Epilog

8K 268 69
                                    

Victoria POV

Bawię się małymi stópkami mojego skarba, co chwilę skradając jej buziaki na policzku. Na razie Agnes jest dosyć grzeczna i nie daje nam bardzo w kość, ale obawiam się, że jest to cisza przed burzą. Zobaczymy, czy temu aniołkowi wyrosną jeszcze różki i stanie się diabełkiem. Cóż, mieszanka mnie wraz z Nicholasem nie wróży nic dobrego, lecz to oznacza, że na pewno będzie ciekawie.

Poświęcam jej całą uwagę, gdy nagle na naszą kanapę wskakuje Fiduś z piłką w pysku. Ostrożnie przybliża się do dziewczynki, po czym kładzie swoją zabawkę do jej siedziska. Chichoczę pod nosem, ponieważ najwyraźniej pies czeka, aż mała się z nim pobawi.

- Ona jest jeszcze zamalutka na takie zabawy - mówię, gładząc go po pyszczku. - Za niedługo nie będzie dawała Ci żyć i będziesz tęsknił za wolnością - żartuję, choć zapewne tak będzie.

- Jaki piękny widok - odzywa się Cindy, która pojawia się w tym samym pomieszczeniu.

- Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś też miała takiego szkraba - droczę się z nią, na co dziewczyna udaje, że się nad czymś zastanawia.

- Całkiem dobry pomysł - stwierdza, przygryzając swoją dolną wargę. - Co Ty na to, Agnes? Chciałabyś mieć przyjaciela? - żartuje, siadając obok mnie.

- Fajnie by było, ale wtedy ja straciłabym najlepszych opiekunów pod słońcem - zauważam, co doprowadza ją do chichotu.

- Za to masz już na zawsze najlepszego chłopaka i ojca dla Twojego dziecka na świecie - wnioskuje, z czym muszę przyznać jej rację.

- I teraz przepadł kamień w wodę - rzucam z ironią, spoglądając na zegarek, przez co orientuję się, że Nicholasa nie ma już od kilku godzin. - Zaczynam się martwić - wyznaję, biorąc głęboki wdech.

- Spokojnie. Jestem pewna, że po prostu coś załatwia - zapewnia, a ja jestem w stanie wyłapać na jej twarzy przebiegły uśmiech.

Dokładnie skanuję jej twarzy, chcąc wyczytać z niej coś więcej. Jestem pewna, że szatynka coś przede mną ukrywa, ale jak znam życie, szybko mi nic nie powie. Wzdycham smętnie, gdy nagle do pokoju wpada Jay z szerokim uśmiechem. Staje nad naszymi sylwetkami, wbijając swój wzrok we mnie.

- Teraz mamusia zrobi sobie przerwę, a my zajmiemy się naszą żabcią - informuje, podając mi dłoń, żeby pomóc mi wstać. - Jedź pod ten adres. - Instruuje mnie, wręczając mi kartkę.

- Chyba trochę się pogubiłam. O co chodzi? - pytam, marszcząc brwi w niewiedzy.

- To niespodzianka - ucina krótko, puszczając do mnie oczko.

- Jedź już - ponagla mnie Cindy, machając znacząco rękoma, za to ja zaczynam czuć się coraz dziwniej.

Przez chwilę przyglądam się im z zagadkowym wyrazem twarzy, po czym podążam w kierunku wyjścia. Jestem bardzo ciekawa, o co tu chodzi, dlatego prędko wpisuję właściwe miejsce w nawigację i ruszam w tamtą stronę. Staram się przestrzegać przepisów drogowych, jednak moja adrenalina jest tak wielka, że trudno teraz mi myśleć o prawidłowej jeździe. Na szczęście droga nie zajmuje mi długo czasu, a ja parkuję samochód przy eleganckiej restauracji. Jeszcze nigdy tutaj nie byłam.

Opuszczam pojazd i wchodzę w głąb budynku, szukając jakiejś znajomej twarzy. Nagle przy moim boku pojawia się kelnerka, która prosi mnie, żebym poszła za nią. Z lekką niepewnością dotrzymuję jej kroku, dostrzegając, że wychodzimy na zewnątrz. Kobieta prowadzi mnie do urokliwie ozdobionej altanki, po czym zostawia mnie samą. Staję na środku budki, podziwiając małe świeczuszki oraz kwiaty, nie mogąc nadziwić się tym cudnym widokiem.

KISS ME SLOWWhere stories live. Discover now