3 - Dwie kawy i masa pracy

1.5K 150 87
                                    

Słońce było w zenicie, gdy podekscytowany Dazai siedział na krawędzi dachu jednego z jokohamskich budynków i rozglądał się dookoła w zniecierpliwieniu. Chciałby powiedzieć, że gwiazda przyjemnie ogrzewała mu twarz, powodując miłe uczucie ciepła oraz spływające na niego falami ukojenie, które odrywało go od codziennych trudów, wypełniając zastygłe serce niezachwianym spokojem. Niestety nie mógł pochwalić się takimi wrażeniami, gdyż nie odczuwał ani gorąca, ani zimna. Temperatura, niezależnie od tego, czy kąpałby się w rzece lawy, czy tarzał w śnieżnych zaspach, była dla niego taka sama, choć dla wszystkich istot, które nie były Żniwiarzami, jego skóra emanowała nieprzyjemnym chłodem.

A mimo to zdołał poczuć ciepło. Jakimś cudem przyjemne uczucie, nadchodzące wraz z ludzkim dotykiem, przebiło się przez tą chorą martwotę jego zmysłów i obdarzyło jego umysł swoim błogosławieństwem. Było to tak miłe, niecodzienne i niespodziewane, że zajmowało głowę Boga Śmierci nieustannie, odkąd tylko zaznał go ostatni raz. Nie mając za dużo obowiązków jak na ten dzień, spędził już niemal jego połowę na siedzeniu i wypatrywaniu Chuuyi Nakahary w miejscu, w którym się rozstali.

Gdy jednak chodzenie w tę i we w tę po krawędzi dachu, zwisanie z niego czy też rzucanie kamieniami tuż pod nogi przypadkowych przechodniów i doprowadzanie ich niemal do zaszczytnej przynależności do spisu dusz zaczęło go porządnie nudzić, Dazai zeskoczył z budynku, lądując na ziemi z gracją, choć w kiepskim humorze. Westchnąwszy ciężko zdecydował się ruszyć w stronę, w którą rudzielcowi było tak spieszno ostatniej nocy, licząc na to, że może przypadkiem znów na niego wpadnie.

Mijając po drodze idącą z nosem w telefonie dziewczynę, zajrzał jej przez ramię, chcąc sprawdzić godzinę. Było parę minut przed czternastą. Chuuya nie wyglądał dobrze, gdy się rozchodzili, toteż mógł wstać całkiem niedawno. Osamu podejrzewał, że cokolwiek mu się stało, musiał to odespać, a w każdym razie ten czyn był chyba najrozsądniejszy w takiej sytuacji. Pytanie tylko czy mu się to udało i czy był dopiero w blokach startowych, czy już aktywnie gdzieś działał.

Włożył odziane w rękawiczki rudowłosego dłonie do kieszeni spodni, przedtem układając sobie Kosę na ramieniu nieco wygodniej. Nie ujawnił się, toteż nie musiał jej na razie kamuflować. Postanowił to zrobić, gdy wreszcie odnajdzie Nakaharę w tym ogromnym mieście, choć im dłużej szedł, tym bardziej docierało do niego to, że może mu się to nie udać i będzie zmuszony wkraść się do biblioteki głównego Działu Zbieraczy. Tylko tam mógł znaleźć jakieś papiery, w których będzie zamieszczona informacja o obecnym miejscu zamieszkania mężczyzny. Wiązało się to jednak z poznaniem daty jego śmierci, a tego Dazai nie chciał widzieć. Życie nie oszczędzało nikogo, nieważne jak zachwycający by był i choć dogodnie byłoby wiedzieć, ile mieli czasu, nie miał ochoty psuć sobie zabawy już na stracie. To mogłoby go jedynie zniechęcić, jak i znów by przypomniało, że skoro nie zaznał szczęścia za życia, po śmierci również tego nie doświadczy. Wszystko, czego pragnął, stawało się bezwartościowe w chwili, w której to posiadł. W tym przypadku wciąż wisiałaby nad nim naprzykrzająca się świadomość ograniczonego czasu i tego, że nie mógłby się nawet porządnie nacieszyć swoją chwilową zdobyczą.

– Zobacz, znowu pracuje! – z zamyślenia wyrwał go zachwycony okrzyk jednej z mijających go panien. Był on na tyle przykuwający uwagę, że Osamu zwrócił się ku dziewczynie o wyróżniającym się, miętowym kolorze włosów. – Wejdźmy na kawę, co? – zaproponowała koleżance, właściwie już ciągnąc ją we wcześniej wskazaną stronę.

Towarzyszka w brązowych kitkach nie wyglądała na zbyt chętną, a nawet przewróciła oczami, dając się jednak zaciągnąć do wbudowanej w pobliską kamienicę kawiarenki. Dazai, miłośnik wszystkiego, co eleganckie, z pewnością zwróciłby większą uwagę na przyciągający szyld, zachęcające, krótkie i zwięzłe menu powypisywane estetycznym pismem na niewielkich obszarach czystych jak łza szyb oraz na mnogość dopasowanych, wiszących lub stojących ozdób wokół przybytku, gdyby nie widok pewnej znajomej sylwetki, która krzątała się w jego środku i wycierała okrągłe, brązowe stoliki ze znudzoną miną.

cienie nocy // soukoku shinigami auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz