Rozdział 23

1.8K 42 14
                                    

Dzisiaj wstałam wyjątkowo późno, bo dopiero przed 12.

Pierwszą moją czynnością jak każdego ranka było sprawdzenie wiadomości.

Jedna z nich była od Vivienne, która chciała się spotkać dzisiaj wieczorem u niej w domu, bo jak sama stwierdziła "jest sprawa wagi państwowej", oczywiście zgodziłam się bez wahania.

Jestem na prawdę ciekawa co takiego się wydarzyło. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że chodzi o Luka.

Drugą wiadomość dostałam od Aurory, która pisze, że z Min Joonem wszystko w porządku i wyjaśnili sobie kilka spraw, a później spędzili miło czas.

Można się tylko domyślić w jaki sposób.

Po sprawdzeniu wiadomości i portali społecznościowych miałam już odłożyć telefon na szafkę, kiedy przyszedł do mnie kolejny sms.

Na początek, gdy zobaczyłam od kogo jest wiadomość to nie dowierzałam.

Od razu uśmiechnęłam się do telefonu i z trzęsącymi się dłońmi, weszłam w ikonkę koperty.

Otworzyłam wiadomość od Si Woo.

Pyta się czy będziemy mogli porozmawiać za kilka godzin. Bez wahania odpisałam, że oczywiście, po czym zerknęłam na zegarek 12:15 czyli w Korei jest po 3 rano. Chyba ktoś tu nie może spać.

Kiedy odpisałam już na wszystkie wiadomości, nadszedł czas na to, abym w końcu zjadła śniadanie.

W tym celu poszłam do kuchni i postanowiłam zrobić sobie płatki czekoladowe z mlekiem, które uwielbiałam jeść jak byłam mała, zawsze sypałam ich tak dużo, że mleko całkowicie znikało z miseczki.

Po śniadaniu powinnam się ubrać, ale tak bardzo lubię swoją piżamę w biało-granatowe serduszka, że spędzę w niej dzisiaj cały dzień.

Ubiorę się dopiero przed pójściem do Vivienne, z którą jestem omówiona na 18.

***

- Co to za sprawa wagi państwowej? - zapytałam przyjaciółki od razu w wejściu, śmiejąc się.

- Tak, Ciebie też miło widzieć. - przewróciła oczami, następnie mnie przytulając. - Kawy?

- Jasne! - przeszłyśmy do salonu.

Usiadłam na jednym z foteli i rozejrzałam się dookoła. Ściany zdobiły przeróżne obrazy, które były dziełem mojej przyjaciółki. Vivienne od zawsze lubiła rysować, zawsze świetnie jej to wychodziło. Czasem zastanawiałam się nawet dlaczego wybrała studia prawnicze, zamiast studiów artystycznych. Ale jak to ona mówi, rysowanie jest jej pasją, nie musi być z zawodu malarką, aby to robić. Pokój zdobiły także wszelkiego rodzaju kwiaty, które Green wręcz uwielbia. Zawsze ma w wazonie świeże kwiaty.

Gdy przyjaciółka wróciła z dwiema filiżankami kawy, od razu się ożywiła.

- Nie wiem czy jesteś gotowa, żeby to usłyszeć. - powiedziała na wstępie, na co ja przewróciłam oczami.

- Weź już nie trzymaj mnie w niepewności, tylko powiedz co się stało. - przez chwilę nic nie mówiła. Zwróciłam uwagę na to, że się zarumieniła.

- Ja i Luke zostaliśmy parą. - wyrzuciła z siebie w końcu. Krzyknęłam ze szczęścia i zaczęłam się śmiać.

- Wiedziałam, że tak będzie! Mówiłam Ci! - szczerze się teraz jak głupia, ale na prawdę jestem szczęśliwa.

- Wiem, wiem. Ale sama wiesz jak było…- od razu przestałam być taka radosna i z poważną miną spojrzałam na przyjaciółkę.

- Vivienne…- westchnęłam. - Miałyśmy już nie wracać do tego idioty. Luke taki nie jest.

Claret NightWhere stories live. Discover now