczywiście jak gówno.

Szatyn pokazał jej środkowy palec, jednak przy tym sama ta czynność sprawiła mu wiele wysiłku.

– Gemma! – pisnąłem z utęsknieniem, przytulając moją głupiutką siostrzyczkę, której nie widziałem już od dłuższego czasu.

– To trochę nie fair, że znam Louisa dłużej, jest moim przyjacielem, a ty mi go tak po prostu ukradłeś, H! – prychnęła, siadając na łóżku obok szatyna.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz