Rodzic...?

130 5 0
                                    

        Miałam zabawić Pana... zrobił to specjalnie, chce mnie sprawdzić. Ubrałam się w to co leżało na łóżku, zrobiłam makijaż i czekam. Ciekawe co przeżywa mama ? Michael... tęsknię za nim. Cóż los chciał, żebym była tu. Usłyszałam pukanie, momentalnie drzwi się otworzyły i... no właśnie co, a raczej kto w nich stał. Widziałam wielki bukiet róż, który zasłaniał mężczyznę. 

       - Przepraszam... mam nadzieję, że nic Ci nie zrobił. - mężczyzna obniżył bukiet, a  mi momentalnie pojawiły się łzy. To nie możliwe... bo jak ? Od tego czasu minęło tyle lat... Mój ojciec we własnej osobie. 

      - Wyjdź ! Słyszysz... jak mogłeś mnie zostawić! Potrzebowałam taty ! Potrzebowałam Cię, a ty z dnia na dzień mnie zostawiłeś ! A teraz co ! Wyjdź  ! 

      - Przepraszam... - wyszedł kładąc bukiet na podłodze. Jak ? Wybiegłam za nim, aż na sam dół domu. Stał rozmawiając z Panem. Nie obchodziło mnie o czym rozmawiają. Po prostu zaczęłam mu wygarniać jak ciężko mi było, jaka była mama, jak zmieniło to moją rodzinę. On stał i patrzył. 

       - To nie tak, że chciałem Cię zostawić ! Wiem, że jedno przepraszam nie wystarczy ! Może kiedyś mnie zrozumiesz... jak zostaniesz już tą królową ! Urodzisz dziecko i wtedy zobaczysz, że chciałabyś być zwykłą kobietą! 

     - Odpowiedz na jedno pytanie! Dlaczego ! - no kurwa dlaczego !

        Wyszedł trzaskając drzwiami. Znów mnie zostawił... 

    - I co dalej chcesz się ze mną pieprzyć ?! Z taką rozmazaną, brzydką mną ! - mężczyzna popatrzył ze współczuciem... to był pierwszy raz jak zauważyłam w jego oczach jakiekolwiek uczucia. 

      -Nie, nie chcę. Idź do pokoju, ogarnij się do kolacji. - zamiast się ogarniać po prostu się położyłam  i płakałam. Jak mógł... znów... znów to samo. 

* * * 

       Obudziłam się, ale to nie był już ten sam pokój, w którym spałam. W pierwszej chwili nie zauważyłam i nie poczułam, że obok mnie leży mężczyzna. Odwróciłam się tyle na ile mogłam, żeby zobaczyć z kim spałam. Wtulony we mnie, smacznie pochrapywał przez sen nikt inny niż Juan. Ten obrazek z rana zapamiętam na dość długo. 

       - Kochanie wstałaś już ! - powiedział z chrypką w głosie, nie otwierał oczu, jego ręce szczelniej mnie objęły i przyległam do niego. Było mi tak dobrze, od czasu porwania, nie czułam nic lepszego. Dziwnie... czułam się przy nim bezpieczna. 

       - Wstałam... dlaczego tu śpię ? Gdzie jestem ? - popatrzyłam na ręce obejmujące mój brzuch... słodki obrazek ze zdjęć... 

       - Śpisz ze mną i u mnie. Już Cię nie puszczę. - poczułam jego ciepłe usta na mojej szyi. Mimowolnie się uśmiechnęłam. 

      - Głodna jestem... chodź lub mnie wypuść. - chłopak zaczął się śmiać. 

      - Nie słyszała księżniczka moja... ja Cię nie puszczę. Zaraz Ana nam coś przyniesie.  

*   *  * 

       Juan poznał moją historię, taką prawdziwą nie tą z gazet. Sam wychowywany był przez mamę, bo ojciec uciekł od roli rodzica. 

       - Saro ja jadę coś załatwić. Cały dom dla ciebie, gdyż Any nie ma. Będę gdzieś za dwie godziny. - dostałam jeszcze buziaka i uciekł do załatwiania ważnych spraw. Co ja będę robić. Włączyłam telewizor... zobaczyłam to... oni mnie szukają, mama, Michael... stoją i płaczą, chcą pomocy. Ja siedzę i nie czuję nic, pustka. Czy moja miłość do Michaela się wypaliła... czy miłość to była ? Brakuje mi ich... ale nie chcę wracać bez Juana. Coś w nim jest, co muszę odkryć. Michael to był przyjaciel i nim jest, ale wiem, że popełniłam błąd... Poszłam wziąć długą kąpiel... z winem i zapachem truskawki wokoło. 

       - Sara ! - wyskoczyłam w samym ręczniku na dół domu. Juan już wrócił. 

       - Brałam kąpiel... co Ci się stało !  - twarz Juana była w krwi, miał rozcięty łuk brwiowy, usta... jego nos był siny, opuchnięty.

        - Nic... mała sprzeczka. Ana nikt się tu nie dobijał ? - coś mi tu nie gra... 

        - To nie wygląda na małą sprzeczkę ! Any nie ma ! Kto Cię pobił i dlaczego miał tu przyjść ?! Juan jedziesz do szpitala! - zdenerwowana całą sytuacją zapomniałam o ręczniku, który leżał na podłodze. 

        - Nic mi nie jest. Chociaż mogłabyś mnie nie kusić... bo czasem spodnie robią się ciasne i to boli. A teraz tak właśnie jest. Idź się ładnie ubierz, zejdź i porozmawiamy. - spalam się ze wstydu... biegnę do góry, choć słyszę głośny śmiech i kroki za mną. Co ja zrobiłam... 

        - Wiesz zmieniłem zdanie... 


Princessa ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now