28. Obudź te myśli

704 51 1
                                    

Życie to stek bzdur, z tym, że ja poproszę krwisty

Nie odbierasz telefonu, więc wysyłam listy

Już przestało padać i na miasto pełzną glisty

Pewnie wszystkie też na randkę z tobą...

Filip zmrużył oczy, odrywając długopis od kartki. Zaczął przewracać go w palcach, stopniowo zwiększając prędkość. Przez jego umysł przewijały się setki słów na sekundę, co sprawiało, że coraz bardziej rosła w nim frustracja, przez co miał ochotę podrzeć kartkę i wyrzucić do kosza. Już miał rzucić długopis na blat i wyjść na papierosa, kiedy przyszedł mu pomysł na zakończenie ostatniego wersu:

Pewnie wszystkie też na randkę z tobą... co za pizdy.

Może nie było to zbyt ambitne, ale pewnie wymyśliłby coś bardziej finezyjnego, gdyby nie był tak wściekły. Na Maję, na Rafała, ale przede wszystkim na siebie. Dlaczego mimo wszystko za nią nie pobiegł? Tamta noc mogła przecież skończyć się inaczej, lepiej. Jednak za każdym razem, kiedy wyrzucał sobie w myślach, jakim to idiotą nie jest, przed oczami pojawiała się roześmiana blondynka siedząca przy barze w towarzystwie Rafała. Filip uważał, że nie mógł brać winy wyłącznie na siebie.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Raper zmarszczył brwi i szybko podniósł głowę - kiedy, do cholery, zrobiła się piąta po południu? Zaprosił dziś do siebie Łukasza w nadziei, że przyjacielowi uda się go trochę pocieszyć, może coś doradzić. Partyka był wprawdzie zdziwiony, że Filip nie próbuje go wyciągnąć na miasto, ale po wczorajszym raper miał dosyć wszelkiego rodzaju pubów.

- Siema, mordo - przywitali się uściskiem dłoni. Łukasz przekroczył próg mieszkania i zdjął zaparowane okulary, które natychmiast przetarł skrawkiem szarego swetra. - O, człowieku, ale ty tu grzejesz! Po co ja się naubierałem jak na Sybir?

- Czego się spodziewałeś, jest środek zimy - rzucił Filip, zamykając za nim drzwi. Powędrowali do kuchni, gdzie Łukasz usadowił się na stołku barowym i zapytał:

- Co pan barman dziś serwuje? Piwo czy whiskey?

- Cyjanek - mruknął Filip.

- Ej, stary, aż tak źle? - Łukasz zmarszczył brwi, patrząc jak przyjaciel nerwowo wyciąga z lodówki zmrożoną wódkę. - O kurde, widzę, że gruby kaliber wjeżdża.

- Z colą, sokiem?

- Sok jaki?

- Mam pomarańczowy i żurawinowy.

- Dawaj pomarańczowy - poprosił Łukasz. - I opowiadaj, co tam się wczoraj wydarzyło.

Choć nie było to łatwe, Filip wrócił pamięcią do wydarzeń z wczoraj i pobieżnie streścił przyjacielowi, co się stało. Próbował być spokojny, ale już po chwili zaczęły ponosić go emocje i zaczął się nieco unosić. Mimo to, Łukasz słuchał go z uwagą, starając się w myślach dobrać jakąś sensowną radę, która byłaby odpowiednia w danej sytuacji.

- A zadzwoniłeś dziś do niej? - zapytał na koniec, ponieważ nie uzyskał takiej informacji. Ku jego zaskoczeniu, Filip pokręcił głową. - To co ty robiłeś cały dzień?

Leczyłem kaca i pisałem łzawe teksty, pomyślał raper. Zamiast mówić to na głos, westchnął i odpowiedział:

- Z tego, co mi mówiła, miała dziś na dziesiątą do pracy. Nie chciałem...

- Człowieku, jest, kurwa, wpół do szóstej - Łukasz zrobił wielkie oczy. - Maja na pewno zachodzi w głowę, dlaczego jeszcze się nie odezwałeś.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now