♡¹⁰⁰♡

2.9K 297 294
                                    

Walentynki, dzień znienawidzony przez większość singli, a przez zakochanych szczęśliwie obchodzony.
Przez ulice Seulu przechadzało się zdecydowanie więcej niż zwykle uroczych par trzymających się za ręce. Młodzi i starsi ludzie, którzy po uszy wpadli w sidła miłości, mogli celebrować swoje święto, jak tylko im się podobało. Wypad do kina, restauracji czy chociażby spacer po parku, a wśród nich wszystkich byli Changbin i Felix, idący przez jedną z mniejszych uliczek z kubełkiem pysznego, smażonego kurczaka. Jeszcze żeby byli spokojni, ale nie! To nie ta bajka. Oni musieli jak zwykle narobić hałasu, bo nie dość, że najpierw kłócili się, kto będzie trzymał ich kolację, to później Felix postanowił uskuteczniać parkoura, który skończył się upadkiem twarzą prosto w brudny śnieg zmieszany z błotem.

— Gratulacje, Felcia, teraz będziesz cały mokry i zmarzniesz bardziej niż powinieneś — powiedział Changbin, stając nad młodszym z wyciągniętą ręką. Oczywiście w drugiej trzymał papierowy kubełek.

— No co ty, nie zauważyłem — odparł sarkastycznie rudowłosy, wycierając twarz ze śniegu. Albo może bardziej błota? Cokolwiek by to nie było, Lee w końcu wstał z pomocą starszego i otrzepał się jak mógł. A niezbyt mógł, bo większość niegdyś białego puchu zdążyła juz wsiąknąć w jego ubrania.

Po jakichś 10 długich minutach, przepełnionych narzekaniem Felixa na zimno, udało im się dotrzeć do domu Changbina. Zaraz po wejściu do środka, rudowłosy dostał od starszego dresy, a w chwili, gdy poszedł do łazienki, Seo szybkim krokiem udał się do swojego pokoju, żeby sprawdzić, czy pewna bardzo ważna rzecz dalej się tam znajduje. Na szczęście wszystko wydawało się być na miejscu, więc z powrotem schował tajemniczy przedmiot pod poduszkę i wyjął pudło z płytami, aby mogli wybrać film.

Trzy, może cztery minuty później do pomieszczenia wszedł Felix w dresach starszego i dziękował bogu, że ten nosił o rozmiar większe ubrania, bo inaczej mogłoby mu być w nich dość ciasno.

— Wrzuciłem te brudne spodnie do prania, najwyżej oddasz mi je kiedy indziej — poinformował, wskakując na miękkie łóżko.

— Ty się chyba za komfortowo tu czujesz — stwierdził brunet, kładąc karton przed swoim chłopakiem, po czym sam usiadł obok. — Kto to widział, żebym ja ci prał ubrania. Może frytki do tego?

— O właśnie, frytki — odpowiedział, całkiem nie zwracając uwagi na poprzednią część wypowiedzi starszego, a następnie sięgnął po kubełek stojący na biurku. — Bon appetite mi amore.

— Czekaj, najpierw pomóż mi wybrać film — powiedział Changbin, łapiąc nadgarstek młodszego podczas jego drogi do kurczaka.

— O Jezu, mi to jest obojętne, możesz wziąć Króla Lwa — odparł, próbując za wszelką cenę dostać się do pysznego jedzenia, którego zapach pobudzał jego ślinianki.

— Okej, ale nie rycz jak Mufasa umrze — ostrzegł rudowłosego Seo, na co młodszy mruknął tylko ciche "mhm".

Cóż, mimo zapewnień i tak się popłakał, chociaż zawzięcie starał się wmówić Changbinowi, że było inaczej.
Natomiast ich kurczak zniknął jeszcze przed połową filmu, przez co obydwaj byli niepocieszeni.

W końcu na ekranie pojawiły się napisy końcowe, więc Seo wyjął płytę z laptopa i schował ją do opakowania.

— Oglądamy coś jeszcze? — spytał Felix, patrząc na wielki karton z płytami CD.

— Uhm, w zasadzie, to mam ci coś do powiedzenia, Felcia — wyznał brunet, po czym sięgnął pod poduszkę i złapał niewielkie, białe plastikowe pudełko po czym schował je za plecami, bo miał za małe kieszenie.

Lee spojrzał na niego nieco zaskoczony, a gdy Changbin uklęknął i wystawił przed siebie pojemniczek z napisanym markerem "ily", oczy całkiem wyszły mu z orbit.

— Lee Felix, jesteś najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać. Nie żałuje ani jednej sekundy spędzonej z tobą i nigdy się to nie stanie. Kocham w tobie każdą pojedynczą rzecz i nie wiem, jak beznadziejny musiałby być mój świat bez ciebie. Proszę, przyjmij całą moją miłość i, no wiesz... wyjdź za mnie?

I w tym momencie Felix parsknął śmiechem.
W środku pudełka trzymanego przez Changbina był okrągły, cebulowy chrupek, który miał być tanim zamiennikiem pierścionka zaręczynowego.

— Mogę t-to zjeść? — spytał rudzielec, sięgając po chrupka i próbując opanować śmiech, co kiepsko mu wychodziło.

— Nie! Felix, to pierścionek zaręczynowy, jak możesz chcieć go zjeść? — odparł oburzony postawą Australijczyka Changbin.

Drugi z kolei jedynie przewrócił oczami, po czym założył chrupka na serdeczny palec.

— Ty chciałeś zjeść nasze dziecko — powiedział Felix pod nosem, nie chcąc rujnować i tak nieistniejącej romantycznej atmosfery.

— Co mówisz? — spytał Koreańczyk, widząc młodszego mamroczącego coś do siebie.

— Nic, nic, tylko utwierdzam się w przekonaniu, że mam najgłupszego chłopaka na świecie — odparł z uśmiechem, patrząc na Changbina, który zdążył juz wstać z podłogi. Ten również uniósł kąciki ust do góry, po czym złożył na ustach Felixa delikatny pocałunek przepełniony ogromną ilością adoracji i miłości, co dotarło aż do zdecydowanie zbyt szybko bijącego serduszka młodszego.

— Narzeczonego, złotko.

______________
a/n: ale to zakończenie ssie o mój boże przepraszam
ale spokojnie pomęczę was jeszcze epilogiem i q&a

ily2 ↳changlixWhere stories live. Discover now