Rozdział 12

2.7K 63 2
                                    

Powoli zaczęłam wybudzać się ze snu. Głowa mi niemiłosiernie pulsowała i do tego bolał mnie kręgosłup. Dlaczego śpię powyginana we wszystkie strony? Czuję się tak jakbym spała w samochodzie.

Gwałtownie otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam. Promienie słoneczne wpadające przez szybę raziły dzisiaj wyjątkowo intensywnie. Ponownie uchyliłam powieki i zrozumiałam trzy rzeczy.

Po pierwsze bolały mnie plecy, ponieważ ja naprawdę spałam w aucie. Po drugie jak ja się tutaj znalazłam? I po trzecie nigdy więcej nie tknę alkoholu.

Podniosłam głowę, którą opierałam do tej pory o szybę i przetarłam zaspane oczy. Rozejrzałam się po wnętrzu auta, od razu wiedziałam w czyim samochodzie jestem, to mnie nieco uspokoiło. W końcu lepiej, że jestem w Mustangu Adriena niż w jakimś zupełnie mi nieznajomym aucie.

Niestety mój spokój nie trwał zbyt długo.

W momencie gdy zaczęłam obserwować widok za oknem, zorientowałam się, że nie jest to podjazd przed moim domem, a stacja benzynowa. Mam nadzieję, że jak Hill wróci to będzie miał jakieś sensowne wytłumaczenie, dlaczego tu z nim jestem bo jeśli nie to nie ręczę za siebie.

Odpięłam pasy, które wrzynały mi się w klatkę piersiową i odwróciłam się w stronę tylnych siedzeń. Przy okazji walnęłam się głową o zagłówek.

- Kurwa. Ja to jednak jestem ułomna od zawsze. – potarłam czoło. I ponowiłam próbę wychylenia w stronę tyłu auta. Zauważyłam na jednym z siedzeń swoją czarną torebkę, po którą sięgnęłam. Usiadłam z powrotem na miejscu i zaczęłam szukać w niej szczotki do włosów, pomadki ochronnej oraz gumy do żucia.

Nie da się ukryć, że wyglądałam i czułam się jak gówno, więc musiałam chociaż z tym pierwszym zrobić cokolwiek. Spięłam włosy w luźnego koka i przejrzawszy się w lusterku samochodowym stwierdziłam, że nadal jest tragicznie, ale lepiej niż było.

Nagle drzwi od strony kierowcy się otworzyły i do środka wsiadł brunet.

- W końcu księżniczka się obudziła. Myślałem, że prześpisz cały dzień. – jak zawsze uśmiechał się w ten swój cwaniakowaty sposób. Miał czarne okulary przeciwsłoneczne, z którymi nie rozstawał się w takie dni jak dzisiejszy. Ubrany był w szary t-shirt i czarne spodnie. Wyglądał inaczej niż na wczorajszej imprezie, w przeciwieństwie do mnie. Ja miałam na sobie to samo co wczoraj i czułam się już naprawdę źle w tych ciuchach. Chciałam się przebrać jak najszybciej, niestety na razie nie miałam w co i gdzie.

- Dlaczego przyjechałeś ze mną na stację benzynową? Skoro widziałeś, że spałam w Twoim aucie to nie mogłeś mnie obudzić? Przecież poszłabym wtedy do domu.

- To nie wchodziło w grę. – podał mi butelkę z wodą i tabletki na ból głowy. – Trzymaj, przyda Ci się.

- Dzięki. – napiłam się wody i od razu połknęłam tabletkę, głowa mi zaraz eksploduje jeśli nic z tym nie zrobię. – Dlaczego to nie wchodziło w grę? – nie dawałam za wygraną. Chłopak odpalił silnik i wyjechał spod stacji.

- Ponieważ stacja to tylko przystanek, cel podróży jest inny.

- Jak to cel podróży? – zaczynam się złościć.

- Jedziemy do Kalifornii. – osłupiała wpatrywałam się na niego, miałam nadzieję, że żartuje. Niestety nie zaśmiał się ani nic, był całkowicie poważny i skupiony na drodze przed sobą.

- Że co? – Vanessa oddychaj. Zaczęłam liczyć w myślach do dziesięciu. To jedyny ratunek przed moim wybuchem.

- Czego w zdaniu 'Jedziemy do Kalifornii' nie zrozumiałaś? – zapytał udając głupka...albo nie wróć, on nie udaje tylko nim jest. A zaraz będzie jeszcze miał odcisk mojej dłoni na twarzy jak nie przestanie.

Claret NightWhere stories live. Discover now