12.Nie ma drugiej takiej, jak Ty, Victoria.

8.9K 310 68
                                    

Victoria POV

    Moje wargi delikatnie się rozchylają, a ja przez chwilę po prostu przyglądam się małemu pieskowi rasy shih - tzu. Widać, że zwierzę jest bardzo wystraszone i bezbronne, co utwierdza mnie w przekonaniu, że ktoś je porzucił. Najostrożniej, jak tylko się da, zbliżam się do szczeniaka i powoli biorę na ręce. 

    - Spójrz. – Instruuję Nicka, podchodząc bliżej niego. – Ktoś znowu potraktował psa, jak jakiś przedmiot bez uczuć – rzucam wściekła, delikatnie przytulając pupila do swojego ciała.

    - Był w krzakach? – wypytuje, uważnie mu się przyglądając. 

    - Ktoś go wyrzucił – stwierdzam, nie mając, co do tego wątpliwości. – Musimy zabrać go do weterynarza. – Reflektuję. 

    - Nie wiem, gdzie tu jest nabliższa klinika dla zwierząt – oznajmia, a na jego twarzy pojawia się grymas. – Chyba maluszek przeprowadzi się do Bostonu – anonsuje, gładząc go po głowie. 

    - To dobry pomysł. Najpierw pojedziemy go zbadać, a potem poszukamy jakiejś dobrej hodowli. – Spoglądam na zwierzątko i subtelnie się uśmiecham. 

    - Poszukasz czegoś w drodze – proponuje szatyn, na co przytakuję, dając znać, że się z nim zgadzam. 

    Podążamy w stronę samochodu, aby posadzić na tylnym siedzeniu naszą małą znajdę. Szczeniak na razie jest przerażony tym wszystkim, a ja mam nadzieję, że poza porzuceniem, nic więcej go nie zraniło.  

    - Jak ktoś mógł wyrzucić takiego słodziaka? – Dziwię się, bo ja na sam widok już jestem zakochana w tym piesku. 

    - Niestety, ludzie są okrutni. – Wzdycha, obejmując mnie w talii. – Ale za to są też tacy, którzy mają dobre serce, jak Ty. – Całuje mój czubek nosa.  

    - Hm...zastanawiam się teraz, czy daleko Ci do osiągnięcia tego poziomu słodkości, jak On – nawiązuje do zwierzaka. – I chyba nie brakuje Ci dużo – droczę się z nim. 

    - A w ogóle coś brakuje? – Unosi brwi wysoko w górę. 

    - Trochę – odpowiadam, udając, że się zastanawiam. 

    - O Ty zła. – Mruży na mnie oczy, a ja wybucham śmiechem. – Jeszcze zobaczymy – wypowiada szybko, po czym przylega ustami do moich warg. 

    Nie muszę długo rozmyślać nad tym, czy odwzajemnić całusa. Wplątuję swoją dłoń w jego włosy, którymi zaczynam się bawić. Poświęcamy swoją całą uwagę, gdy dociera do nas ponowny pisk szczeniaczka, który właśnie wyskakuje z auta i zmierza przed siebie. W pośpiechu się od siebie odrywamy, a Nicholas w porę łapie naszego nowego kolegę. 

    - Hej, aż tak Ci z nami źle? – nabija się, przez co chichoczę. 

    - Wiesz co? Teraz to wyglądasz przesłodko – komentuję zaczepnie, na co chłopak wywraca oczami. – Moje dwa słodziaki – dodaję, składając szybkiego buziaka na policzku Nicka. 

    - Bardzo nam schlebiasz, ale niestety musimy przerwać te podlizywanie. Boston już nas wzywa – komunikuje, znowu pakując szczenię na tylne siedzenia. 

    - Nie dziwi Cię to, że Cindy i Jay ani razu do nas nie zadzwonili? – Reflektuję nagle, bo przypominam sobie, że nie dostaliśmy od nich żadnego znaku życia. 

    - Cóż, mam nadzieję, że nie umarli – rzuca, na co parskam śmiechem. 

    Szatyn otwiera mi drzwi od strony pasażera, przez co siadam na swoje miejsce. Po kilku sekundach On także zajmuje siedzenie kierowcy i odpala silnik. Włącza się do ruchu, w międzyczasie chwytając moją dłoń, co powoduje uśmiech na mojej twarzy. 

KISS ME SLOWUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum