✨⁵³✨

3.3K 369 290
                                    

Chłopcy siedzieli na dywanie przed świeżo ubraną choinką, którą udało im się przystroić tak, żeby wyglądała naprawdę znośnie. Chociaż światełka były krzywo zawieszone, bo żaden z nich nie był na tyle wysoki, żeby dosięgnąć do czubka, tak samo jak żaden z nich nie był na tyle mądry, żeby pójść po jakieś krzesło. Z tego samego powodu gwiazdka, która powinna być na górze choinki, znajdowała się gdzieś w połowie jej wysokości, stercząc w bok.

— Wiesz co, Changbin? Jestem z nas całkiem dumny — przyznał blondyn, upijając łyk ciepłej herbaty z cytryną, pomarańczą i goździkami.

— Ja też — przytaknął starszy. — Da się na to patrzeć i nie zwymiotować.

Felix pokiwał głową, pokazując tym, że zgadza się z opinią Seo.

Zapadła chwila ciszy, w trakcie której słychać było jedynie siorbanie gorącej herbaty przez obydwu chłopców. Nie trwała ona jednak długo, bo niecałą minutę później do ich uszu doszedł dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Mama Changbina weszła do domu z kilkoma siatkami zakupów, więc licealiści podnieśli się ze swoich miejsc, uprzednio odstawiając kubki na stolik kawowy w salonie i poszli do przedpokoju.

— Dzień dobry — powiedział uśmiechnięty blondyn, łapiąc jedną z siatek w ręce.

— Cześć, Felix — odpowiedziała mu kobieta, również się uśmiechając. — Changbin, weź te reklamówki i je rozpakuj, a ja pójdę popakować prezenty.

Czarnowłosy przytaknął i szybko wziął dwie reklamówki, kierując się do kuchni.

— Changbinnie — jęknął Felix — te zakupy są ciężkie.

Brunet westchnął.

— Co ty nie powiesz — odparł, stawiając siatkę na podłodze. — Nie marudź i bierz kolejną reklamówkę.

Lee niechętnie wykonał jego polecenie. Wcale nie chciało mu się nosić ciężkich toreb i zastanawiał się nad rzuceniem wymówki o byciu gościem, lecz przypomniał sobie, że jego przyjaciel i tak miałby gdzieś te słowa. Tak więc po prostu wykonywał swoją pracę w milczeniu.

Poszło im to dużo szybciej niż Felix się tego spodziewał. Myślał, że zajmie to zdecydowanie więcej czasu, a jednak nim się obejrzał siedział na krześle i obserwował, jak Changbin układa zakupy na odpowiednich półkach sam, bo stwierdził, że Lix tylko będzie mu przeszkadzał.

— Dobra, to już chyba wszystko — westchnął, odkładając mleko do lodówki. — Możemy iść obejrzeć jakiś film, jeśli chcesz.

Blondyn uśmiechnął się na tę propozycję.

— Okej — odparł i podniósł się ze swojego dotychczasowego miejsca.

Idąc do salonu, zatrzymali się przed samym wejściem do niego, w którym rodzicielka starszego musiała powiesić jemiołę, bo innego racjonalnego wyjaśnienia na jej obecność w tym miejscu nie mieli.
Changbin delikatnie złapał dłoń młodszego w swoją, przez co na jego twarzy pojawił się rumieniec w różanym kolorze. Seo lekko pociągnął go pod samą jemiołę i spojrzał prosto w oczy blondyna. Mimo że obydwoje czuli zawstydzenie, a policzki piekły ich niesamowicie, nie odwrócili wzroku. Felix, ignorując fakt, że ich dłonie pociły się ze stresu, dotknął miękkiego, rozgrzanego policzka starszego opuszkami palców i przybliżył się o kilka centymetrów. To samo zrobił Changbin, sprawiajac, że stykali się czołami. Australijczyk bardzo powoli i niepewnie, nie tracąc ciągłego kontaktu fizycznego z twarzą starszego, pokonał odległość miedzy ich ustami, łącząc je w bardzo subtelnym i niewinnym pocałunku, trwającym może dwie sekundy.

Stado rozwścieczonych motyli zaczęło próbę ucieczki z brzucha Changbina, a myśli Felixa zostały skotłowane, rozszarpane i poplątane w milion supłów, których nie był w stanie rozwiązać. Serca tej dwójki chyba nawiązały jakieś porozumienie, bo obydwa chciały połamać swoim właścicielom żebra i wyrwać się z piersi.

— To... uhm, co oglądamy? — spytał Felix, ignorując wszystkie nagromadzone w jego ciele uczucia.

Changbin uśmiechnął się delikatnie.

— Nie wiem jak ty — zaczął — ale ja właśnie oglądam jedną z najpiękniejszych osób na świecie.

Felix przewrócił oczami. Już wiedział, co Changbin czuł, kiedy rzucał swoimi słabymi podrywami i tylko utwierdziło go to w przekonaniu, że w najbliższym czasie nie przestanie tego robić.

— Ja nie jestem jedną z piękniejszych, tylko najpiękniejszą osobą na świecie, cwelu — poprawił go, zapominając o całej romantycznej atmosferze, którą stworzyli około minutę temu.

— Dobra, nie narzekaj i chodź oglądać ten film — odparł i, korzystając z faktu, że wciąż mieli złączone ręce, pociągnął go w stronę kanapy.

— Żółwie ninja? — spytał z nadzieją blondyn, a Changbin posłał mu półuśmiech.

— Mogą być żółwie ninja.

ily2 ↳changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz