Rozdział 10

3.3K 73 7
                                    

- Cześć Vivienne, możemy porozmawiać? – od naszego spotkania i mojej ucieczki z kawiarni, nie rozmawiałyśmy ze sobą. Chciałam zadzwonić do Vi i Kate, tego samego dnia, jednak przyjazd mojego brata sprawił, że musiałam to odłożyć na inny dzień.

- Cześć, prawdę mówiąc czekałam kiedy w końcu zadzwonisz. Należą nam się jakieś wyjaśnienia. – powiedziała z nutą wyrzutu w głosie.

- Wiem i przepraszam, że tak postąpiłam. Jednak uwierz mi miałam powód.

- Wierzę, ale i tak obie z Kate bardzo się martwiłyśmy, takie zachowanie nie jest w Twoim stylu...- westchnęłam.

- Przepraszam, że dałam wam do tego powód. Czy możemy spotkać się dzisiaj u mnie? Wtedy wszystko wam wyjaśnię. – zaproponowałam, muszę powiedzieć im chociaż część prawdy. Nie chcę żeby dalej były jakieś nieporozumienia między nami, zwłaszcza teraz.

- Przyjdziemy do Ciebie o 17.

- W porządku, więc do zobaczenia.

- Na razie.

Odłożyłam telefon na stół i ukryłam twarz w dłoniach.

Zastanawiam się co ja takiego mam im powiedzieć? Przecież nie mogę wyznać, że Michael próbował mnie zgwałcić, wtedy martwiłyby się jeszcze bardziej. Poza tym, tylko Adrien wie co tak naprawdę się stało i niech tak pozostanie, przynajmniej dopóki mój oprawca nie trafi za kratki.

Nagle usłyszałam trzask drzwi.

- Sorry, że nie zapukałem. W razie jak biegasz sobie po domu nago to nie krępuj się. – przewróciłam oczami. W wejściu do kuchni stanął Hill, który nie wchodząc dalej, przybrał swoją ulubioną pozę, mianowicie oparł się bokiem o ścianę.

- Widzę, a raczej słyszę, że komuś tutaj dopisuje humor. – spojrzałam na niego, nieco nieobecnym wzrokiem, gdyż myślami nadal byłam przy swoich przyjaciółkach.

- W przeciwieństwie do Ciebie, co jest? – zanim mu odpowiedziałam to przyjrzałam mu się uważnie. Włosy miał jak zwykle roztrzepane, a na twarzy zamiast cwanego uśmiechu z jakim tu wszedł, pojawił się cień zmartwienia, ale nie jestem pewna, czasem trudno jest rozszyfrować jego uczucia. Ubrany był w czarny t-shirt i jeansy z dziurami. Jak w takim zwykłym ubraniu można wyglądać aż tak dobrze? Przecież to nierealne! A jednak... - Będziesz dalej mnie obczajać, czy powiesz w końcu co Cię gnębi? – jego słowa zadziałały jak kubeł zimnej wody. Potrząsnęłam głową, co nie uszło jego uwadze, na co prychnął pod nosem. Czy on już zawsze będzie mnie wprowadzał w zakłopotanie? W sumie to sama jestem sobie winna, gapiąc się na niego jak tępa lala. Dlaczego ja najpierw robię, a potem myślę? Za to muszę się później wykręcać, z takich akcji jak ta.

- Wcale Cię nie obczajałam. – brawo Vanessa, błyskotliwa to Ty jednak jesteś, niema co. – Po prostu masz zbyt wysokie mniemanie o sobie i dostajesz od tego halucynacji. – wzruszyłam ramionami, udając, że wcale nie zjebałam swojej obrony. Wcale.

Adrien spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem i zaczął się śmiać. Jakie to cholernie typowe.

Mając już dosyć jego śmiechu, który stawał się coraz bardziej irytujący, odezwałam się.

- Skoro tu przyszedłeś to wydaje mi się, że miałeś w tym jakiś cel. – przestał zgrywać głupka i się śmiać, spoglądając na mnie. – Więc, mógłbyś łaskawie podzielić się nim ze mną, zanim Cię stąd wyrzucę. – obdarowałam go najbardziej sztucznym i słodkim spojrzeniem, na jaki było mnie stać. Zupełnie niewzruszony tym co powiedziałam, odparł.

- To co chciałem powiedzieć, dotyczyło Twojej sprawy z Michaelem. – na dźwięk tego imienia aż wstałam z krzesła, na którym do tej pory siedziałam.

Claret NightOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz