Epilog

2.8K 69 17
                                    

8 miesięcy później

- Mamo, gdzie zamówiłaś zastawe porcelanową dla Alexa? Jeżdżę już, w kółko i nie ma tego numeru ulicy co podałaś. - rozmawiam właśnie z mamą przez zestaw głośnomówiący w aucie i próbuję znaleźć sklep z porcelaną, w sąsiednim mieście, w którym moja mama zamówiła prezent ślubny dla mojego brata.

- Jak nie ma. Przecież mam wyraźnie zapisane, że White Street 87. Wpisz w nawigację, po co ją masz?

- Myślisz, że tego nie zrobiłam? - przewróciłam oczami. Wytężałam wzrok i starałam się znaleźć ten nieszczęsny numer. Aż w końcu się udało. - Jest! - dawno nie cieszyłam się tak ze znalezienia jakiegoś miejsca.

- No widzisz! Jak chcesz to potrafisz.

- Mamo…- znowu przewróciłam oczami.

- Wracaj już do Broken City. Musimy przecież jeszcze naszykować ubrania na jutro.

- No wiem, wiem. Dzisiaj jeszcze odbieram Si Woo z lotniska.

- Kiedy przylatuje?

- Dzisiaj o 20.

- To masz 6 godzin.

- Wiem, to mało. Muszę szybko wracać.

- Żadne szybko. Jeźdź ostrożnie.

- Dobrze, nie martw się. Jak nie będzie korków będę za półgodziny.

- Ok. - rozłączyłam się i wysiadłam z samochodu po prezent dla braciszka. 

Po godzinie byłam w mieszkaniu rodziców bo oczywiście musiały być te nieszczęsne korki.

- Wróciłam! - krzyknęłam stawiając w końcu ciężki serwis na podłodze. Jak dobrze, że rodzice mają windę. Zdjęłam czarny płaszcz i tego samego koloru buty na obcasie i po raz kolejny podnosząc ciężką paczkę zaniosłam ją do kuchni.

- Córcia mamy problem. - zobaczyłam zdenerwowaną minę mojej mamy i spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.

- O co chodzi? - mam nadzieję, że nic takiego się nie stało.

- Melissa cały dzień siedzi w swoim pokoju i płacze. Byłam u niej dzisiaj rano, ale nic nie chciała mi powiedzieć. - westchnęłam.

- Może stresuje się swoim wielkim dniem? - odparłam podkradając kawałek ciasta z talerzyka.

- Być może, ale przyda jej się otucha. Pojedziesz do niej? - zastanowiłam się chwile, jak mam rozplanować wszystko, żeby wyrobić się ze wszystkim w czasie. Doszłam to wniosku, że jeśli dam radę to będę genialna.

- Pojadę do niej. Ale muszę w takim razie jechać do niej już o 16. Więc chodź ogarnąć te sukienki. - odparłam, po czym nie czekając nawet na mame poszłam do sypialni, gdzie na łóżku leżały nasze sukienki i pełno butów dookoła, bo moja mama jak zwykle nie ma pojęcia jakie dobrać. Ja ze swoją stylizacją nie miałam najmniejszego problemu.

Po ustaleniu w końcu szczegółów, znowu siedziałam w samochodzie i jechałam spotkać się z Melissą.

Dotarłam do hotelu, w którym pokój wynajmowali młodzi i po chwili byłam już u przyszłej bratowej. W pierwszej chwili jej nie rozpoznałam, jej wesoła zawsze twarz, wyrażała teraz strach i obawę, a oczy miała napuchnięte od płaczu. Wydaję mi się, że jej stan nie jest związany z jutrzejszym dniem. To musi być coś poważniejszego. Zaczęłam się szczerze niepokoić. Melissa na mój widok od razu mnie przytuliła i zaczęła ponownie płakać.

- Jak dobrze, że przyjechałaś. Nie mam z kim o tym porozmawiać! - łkała.

- Spokojnie już nie płacz. Nie wiem co się stało, ale na pewno da się temu jakoś zaradzić. - weszłyśmy do środka i usiadłyśmy przy stoliku kawowym. - Opowiadaj co się stało.

Claret NightOù les histoires vivent. Découvrez maintenant