8 - Mnogość ostatnich razów

1.2K 139 169
                                    

Od tamtego wieczoru minął tydzień.

Cały tydzień, podczas którego Dazai był jednym wielkim kłębkiem nerwów, co udzielało się wszystkim dookoła. Kunikida, który zgarnął go parę ulic od kamienicy Chuuyi całkowicie pijanego, przestał nawet besztać go za każdym razem kiedy przychodziła mu na to ochota. Po swoim koszmarnie długim wywodzie z tamtej nocy, wciąż dotknięty nagłą zmianą zachowania partnera po samobójstwie Higuchi, obserwował go z daleka, gdy ten wypełniał swoje raporty i wykonywał swoją pracę w niespotykanie porządny sposób. I to właśnie zdradzało, że w głowie Osamu działy się rzeczy nieprzewidywalne i zapewne niemożliwie do opisania i pojęcia przez pospolitego zjadacza chleba, bowiem nigdy nie przejmował się niczym na tyle, by poświęcić temu uwagę i wykonywać zadania z tym związane z taką precyzją.

A jednak siedział w swoim i Doppo biurze i przeglądał spisy dusz, wcale nie widząc składających się w potencjalnie istotne słowa liter. Od siedmiu dni, będąc pod uważnym nadzorem okularnika, żył w ciągłym stresie.

Gdyby miał zdolne serce, już dawno byłoby ono w kawałkach. Każde wydarzenie, które ostatnio miało miejsce, każdy aspekt tamtego wieczoru odrywałby jakąś jego cząstkę. Płacz Chuuyi, jego bezsilność i głęboki żal, brak wiary w siebie, brak jakiejkolwiek wizji, ten okropny, tak bardzo ukazujący jego wnętrze wiersz – wszystko to było ogromnym policzkiem dla Żniwiarza, który przypomniał sobie, co to znaczy czuć. Czuł żal, czuł współczucie, był zmartwiony – i nie umiał sobie z tym poradzić. Połowę czasu spędzonego bez światłej osoby Nakahary odsuwał od siebie myśl, że naprawdę, prawdziwie mu zależy na tym człowieku, ale gdy przez resztę nocy nieustannie imaginował sobie jego osobę, leżącą tuż obok niego na jego twardym łóżku, tak kojąco dotykającą jego policzka, ukradkowo stykającą swoje palce z jego własnymi, uzdrawiającą go, zrezygnował z tych bezsensownych działań.

To ludzkie. Chuuya uważał jego działania za ludzkie. Nie miał pojęcia, kim był naprawdę, ale uważał go za człowieka. To więcej niż dość, by je determinować. To więcej niż dość, by pozwolić sobie czuć. To więcej niż dość, by postawić sprawę jasno.

Dazai nie wiedział, jak nazwać uczucie, którym darzył rudowłosego. Nie wiedział i to go przerażało. Nie pamiętał, jak się ono nazywa, nie potrafił go rozpoznać. Nie pamiętał także, by kiedykolwiek miał szansę odczuwać tak wiele różnych emocji w tak niedługim czasie. Troska, smutek, żal, ból, szczęście, fascynacja, ciepło – wszystko ułożyło się w jeden wielki zlepek plasteliny, z której ostatnimi czasy Osamu był ulepiony. On, gnijący Plastuś, chodził po całym Głównym Budynku, kręcił się po korytarzach, umierając po raz kolejny z braku Chuuyi, z braku jego dotyku i możliwości pocieszenia go, możliwości znajdowania pocieszenia w nim.

Przy nim czuł się człowiekiem. Czuł, że komuś na nim zależy, był przydatny, był chciany. Upojony nowym uczuciem, usychał z tęsknoty, a także niszczał poprzez przerażenie. Przerażenie tym, jak bardzo uzależnił się od tego wyjątkowo niskiego baristy. Przerażony odpowiedzialnością, którą był obarczony, nadziejami, które widział w szafirowych oczach. Bał się, że nie będzie w stanie im sprostać. Bał się rozczarować swoje źródło ciepła.

Po raz pierwszy poczuł wątpliwości co do swojego ostatniego założenia. Czy rzeczywiście nic takiego się nie stanie, gdy Chuuya dowie się, kim naprawdę jestem?

Oczywiście, że zauważył. Nawet jeśli był mocno pijany, do czego Bogowie Śmierci mieli szczególną słabość przez swój zagmatwany organizm, zauważył. Widział jego zaniepokojone spojrzenie, czuł, jak się wzdryga pod wpływem jego dotyku i nie chodziło tu tylko o ten swoisty chłód, to było pewne. Na Boga, przytulił go do siebie – Nakahara zauważył braki, a był nim brak bicia serca, które od wielu lat było tylko dodatkiem, wypełnieniem, watą w wypchanym zwierzęciu. Popełnił błąd – nienawidził się za to stwierdzenie – przytulając go. Zasiał w jego umyśle wątpliwość, a jej nie dało się zabić. Zważając na poważnie naruszony umysł mężczyzny, z pewnością siedział i myślał. Dazai był prawie pewien, że właśnie do tego odnosił się, prosząc go o szczerą odpowiedź na swoje pytanie, które miał mu zadać przy następnym spotkaniu.

cienie nocy // soukoku shinigami auOnde histórias criam vida. Descubra agora