7. Sto tysięcy książek

925 64 7
                                    

Maja dawno nie czuła się tak źle po imprezie. Pomijając kwestię złego stanu fizycznego, dochodził też kac moralny. Niewiele pamiętała ze swojego powrotu do domu, jednak doskonale pamięta, jak przytulała się do Filipa i śpiewała (a raczej bełkotała) jego piosenki. Boże, jakie to było żałosne, pomyślała. Nawet nie chciała zastanawiać się na tym, jakie zdanie sobie teraz o niej wyrobi.

Tłumaczyła sobie, że tak wyszło, ponieważ po prawie trzygodzinnym chodzeniu po muzeum zjadła jedynie drożdżówkę i trochę chipsów u Igora, za to wypiła całkiem sporo piwa. Niemniej jednak impreza była naprawdę udana. Maja spędziła ją głównie na rozmowie z Filipem - w pewnym momencie tak wkręcili się w dyskusję na temat Napoleona, że nawet nie zauważyli, że całe towarzystwo im się przysłuchuje. Poza tym, grali w jakieś gry towarzyskie i było naprawdę sympatycznie. Maja nie mogła przeżyć tego, że doprowadziła się do takiego stanu.

- Hej - w drzwiach jej pokoju pojawiła się Ada. - Jak się czujesz?

- Jakby wypuścili mnie z przesłuchania na Pawiaku - mruknęła, ściągając z siebie kołdrę. Miała na sobie tylko bieliznę i koszulkę z wczorajszej imprezy. Widząc Adę w pełnym makijażu, zdała sobie sprawę, że jest już późno.

- Idziesz gdzieś? - spytała Maja.

- Umówiłam się z Marcinem - odparła. - Ale jeśli chcesz, mogę zostać...

- Nie, nie, idź - dziewczyna powoli wstała. Lekko zakręciło się jej w głowie, ale udało się jej nad tym zapanować. Złapała stojącą na szafce butelkę wody i opróżniła połowę.

- Będę wieczorem - Ada uśmiechnęła się i opuściła mieszkanie. Maja, wciąż mając w głowie swoje wczorajsze zachowanie, robiła wszystko, żeby o tym choć na moment zapomnieć. Poszła do kuchni, gdzie wstawiła wodę na kawę i otworzyła na oścież okno, by zapalić. Brak balkonu na stancji bywa dokuczliwy, kiedy jest się na palaczem.

Wypadałoby coś zjeść, pomyślała, wpatrując się w rzędy praskich bloków za oknem. Ale tak cholernie nie chciało się jej nic przygotowywać - ledwie zrobiła sobie kawę. Zgasiła wypalonego papierosa na popielniczce, stojącej na zewnętrznym parapecie, zabrała kawę i wróciła do pokoju. Założyła okulary, a następnie zdjęła z siebie koszulkę. Odnalazła w szafie czarny longsleeve i legginsy w tym samym kolorze, po czym szybko na siebie założyła. Po tym chwyciła telefon - liczby na wyświetlaczu jej telefonu wskazywały piętnaście po drugiej.

- Ja pierdolę... - Maja wtopiła dłoń we włosy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio wstała tak późno. Na biurku leżała pokserowana sterta tekstów źródłowych, które miała przeczytać na jutrzejsze zajęcia. Nie było czasu na rozpaczanie - dziewczyna zabrała się do roboty. Co jakiś czas jej myśli wracały do Filipa i jej niezbyt eleganckiego zachowania, jednak robiła wszystko, by skupić się na tym, co na chwilę obecną było najważniejsze. Zastanawiała się, jak będzie wyglądało ich kolejne spotkanie.

W pewnym momencie głód dość mocno dał się ze znaki. Maja już miała wstać z wersalki, kiedy zaczął dzwonić jej telefon. Była przekonana, że to Ada, Maryśka lub jej mama. Kiedy jednak na wyświetlaczu zobaczyła imię Filip, oczy o mały włos nie wyszły jej z orbit.

- Halo? - odebrała, a serce zaczęło jej bić szybciej.

- Hej - powiedział. - Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?

- Nie, już od jakiegoś czasu jestem na nogach - odpowiedziała nieco zdezorientowana.

- Jak się czujesz?

- Już lepiej - odparła i zaczęła chodzić po pokoju. - Przepraszam za wczoraj. Za to, że schlałam i sprawiłam ci tyle kłopotu...

- Hej, nie ma tematu - zapewnił ją. - To się zdarza. Wiesz, ile razy mnie kumple ciągnęli najebanego do domu?

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now