3. Browar przy Wiśle

1.1K 69 2
                                    

Maja Nowakowska siedziała na skrzypiącej wersalce w wynajmowanym pokoju w mieszkaniu na warszawskiej Pradze. W jej dłoniach tkwiła książka George'a Orwella Brak tchu. Tak się zaczytała, że nawet nie zwróciła uwagi na swoją najlepszą przyjaciółkę, a zarazem współlokatorkę, Adę Picewicz, która właśnie weszła do jej pokoju.

- A ty nie miałaś gdzieś dziś wyjść? - spytała zdziwiona.

- Co? - Maja podniosła głowę i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu telefonu. Dziewczyna szybko odnalazła czarnego huawei, wystającego spod sterty papierów na biurku. Podniosła go i ze zgrozą stwierdziła, że jest już dziesięć po siódmej. Od dziesięciu minut cały jej rok ze studiów siedział przy piwie nad Wisłą.

- Kurwa - mruknęła do siebie, odkładając książkę na szafkę nocną. Wstała z wersalki i podeszła do niewielkiej szafy. - Cholera, Ada! Dlaczego ja zawsze muszę się wszędzie spóźniać?

- Bo siedzisz z nosem w książkach non stop? - współlokatorka nakręciła na palec kosmyk czarnych włosów. - Własną śmierć kiedyś przegapisz.

- Bardzo śmieszne - mruknęła Maja. Wyciągnęła z szafy cienki, kremowy sweter, po czym ściągnęła z siebie czarną, poplamioną ketchupem koszulkę, w której chodziła po domu. Założyła sweter i przyjrzała się czarnym rurkom, które miała na sobie. Uznała, że do tego zestawu założy jeszcze conversy i tyle wystarczy. Ostatnio wieczory były na tyle ciepłe, że zakładanie kurtki było raczej zbędne.

- Idziesz ze mną? - spytała, czesząc niedbale włosy.

- Nie, idziemy z Marcinem do kina - powiedziała Ada. W pewnym momencie zauważyła, że na biurku współlokatorki leży czekolada. - O ty skąpidupo, czekoladę kupiła i nie podzieliła się ze mną!

Chowając do brązowej torby paczkę papierosów, Maja odwróciła się w kierunku biurka i uśmiechnęła się do siebie. Schowała jeszcze telefon i portfel, po czym ruszyła w stronę przedpokoju, gdzie zaczęła zakładać czarne trampki.

- O czymś mi nie mówisz, mam rację? - Ada przyglądała się jej podejrzliwie.

- Nie, dlaczego? - Maja chwyciła wiszące na małym haczyku klucze.

- Dobra, leć, opowiesz mi jutro - machnęła ręką, uśmiechając się pod nosem. Maja pokręciła głową i wybiegła z mieszkania. Z Pragi nad Wisłę miała jakieś dwadzieścia minut drogi pieszo - mogłaby podejchać ZTMem, ale mimo wszystko wolała się przejść. Odpalając zapalniczką papierosa, poczuła w torbie wibracje - dzwoniła Marysia Sokół, jej najlepsza koleżanka z roku.

- No a ty gdzie? - zapytała. W tle słychać było jakieś głosy.

- Jezu, Maryśka - jęknęła Maja. - Przepraszam, jestem w drodze.

- Za ile będziesz?

- Maksymalnie dwadzieścia minut - odpowiedziała Maja. - Kupisz mi ze dwa piwa?

- Kupię, kupię. Dawaj, bo tu się tworzą jakieś durne teorie spiskowe i nie mogę już tego słuchać - westchnęła Maryśka.

- Zaraz jestem, wytrzymaj - zapewniła przyjaciółkę Maja i rozłączyła się. Mogłaby przysiąc, że usłyszała w tle głos Filipa.

Ten facet był dla niej prawdziwą zagadką, ale skłamałaby, gdyby powiedziała, że go nie polubiła. O Taco Hemingway'u dowiedziała się zupełnie przypadkiem jakiś czas temu, kiedy w internecie szukała artykułu na temat pisarza Ernesta Hemingway'a. Wyskoczył jej wywiad z Taco, później słyszała o jego koncertach w Warszawie, ale nigdy nie zagłębiała się w temat - rap nie był muzyką, którą nazwałaby swoim ulubionym gatunkiem. Niemniej jednak była szczerze zdziwiona, gdy okazało się, że będzie razem z nim studiować. Jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że tak fajnie im się rozmawiało - Filip nie sprawiał wrażenia, jakby był jakimś nadętym typem, któremu sława uderzyła do głowy. Na jej roku było niewiele osób, z którymi mogła porozmawiać o książkach czy różnych kwestiach historycznych - niby kierunek ściśle z tym związany, ale gdy tylko w luźnej rozmowie nawiązywała do historii, większość wywracała oczami.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now