Gość

102 2 0
                                    

            Jedziemy po wyszukanego przeze mnie psiaka... kocham zwierzątka. Dotychczasowy właściciel szczeniaka mieszka 40 kilometrów od naszego domu, więc wyruszyliśmy z samego rana. Tak się cieszę. Juan oczywiście był przeciwny temu, żebym pojechała razem z nim... ale potrafię negocjować. 

             - Jesteśmy na miejscu... może zostań w aucie. Nadal jesteś poszukiwana, kochanie nie chcę Cię stracić. - może ma racje, zostanę. 

              - Ok idź sam, wracaj szybko z niuniem. Juan nazwiemy go Marshall. - chłopak pokiwał głową śmiejąc się ze mnie... wczoraj przyłapał mnie na oglądaniu bajek. 

*   *  * 

            Mały dalmatyńczyk o imieniu Marshall szybko oswoił się z nowym otoczeniem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

            Mały dalmatyńczyk o imieniu Marshall szybko oswoił się z nowym otoczeniem. Biega po całym domu i podwórku.  Ana przyniosła mi wypowiedzenie tłumacząc się, że zmieniłam Juana i nie chce się wtrącać w nasze życie. Nasza relacja z nią była skomplikowana...  Wiem, że żywiła uczucia wobec mojego chłopaka.  Była gosposia poprosiła mnie pierwszy raz o pomoc w pakowaniu jej rzeczy. Nie było zbyt dużo kartonów, lecz samej zajęło by to o wiele więcej czasu.  Wyszła na zawsze z mojego życia. Poczułam ulgę i szczęście, kobieta była powodem kilku napiętych chwil między mną a Juanem. Często robiła mi na złość robiąc z siebie ofiarę.  Usłyszałam pukanie do drzwi... co mnie zdziwiło, bo zwykle brama wjazdowa jest zamknięta, może Ana czegoś zapomniała albo Juan zapomniał kluczy. Otworzyłam drzwi i zamarłam... tuż przede mną stali Michael, mama, funkcjonariusze i Leonardo. Oczywiście rodzicielka rzuciła mi się na szyję płacząc... bełkotała coś niezrozumiałego pod nosem. 

        - Witam... - nie skończyłam mówić, a "goście" wtargnęli do domu. I co ja teraz zrobię. 

        - Sara... tak tęskniłem, wszyscy tak bardzo się bali, że Cię straciliśmy na dobre. Myśleliśmy już, że się kochana nie odnajdziesz. - gdzie jest Juan... wyszedł na spacer z pupilkiem, muszę go ostrzec, bo go aresztują. 

        - Mamo mogę Cię prosić na rozmowę w cztery oczy ? - kobieta pokiwała twierdząco głową i poszłyśmy do kuchni. Co ja mam jej powiedzieć ? Prawdę, zakochałam się w moim porywaczu... 

       - Kochanie tak bardzo tęskniliśmy... 

       - Przestań... muszę z Tobą porozmawiać. Mamo, ja nie mieszkam tutaj sama. Mieszkam z mężczyzną, którego kocham. Nie wyjdę za żadnego Leonarda, bo jest Juan. Zaraz przyjdzie, nikt ma nie zrobić sceny... że mnie porwał, że mnie zmusił, bo tak nie jest. Jesteśmy już prawie pół roku razem... Wrócimy do pałacu, jeśli chcesz o to zapytać. - moją wypowiedź przerwało głośne szczekanie psa. Wybiegłam z kuchni, a będąc przy moim chłopaku wskoczyłam na niego.  

       - Kurwa, znaleźli Cię...  Saro zawsze, ale to zawsze będę Cię kochał. - Juan mnie pocałował i poczułam jak mokra ciecz łaskocze mój policzek. Kto by pomyślał, że z takiego twardego mężczyzny popłyną łzy. 

      - Kochanie powiedziałam mamie, że chcę być z Tobą. Mam nadzieję, że zrozumie.  Wrócimy do pałacu... ? Muszę być wreszcie królową, a ty będziesz królem. Juan... - chłopak zesztywniał, napiął wszystkie mięśnie... 

      - Sara... jaki pałac... jaki król ? Wiem, że jesteś księżniczką, ale... myślałem... ty się tego wyrzeczesz ? Saro odpowiedz... - Juan posmutniał, a moje serce pękało... co mam wybrać miłość czy rządy... 

       - Juan od dziecka przygotowywano mnie do objęcia tronu... Kocham Cię, ale... oni ode mnie tego oczekują. Nie rób mi tego, to wcale nie jest takie trudne jak myślisz... Proszę kochanie ! - mama złapała mnie za rękę i wyprowadziła z "naszego" domu. Szarpałam się i krzyczałam już sama siebie nie rozumiałam... Czułam się tak jakby ktoś wyrwał mi serce, mój świat, który tworzyłam po "ucieczce" od tej królewskiej rzeczywistości ucieka... Juan, Marshall zostają tutaj. A ja... ja wracam do bycia idealną. Matka wepchnęła mnie do limuzyny a sama usiadła koło Ernesta, który o dziwo prowadził... z piskiem opon opuściłam moją miłość. Zaczęłam płakać,  nie chciałam ich zostawiać, obraz zaczął mi się rozmazywać i nastała ciemność i cisza. 

*   *   * 

          Obudziłam się w moim starym pokoju, podpięta pod różne kolorowe kabelki. Nikogo koło mnie nie było, poczułam pustkę, znów nikomu nie byłam potrzebna, znów zostałam sama... a moja wada serca w tym nie pomagała. Juan, dlaczego mi to zrobiłeś... może zbyt szybko mu to powiedziałam, miał zdecydowanie za mało czasu na podjęcie decyzji.   Wstałam chwiejnym krokiem i puściłam muzykę... może ona mnie zrozumie. Położyłam się ponownie w łóżku, wzięłam telefon i zobaczyłam jego, takiego uśmiechniętego. Poczułam łzy w oczach, pozwoliłam, żeby sobie poleciały po opuchniętych policzkach, ustach, powiekach. Nie mam siły udawać, że nic nie czuję... bo to mnie wykończy. Kocham go, tak bardzo go kocham. 

 

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Princessa ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now