17 - Zatracenie

921 87 23
                                    

Choć początek listopada nie dawał się mieszkańcom Yokohamy aż tak we znaki, to jego połowa przywitała tęże społeczność w dość nieprzyjemny sposób. Pogoda, jakby wyczuwając przyszłą kalendarzową zmianę, pozbyła się swego październikowego okrycia pełnego deszczu, wiatru i błota już całkowicie, zrzucając na głowy ludności mróz – teraz obok obficie spadających samych anielskich łez, zostali oni uraczeni przeszywającym ich ciepłe kurtki oraz szaliki ziąbem, który wrzucał także w głowy myśli, aby przyspieszyć zamontowanie sobie stolików kotatsu oraz zainwestować w więcej ogrzewającego wierzchniego okrycia. Do zimy pozostało jeszcze trochę czasu (choć jawiła się ona znacznie bliżej niż dalej), a mimo to panowało powszechne poruszenie, jakoby zapowiadała się właśnie jako jedna z chłodniejszych i mniej przyjemnych pór roku ostatnich lat.

Istnieli jednak tacy, których chłód listopadowego popołudnia nie martwił tak bardzo. Lekkomyślnie wybierali się oni w swoje podróże odziani niestosownie do pogody – bez czapek, rękawiczek, szalików, w rozpiętych kurtkach i krótkich, odsłaniających ich wyziębione kostki skarpetkach oraz butach. Może w tym szaleństwie była pewna metoda – gdy się spieszyli, potem byli zmuszeni do tego, by rozbierać się z każdej warstwy, doznając niewygodnych napadów potu spowodowanego wysiłkiem. Gdy jednak nie mieli ich na sobie tak wiele, nie było to wymagane. Co prawda, podwyższało to prawdopodobieństwo późniejszego zachorowania, które w swej powszechności mogło być nawet poważne, ale któż by się tym przejmował?

Kirako Haruno zdawała się być jedną z tych osób, które nie zajmowały sobie głowy czymś tak trywialnym. Przyciskając do piersi wypełnioną po brzegi ubraniami i kosmetykami czerwoną torbę, biegła nierozważnie po oszronionym chodniku, ślizgając się co chwilę. Mając na sobie wierzchnie nakrycie w postaci jedynie choć długiej, to rozpiętej beżowej kurteczki z futerkowym kapturem, nie zwracała uwagi na ogarniający ją chłód – gnając już tak od dobrych paru minut, czuła się rozgrzana.

Celem młodej kobiety był wyczekujący na jej pojawienie się, specjalnie wynajęty autobus. Był to dzień, w którym miała odbyć się zbiorowa wycieczka do gorących źródeł, organizowana przez kilka jej koleżanek z roku studenckiego. Haruno z racji, że była osobą dość wycofaną, gdy uzyskała od nich zaproszenie, nie była w stanie odmówić. Przyjęła je z radością i nadzieją na odpoczynek, toteż świadomość tego, że, tak wyróżniona, może się spóźnić na tak przecież rzadkie w jej życiu przedsięwzięcie, tylko dodawała jej sił w nogach.

– Ileż można na ciebie czekać, Haruno? – gdy tylko zadyszana pojawiła się w wejściu do autobusu, od razu usłyszała zirytowany głos głównej organizatorki.

Studentka założyła kosmyk swoich długich, brązowych włosów za ucho i poprawiła spadające jej z nosa okulary, oddychając ciężko. Weszła po schodkach, kłaniając się wszystkim dookoła i podniosła wreszcie wzrok na tą, która czekała na nią z założonymi na piersiach rękoma i karcącym spojrzeniem.

– Przepraszam, Yosano-san – wymamrotała, wciąż usiłując unormować oddech. Miała wrażenie, że jej płuca płoną żywym ogniem. – Zapomniałam naładować telefon przed snem i budzik...

– Już nieważne – krótkowłosa Yosano o nieskazitelnej urodzie wykonała lekceważący gest ręką. – Po prostu usiądź. Mam nadzieję, że uda nam się ominąć korki – westchnęła i ruszyła w stronę kierowcy, by dać mu znak.

Spłoszona Haruno umknęła jej z drogi i usiadła szybko przy oknie, kładąc ciężką torbę na kolanach. Reszta jej koleżanek zajęła cały tył i trajkotała między sobą, w ogóle nie zwracając na nią uwagi. Dziewczyna nie była pewna, czy którakolwiek z nich się nią chociaż przejęła – choć cieszyła się na wyjazd, czuła się tutaj jak piąte koło u wozu i to dodatkowo wzięte z litości. Wszystko miałoby się inaczej, gdyby jej zmarła przyjaciółka jechała wraz z nią.

cienie nocy // soukoku shinigami auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz