62. Przed tym musisz zobaczyć jakiego kutasa narysowałem na murku lata temu

3.3K 159 122
                                    

– A więc, co pokażesz mi najpierw? – spytałem, gdy wymieniliśmy stojący na podwórku samochód i wyszliśmy na pokrytą cienką warstwą śniegu drogę. Powietrze było bardzo rześkie, kiedy wciągnąłem je przez nos.

– Sam nie wiem, może chodźmy tam, gdzie często przebywałem za dzieciaka. A raczej uciekałem w to miejsce – mówił, gdy szliśmy przed siebie. Było dość głośno, więc oboje mieliśmy dłonie w kieszeniach. – Myślę, że każdy powinien mieć takie miejsce, by czasem tam uciec. By spędzić kilka chwil w samotności. Ty masz domek na drzewie, natomiast ja uciekałem na piękną polanę. Niestety mamy zimę, więc nie jest tam o tej porze roku wybitnie uroczo, ale w lecie muszę cię tam zaciągnąć. Jest mały strumyk, często się tam kąpałem lub czytałem książki, bardzo dużo kiedyś czytałem. Chyba byłem małym kujonem.

Słuchałem jego głosu zaciekawiony z małym uśmieszkiem, nasłuchując uważnie każde jego słowo.

– Nigdy bym się tego nie domyślił – brzmiałem na szczerze zdziwionego, choć nie miałem na celu wyśmiać Louisa. – W końcu rzuciłeś studia, nie sądziłem że kiedykolwiek lubiłeś naukę.

Louis posłał mi krótkie spojrzenie. Uśmiechnąłem się do niego, a on pchnął mnie lekko barkiem. Pokręciłem głową, oddając zaczepkę. Dźgnąłem go kilka razy w bok, aż w końcu zirytowany odciągnął moją rękę i złączył nasze dłonie w uścisku.

– Pamiętam, że ilekroć ojciec wracał do domu pijany z pracy, a ja upewniłem się, że mamie i dziewczynkom nic się nie dzieje i poszedł spać, szedłem właśnie tam aby się uspokoić. Nawet jeśli był środek nocy. Większą ulgę na świecie chyba przynosi mi jedynie twoja obecność... – westchnął, delikatnie bujając naszymi złączonymi dłońmi. Uśmiechnąłem się, gdy podłoże pod naszymi butami skrzypiało na ulicy. W Doncaster panował większy mróz, ale mimo to miejsce te było tak bardzo spokojne, iż mógłbym tu zostać na dłużej.

– Wiem, co czujesz. Mam tak samo, gdy jestem przy tobie – odparłem zgodnie ze szczerością.

– Mógłbym w sumie jeszcze pokazać ci moją starą szkole – zaproponował, a ja ożywiłem się słysząc to.

– Byłoby cudownie!

– Teraz musimy przejść przez moje tajne przejście – poinformował mnie. – Umiesz przechodzić przez płot?

– Umiem. Aż taki nieporadny to chyba nie jestem – pokręciłem z rozbawieniem głową. Chłopak mimo to trzymał mnie asekuracyjnie za rękę, kiedy przechodzilśmy jego tajnym skrótem. Byliśmy po drugiej stronie ogrodzenia. Ruszyliśmy w głąb łąki, która oczywiście pokryta była białym puchem, lecz mimo to podobało mi się. W pewnym momencie skończyło się na tym, iż Louis niósł mnie na swoich plecach.

– Uwielbiam jak traktujesz mnie z taką czułością – przyznałem. – Na samym początku naszej znajomości bałem się, że nigdy nie będziesz w stanie się na to zdobyć...

– A teraz? Spójrz gdzie jesteśmy – szatyn dogryzł mi, a ja ukąsiłem jego kark. W odpowiedzi podrzucił mnie na swoich plecach. Brakowało mi tego w czasie ciąży, teraz znów mógł mnie nosić tak często jak oboje mieliśmy na to ochotę.
Po kilkunastu krokach zatrzymał się, a ja ujrzałem zamarznięte jeziorko. Było tu pięknie!

– Ooo, darmowe lodowisko! – zachwyciłem się, zeskakują z pleców chłopaka i podchodząc bliżej stawu zauważyłem w zamarzniętej wodzie swoje odbicie.

– Ty chyba nie masz zamiaru wejść na ten lód, prawda? – spytał z wyraźnym w tembrze głosu niepokojem, szybko mnie doganiając.

– Oczywiście, że nie – posłałem mu pstrzyczka w czerwony nos. Naburmuszył się, marszcząc brwi.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz