²⁵

3.7K 407 38
                                    

— Felcia, uważaj — zwrócił się do młodszego brunet, kiedy ten, lekko pijany, przepychał się miedzy ludźmi w klubie.

Swoją drogą, Lixowi udało się namówić go na dwa drinki, co było nielada wyczynem.

— Oj, przymknij się — odparł, dalej idąc przed siebie i ciągnąc Seo za rękę. — To tylko obcy ludzie z klubu.

Changbin westchnął. Ustawienie blondyna do pionu w tym stanie graniczyło z cudem.

— Czy możesz mi chociaż powiedzieć, dokąd idziemy? — spytał, rezygnując z prób sprzeciwu.

Changbin znowu zaczął się zastanawiać, czemu zgodził się na przyjście tutaj. Było głośno, tłoczno i duszno, co ani trochę nie podobało się brunetowi. W dodatku, musiał latać wszędzie za pijanym Felixem, bo nigdy nie wiadomo, co ten idiota mógł odwalić. Zwłaszcza, że do robienia głupich rzeczy wcale nie musiał pić.

— Na balkon. Tu jest za dużo świadków — odparł nieco niewyraźnie blondyn, a Seo, mimo że powinien zaniepokoić się, co chłopak zamierzał zrobić bez "świadków", to pomyślał najpierw o komforcie swoim i Felixa, bo jednak na zewnątrz było zdecydowanie za zimno na, ot takie, wyjście sobie spoconym z gorącego pomieszczenia na zewnątrz.

— Lix, stój. Przeziębisz się bez kurtki. — Zatrzymał się, zmuszając blondyna do zrobienia tego samego.

— Nie marudź, idziemy i koniec — uparł się Lee, co znaczyło, że dalsze sprzeciwy nie miały najmniejszego sensu.

Brunet westchnął, godząc się z nadchodzącym katarem i ewentualną gorączką, idąc za prowadzącym go do wyjścia na balkon Felixem.

Chwilę później młodszy pchnął szklane drzwi, a mroźne powietrze uderzyło w ich twarze i odkryte ramiona blondyna, co ani trochę go nie zniechęciło do przekroczenia granicy między ciepłym i dusznym klubem, a lodowatym wiatrem hulającym na dworze.

— Zamarznę przez ciebie — jęknął niezadowolony Seo, po czym potarł dłońmi o siebie. Zaraz został przyciągnięty do kilka centymetrów wyższego od siebie chłopaka i zamknięty w szczelnym uścisku jego ramion.

— Lepiej? — mruknął chłopak, a Changbin mu przytaknął, czując jak ciało Felixa trzęsie się z zimna, chociaż wydawało się, że wcale nie zwracał na to uwagi.

— Czemu tu jesteśmy? — zadał pytanie, które kłębiło mu się w głowie od otworzenia drzwi.

Lee westchnął, po czym odsunął się od bruneta, który w tym momencie dostał gęsiej skórki z zimna.

— Po prostu, wiem, że nie lubisz takich miejsc i poszedłeś ze mną, żebyśmy spędzili razem trochę czasu, a ja cały wieczór bujałem się z tymi wszystkimi "cool ziomkami", więc no wiesz... przepraszam — wyrzucił z siebie, biorąc oddech jedynie przed ostatnim słowem, a następnie posłał starszemu przepraszający uśmiech.

— Nie wierzę, że sam na to wpadłeś — przyznał szczerze, a Felix wzruszył ramionami. Tak naprawdę, Jisung musiał mu to uświadomić i bardzo subtelnie zasugerować, żeby go przeprosił.

— Możliwe, że skorzystałem z niewielkiej pomocy przy sklejeniu faktów do kupy, ale możemy to pominąć — powiedział, a Changbin jedynie pokręcił głową z uśmiechem i wrócił do tulenia blondyna.
Może i olewał go prawie cały czas, ale biorąc pod uwagę ilość materiału, którą zdobył do szantażu i późniejszego oglądania ich z głupim uśmiechem na twarzy oraz to, żd blondyn przyszedł i specjalnie wziął go w miejsce, gdzie mieli trochę więcej prywatności i przeprosił, nie miał innego wyjścia jak mu wybaczyć.

— Potrzebujesz jakiejś rekompensaty za to okropne traktowanie? — spytał z przesadnym przejęciem, a Bin cicho się zaśmiał.

— Po prostu wejdźmy do środka, bo umrę z zimna.

________________
a/n: będzie jeszcze druga część tej dzikiej biby

ily2 ↳changlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz