27. Chcę być dobrym tatą.

5.7K 293 320
                                    

Od tamtego wydarzenia minął już ponad miesiąc i w związku moim i Louisa naprawdę nie mogło być lepiej. Widziałem jak bardzo się starał i ciężko pracował w dwóch całkowicie różnych miejscach, a to wszystko po to, aby mi i naszemu rozwijającemu się wewnątrz mnie dziecku było jak najlepiej.

Darzyłem go ogromną miłością, przypominając mu o tym każdego dnia w słowach, ale przede wszystkim w gestach. Z dnia na dzień coraz bardziej kocham również naszą małą rodzynkę, która w spokoju rozwija się w moim brzuchu, przez co ten rośnie coraz bardziej. Moje uda w ostatnim czasie również nabrały więcej masy, może nieznacznie się poszerzyły, ale ja widziałem to dwa razy bardziej. Przez to nabrałem dużo większych kompleksów niż już i tak miałem przed zajściem w ciążę. Ubierałem jak najluźniejsze ciuchy, aby samemu czuć się ze sobą dobrze, jednak nodczuwałem niesamowity dyskomfort, kiedy chociażby kochałem się z Louisem.

Mimo tego jak za każdym razem niemal czcił on moje ciało, ciągle czułem się spięty.

Siedziałem na łóżku w swojej sypialni, nasłuchując ciszy i odpoczywając. Rozmyślałem o swojej atrakcyjności, czy jeszcze w ogóle jestem atrakcyjny? Wygramoliłem się spod kołdry, podchodząc do lustra ukrytego w mojej szafie. Kiedy już przed nim stałem podwinąłem swoją bluzę do góry.

Brzuch był dużo bardziej spuchnięty z oczywistych powodów. Nie wyglądało to ładnie z przodu, nie mówiąc już o tym, kiedy stałem bokiem, a świadomość tego, że miało być z każdym tygodniem jeszcze gorzej, wprawiała mnie w przygnębienie.

Ponownie po zamknięciu szafy wróciłem do łóżka, wchodząc pod pierzynę. Chciałem spróbować się zdrzemnąć lecz niestety (lub też i stety) przerwało mi wtargnięcie Louisa do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się do niego z uczuciem po zauważeniu w jego dłoniach przepięknego bukietu kolorowych kwiatów.

Podniosłem się do pozycji siedzącej. Mój uśmiech się poszerzał, kiedy szatyn odsłonił swoją twarz spod pięknych róż, a także innych pięknych kwiatów.

– Jakie piękne – pisnąłem jak mała dziewczynka, wyciągając ręce, by pochwycić bukiet i zatopić nos w różnokolorowych płatkach.

– Dzisiaj mijają dokładnie cztery miesiące od dnia, w którym się poznaliśmy, skarbie – powiedział siadając na łóżku blisko mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko, odkładając kwiaty na szafkę nocną, obok łóżka i przyciągnąłem policzki Louisa, by pocałować go intensywnie.

Jak zwykle nasze usta wpasowały się do siebie idealnie, a Louis zamruczał w moje wargi, ponieważ jak się domyślam mógł poczuć smak mojego nowego balsamu do ust. Automatycznie zrobiło mi się dużo goręcej (hormony), gdy szatyn podniósł pierzynę pod którą leżałem tylko po to, aby przykryć nią także siebie i ani na moment nie odrywając swoich ust od moich, zawisł nade mną. I wtedy już doskonale wiedziałem, do czego zmierzał.

– Możemy poleżeć, Lou? Jestem dzisiaj zmęczony – powiedziałem, odrywając się od jego ust, cmokając je jeszcze raz. Jęknął cicho z zawiedzeniem, jednak prędko położył się obok mnie na plecach, swoją rękę od razu kładąc pod materiałem mojej bluzy na naciągniętej skórze brzucha. Poruszyłem się niespokojnie pod wpływem jego dotyku.

Odwróciłem się do Louisa przodem, wtulając w jego ciało, głowę kładąc ma klatce piersiowej i przyciągając w miarę możliwości do siebie.

– Skarbie, mam wrażenie, że jest coś, o czym mi nie mówisz – mruknął w moje włosy. Oczyściłem nerwowo swoje gardło, nie chcąc dać po sobie poznać nerwów jakie odczuwałem przez bycie przyłapanym.

– Jest wszystko dobrze, Louis – powiedziałem, odchylając się by pocałować słodkie usta chłopaka i z powrotem wtuliłem się w jego ciepłe, pachnące ciało.

Raisin • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz