⁴⁰

3.4K 378 94
                                    

— Felix, proszę cię, zależy mi, żebyś nie kiblował — jęknął zrezygnowany Changbin, kiedy blondyn cały czas mylił cechy romantycznej literatury i nie mógł spamiętać prostej ideologii epoki.
Jedyne, co jako tako umiał, to ramy czasowe, które akurat były najmniej potrzebne do dobrego napisania tego sprawdzianu.

— Ale to jest niemożliwe, żeby to umieć — odparł zmęczony tą całą nauką blondyn, a jego towarzysz westchnął cierpiętniczo.

— Skoro ja ciągle pamiętam, to chyba nie jest aż takie trudne — zauważył, na co w odpowiedzi otrzymał spojrzenie mówiące, jak bardzo Felix miał już dość.

— Bo ty jesteś mądry, a ja to po prostu ja — stwierdził, po czym, rezygnując z jakichkolwiek prób uczenia się, opadł ciężko na łóżko, na którym siedział jego przyjaciel.

— Felek, nie mów tak — powiedział spokojnym głosem i zaczął bawić się włosami młodszego. — To, że ciężej ci się czegoś nauczyć, nie znaczy, że jesteś głupszy.

Lee spojrzał na starszego z uniesioną brwią.

— Po drugie, ani koreański nie jest twoim pierwszym językiem, ani Korea ojczyzną, więc twój opór do nauki jest zrozumiały. — Changbin uśmiechnął się delikatnie, a perspektywa leżącego na plecach Australijczyka skłoniła go do podświadomego nazwania go aniołem. Wokół głowy chłopaka z powodu usadowienia pod światło utworzyła się jasna obręcz, przypominająca aureolę.

— Przeczytaj mi tą ideologię jeszcze raz — poprosił, a brunet od razu wziął książkę do ręki i podyktował chłopakowi zgodnie z formułką, której wymagała nauczycielka.

— Charakteryzuje się przede wszystkim twórczą myślą i kreatywnością, wiarą w uczucia i emocje, a nie w rozum co podważało całą wcześniejszą ideologię.

Felix zaczął mamrotać coś pod nosem, aż w końcu, zupełnie, jakby dostał olśnienia, niemalże wykrzyczał tę nieszczęsną ideologię.

— Jeju, Lixie! Wiedziałem, że dasz radę — ucieszył się czarnowłosy, na co otrzymał szeroki uśmiech na piegowatej twarzy blondyna i musiał przyznać, że lubił, kiedy właśnie taka mina u niego gościła. Zwłaszcza, że chłopak był po prostu atrakcyjny, a jego buzia nabierała naprawdę rozczulających rysów, gdy ukazywał rząd białych zębów w uśmiechu.

— Chcę nagrodę — powiedział młodszy, z wciąż uniesionymi kącikami ust.

— Co masz na myśli? — spytał, biorąc pod uwagę nagrody w stylu paczki pianek.

— Ppoppo?* — odparł, wskazując palcem na swój policzek.
Sam nie wiedział, czemu powiedział akurat to i właściwie bardziej żartował niż mówił na poważnie, ale po zobaczeniu delikatnych rumieńców na twarzy Changbina, całkiem zmienił nastawienie do owej nagrody.

Czarnowłosy nic nie odpowiedział. Jedynie, uważając by nie zrobić tego zbyt agresywnie, przekręcił głowę Felixa tak, aby miał dostęp do jego prawego policzka. Nachylił się lekko, a blondyn zaczął panikować.

— Naprawdę to zrobisz? — spytał z niedowierzaniem, chociaż wiedział, że kiedy Seo coś postanawiał, to z tego nie rezygnował.

— Nie wierć się — nakazał, po czym przylgnął wargami do miękkiego policzka Felixa. I to był dokładnie moment, w którym blondyn gwałtownie wciągnął powietrze i zakrył rozwarte w niemym krzyku usta dłonią.

Mimo, że ich pocałunek trwał około trzech sekund, to Lee mógł zdecydowanie nazwać je najlepszymi i jednocześnie najgorszymi w swoim życiu. Najlepszymi, bo jednak okoliczności i samo wykonanie zadania było zabawne, a do tego całkiem przyjemne. Natomiast najgorsze, dlatego że czuł się tak okropnie zażenowany, jak już dawno nie był.

— Masz miękkie policzki — rzucił Changbin, żeby nie siedzieli w całkowitej ciszy.

— A ty usta.

_______________
a/n: ktoś tu potrzebował romantyzmu w ich relacji, ale to wszystko na co mnie stać

*ppoppo (뽀뽀) – pocałunek w policzek; jest to kwestia którą Felix po tym legendarnym changlixowym momencie często powtarzał i pomyślałam, że bedzie bardziej felixowe niż zwykłe "buziak"

ily2 ↳changlixWhere stories live. Discover now