Rozdział 14 (3 i ostatni maratonu)

1.2K 57 1
                                    

Noah

-Panie doktorze co się z nią dzieje?- pytam zmartwiony.

-To wszystko przez tą ranę- odpowiada- nie goi się tak jak powinna. Przez ten cały czas już dawno nie powinno jej być, a ona się nawet nie zaczęła zasklepiać, muszę wykonać dodatkowe badania krwi, żeby stwierdzić dokładniej co jej jest.

-Dobrze niech pan robi co potrzeba.

Doktor posyła mi smutny uśmiech i wychodzi z gabinetu. Nie mam pojęcia już co mam robić. Przez chwilę miałem nadzieję, że się już obudziła i będzie wszystko dobrze, ale jak to się mówi nadzieja matką głupich i właśnie to się sprawdza.

Muszę dorwać tego bydlaka. Nie podaruję mu tego co zrobił z Ami.

Z tą myślą wstałem, dałem buziaka w czoło dziewczynie.

-Niedługo wrócę skarbie- powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Zbiegłem na dół niezauważony, no w sumie tak myślałem, aż za mną nie usłyszałem jak ktoś wychodzi z kuchni.

-A gdzie ty się wybierasz?- zapytał Alfa.

-Idę pobiegać- odpowiadam.

-Tylko? Czy masz w planach coś jeszcze?

Zacząłem się zastanawiać czy on nie potrafi czytać ludziom w myślach.

-Tak masz racje Alfo... chcę znaleźć tego wilka, który pogryzł Ami. Nie mogę wytrzymać, że ona leży nieprzytomna, a on sobie żyje spokojnie.

- Noah jak przyszły Alfa nie możesz patrzeć tylko przez pryzmat złości czy nienawiści, powinieneś dbać o stado i o swoją przeznaczoną. Odpuść i tak już go szukaliśmy.

-Może i ma pan rację... ehh... to przynajmniej pójdę pobiegać, może trochę ochłonę.

-Dobrze, idź, ale nie zrób żadnej głupoty.

Skinąłem głową, że się zgadzam i wybiegłem na dwór.

Skierowałem się na tyły domu. Stanąłem na środku polanki pochłaniając promienie słoneczne zacząłem się przemieniać. Kości zaczęły się przestawiać i po chwili stałem już na czterech łapach.

Mój wilk przejął nade mną kontrole. Pobiegłem do lasu. Gałązki pękały pod naporem moich łap. Czułem wiatr w futrze. Moje wyczulone zmysły zaczęły odbierać najróżniejsze bodźce dookoła mnie. Pajączek wił swoją nić, jakaś wiewiórka zbierała orzechy powoli przygotowując się na zimę.

Biegłem i biegłem nie czując zmęczenia. Moje mięśnie pracowały na najwyższych obrotach niosąc mnie coraz dalej i dalej od domu głównego.

Po kilku kilometrach wyczułem jakiś dziwny zapach. Bardziej smród. Chwila poznaję go. To ten wilk co zranił Amelię.

~Nie Noah. Wiem, że chciałbyś ją pomścić, ale pamiętaj co mówił Alfa-upomina mnie mój wewnętrzny wilk.

~Masz rację, ale... on jest tak blisko...

~Nie daj się, dasz radę.

Zatrzymuję się gwałtownie i zawracam.

Robię to dla Ciebie Alfo, ale ten pchlarz jeszcze mnie popamięta. Myślę i biegnę w stronę mojej księżniczki.


♦♦♦♦♦♦

Koniec na dzisiaj, następny rozdział już niedługo.

Do napisania! ♥

Dziecko księżyca (Zakończone)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ