Koronacja

97 5 0
                                    

          Mijały dni... a ja nadal nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości. Czuję straszną pustkę, bo chyba go naprawdę straciłam. Mama zgodziła się, żebym na razie nie chodziła do szkoły. Nie mam siły wstawać, udawać, jeść, nie mam siły na nic... nic mi się nie chce. To nie ma sensu bez niego. Juan wprowadził w moje życie wiele zmian. Gdzie popełniłam błąd, kiedy związałam się z nim tak silnie, kiedy go pokochałam, kiedy do mnie wróci ? Do pokoju weszła uśmiechnięta mama, lecz gdy zobaczyła mnie jej mina uległa zmianie. 

       - Saro... kochanie tak trzeba było postąpić, jeszcze mi podziękujesz, że uwolniłam Cię od tego chłopaka. A teraz idź się ogarnij, dziś wielki dzień. - nie, nie ma żadnego wielkiego dnia. 

       - Nigdzie nie idę. Nie znasz go ! Nigdy Ci nie podziękuję, rozumiesz... nie za to jak mnie to boli. Gdzie byłaś wcześniej ? Kiedy go jeszcze nie kochałam ? No gdzie ? - nie potrafi odpowiedzieć. Tak też myślałam. 

        - Kochanie wiem, że Cię boli. Podziękujesz. Wstawaj ! Zaraz przyjdzie Marta, nowa pomoc. - wiedźma... 

* * * 

        Okazało się, że za dwa dni mam zostać królową... suuuuper. Kiedyś może bym się cieszyła, dziś jest inaczej. Próby, przymiarki, próby, rozmowy i jeszcze raz próby. Mama za wszelką cenę chce mnie podnieść na duchu. 

         - Mamo... daj mi odpocząć. Obiecuję wrócić do koronacji, wyjadę tak na jeden dzień... proszę.  - mama zaczęła się ze mnie śmiać, kręcąc głową przecząco. 

         - Sara nie. To musi być dopracowane w najmniejszym szczególiku, a tobie wyjazdy w głowie. Dziecko przestań być dziecinna. - aha kochana. 

         - Widzisz jak ja wyglądam ?! 

         - Zmień podejście ! Zapomnij ! On nie wróci ! 

         - Jak możesz ? Nie widzisz, że mnie to boli... chcę odpocząć. Proszę o jeden dzień czy to tak dużo ? - zmieniłam ton na znaczni łagodniejszy, ale kolejna wiedźma nie dawała za wygraną. 

          - Saro pojedziesz, gdy będziesz już królową, teraz zapraszam na przymiarkę już ostatni raz. - już się z nią nie kłóciłam, bo po co. Ona i tak nie zrozumie co ja czuję. 

*  *  * 

          Dziś dzień koronacji... nie czuję nic. Myślałam, że będę się stresować, ale nie. Jestem już po fryzjerze, makijażystce, czas na suknię, a dopiero 12... dobra za godzinę musimy być w kościele. 

      Szczerze ta suknia do mnie nie pasuje, ale czy mam coś do powiedzenia

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

      Szczerze ta suknia do mnie nie pasuje, ale czy mam coś do powiedzenia... niestety nie. Ubrana, czas jechać. 

*   *   * 

       Pod katedrą już stoi wielki tłum reporterów, dziennikarzy, gapiów i moich przyszłych poddanych. Ale sam budynek zapiera dech w piersiach.

 Ale sam budynek zapiera dech w piersiach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

             Czas zacząć to całą szopkę. Udawany uśmiech... i wysiadam. Obok mnie od razu pojawia się mama. Wszyscy krzyczą coś niezrozumiałego, blaski fleszy, ja nadal udaję szczęśliwą. Wchodzimy do świątyni i nagle nastaje cisza... budynek jest zapełniony po same brzegi. Rozglądam się i uśmiecham do wszystkich. Nagle zatrzymuje się mój świat... on tu  stoi, tuż przy mnie. Twarz mamy od razu rysuje nienawiść. 

           - Wyjdź i nie rób już jej mętliku w głowie, za dużo przez ostatnie tygodnie przeszła, przez Ciebie, masz tu czelność przychodzić jak gdyby co. Za kogo ty się uważasz ? - matka głośnym szeptem skarciła Juana, który się bezczelnie uśmiechał. 

         - Twoja córka sama potrafi wybrać mężczyznę życia. Nie potrzebna jej mama. Uważam, że muszę być przy niej, bo ty jej nigdy nie rozumiałaś. Myślisz, że ze mną było inaczej ? Jestem człowiekiem z uczuciami, chociaż na takiego nie wyglądam. Kocham Sarę ! - mama popchnęła mnie do przodu, nie komentując zachowania Juana... 

         - Ten chłopak Saro ma nierówno pod sufitem. Nie rób głupstw. - przytuliła mnie i poszła na swoje miejsce. 

          Powtórzyłam słowa przysięgi, każdy się zgodził, mam berło i koronę. Po krótkiej przemowie mamy, ruszyliśmy wraz z gwardią do wyjścia. Szukałam go wzrokiem, ale nie było go w miejscu gdzie był. Poczułam się znów źle... korona mnie nie zmieni, ja będę do niego coś czuć, przed tym nie ucieknę. 

*   *  * 

         Bal... po prostu "najlepsza" impreza, zero alkoholu, sztywno, nudno, muzyka klasyczna... mam dość i ten mój uśmiech. Michael trochę się wobec mnie zmienił co też boli, ale dziś dotrzymuje mi towarzystwa. Zaraz północ... czyli toast. Jeden ze strażników idzie w naszą stronę... 

          - Dobry wieczór Wasza królewska mość... jakiś mężczyzna pragnie z Panią porozmawiać, tylko nie ma zaproszenia. Nie mogę Pana wpuścić, co mam Panu przekazać? - nic... idę z nim porozmawiać, wiem, że mi nie wypada wychodzić. Raz się żyje, a mnie pięć minut nie zbawi. Wychodzę ze strażnikiem przed pałac i widzę nikogo innego niż Juana opierającego się o swoje auto. Od razu do niego podbiegam i rzucam się mu na szyję. Tak bardzo tęskniłam... 


Princessa ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now