¹⁸

4.1K 432 206
                                    

Seans właśnie się skończył i czwórka przyjaciół opuściła salę kinową, żywo rozmawiając.

— I co? Dalej myślisz, że było babskie? — spytał Lix, przypomniawszy sobie ściskającego jego rękę bruneta.

— Tak — odparł, starając się nie zniszczyć swojej opinii mrocznego dark emo ziemniaka bardziej niż już to zrobił. — Zresztą, to ty się do mnie tuliłeś.

— Bo Jeongin mnie straszył! On jest bardziej przerażający niż cały ten horror!

Na te słowa Yang trzepnął starszego w ramię. Swoją drogą, był tym typem człowieka, który potwornie bał się horrorów, ale i tak chciał je oglądać, dlatego zawsze robił to z przyjaciółmi. Zdarzył się jeden jedyny raz, kiedy sam włączył sobie The Ring i później prawie umarł ze strachu i obdzwonił każdego bliższego przyjaciela. Niefortunnie o godzinie drugiej w nocy, kiedy owe zdarzenie miało miejsce, większość okazała się spać. Jedynie Hyunjin od niego odebrał i musiał uspokajać rozedrganego chłopaka, żeby ten w ogóle był w stanie zasnąć.

— Jak ta mała słodka kulka może być straszna? — spytał, łapiąc policzek Jeongina w dwa palce, za co dostał po łapach.

— Nie dotykaj — warknął, próbując brzmieć groźnie, chociaż wyglądał mniej więcej jak rozzłoszczony szczeniaczek. Albo fenek.

— On zawarł pakt z szatanem. Jestem pewny, że sprzedał mu duszę — powiedział, chowając się za plecami Bina. Na jego nieszczęście, przez przysłaniającego mu widok Seo, nie zauważył schodka, na wskutek czego obydwaj wylądowali na posadzce.

— Ah, kurwa mać — syknął brunet, masując kolano. — Będziesz płacił odszkodowanie, chuju niemyty.

— Najpierw sobie zapłacę za protezę — jęknął w odpowiedzi, krzywiąc się z bólu i kurczowo trzymając kostkę obiema dłońmi. — Jezu, jak przyjebałem o róg tego schodka, o żesz w dupę, nie jest dobrze. Sos, chłopaki, wywieszam białą flagę i nigdzie dalej nie idę.

— Hamujcie słownictwo, dziecko was słucha! — rzucił pretensjonalnie Jisung, zakrywając uszy najmłodszemu, który jedynie przewrócił oczami.

Changbin powoli otrząsnął się po upadku i kucnął obok przeżywającego katusze Felixa.

— Możesz wstać? — spytał, podając młodszemu rękę, a ten prawie ochoczo ją przyjął i, z ogromną pomocą Changbina, udało mu się podnieść. Niewiele to jednak dało, bo zaraz po przeniesieniu ciężaru na bolącą nogę syknął z bólu i natychmiast ją uniósł, aby tylko nie miała kontaktu z kafelkami.

— Powtarzam, chłopaki, sos, odmawiam dalszych działań — stwierdził stanowczo. — Jeongin, to wszystko przez twoje szatańskie moce.

— Jasne. Ja tylko chciałbym powiedzieć, że go nie niosę — poinformował, unosząc ręce w geście podobnym do tego podczas napadu.

— Ja też nie! — wykrzyknął niemalże od razu Han, a wszystkie trzy pary oczu skierowały się w stronę Changbina, który skwitował całą sytuacje jedynie ciężkim, jak pewien Australijczyk, który zaraz miał znaleźć się na jego plecach, westchnięciem.

ily2 ↳changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz