15 - Ojciec

985 106 37
                                    

Wymyślenie pretekstu, dzięki któremu mogłoby dojść do spotkania Dazaia z Kouyou, zajęło im chwilę, jeśli chwilą można było nazwać prawie połowę tygodnia. Ich pierwszym pomysłem był całkowity, szybki przypadek, ale Osamu stwierdził, że raczej nie są to zbyt należyte okoliczności do spontanicznego, a zarazem szarmanckiego ucałowania dłoni czy też zwyczajnie dotyku. Ponadto ciężko było o przypadek, gdy siostra Chuuyi nawet nie mieszkała w Yokohamie. Także „zbieg okoliczności" pozostawiłby pewien niesmak u Żniwiarza, gdyby faktycznie okazało się, że Ozaki przyjdzie z wiadomą osobą towarzyszącą. Zależało mu na tym, by wszystko przebiegało w sposób zaplanowany, gdyż nie parał się zbytnio ponoszeniem się improwizacji. Nie w sytuacji, w której musiał być sprytniejszy niż doktor Mori

Wytężali swoje umysły dnie i noce, będąc zdania, że albo jedna, albo druga strona musi mieć do siebie zwyczajnie jakiś interes – to było raczej najbardziej trafne i można powiedzieć, że dzięki temu byłoby nieuniknione. Nakahara podzielił się z Bogiem Śmierci swoim wrażeniem, jakoby nie bardzo przypadł on kobiecie do gustu, więc raczej o zwykłym spotkaniu z nim jako drugą połówką jej brata (na co Chuuya nie zgodził się w żadnym wypadku) nie było nawet mowy.

– Koniec na jakiś czas – oświadczył Kunikida, zamykając rzeczowo notatnik i poprawiając okulary na nosie, czym przywrócił swojego zamyślonego partnera do rzeczywistości.

– Aha – rozejrzał się bezradnie w poszukiwaniu jakiejkolwiek inspiracji. Im dłużej to odkładali, tym wzrastało prawdopodobieństwo, że demon już dobrał się lub powoli dobierał do duszy różowowłosej, w tym czy w innym znaczeniu.

– Nie mieliśmy na razie za dużo pracy.

– Jasne.

– I od dawna nie było żadnego samobójstwa.

– Zgadzam się.

– Słuchasz mnie?

– Masz absolutną rację. Auć! – zasłonił głowę, dostając w nią zeszytem i pomasował ją powoli, skupiając wzrok na rozeźlonym blondynie. – Za co to?!

– Jesteś myślami gdzie indziej.

Dazai skrzywił się.

– Przecież już fajrant, po co mam być skupiony cały czas?

– Cały dzień bujasz w obłokach – burknął Kunikida, chowając notatnik do wewnętrznej kieszeni marynarki. – Zawsze masz wszystko gdzieś, ale ostatnio to szczególnie. Przeżywasz jakiś pośmiertny bunt czy co? Ogarnij się, do cholery. Nasza posada jest...

– Ja wiem, istotna, fundamentalna, niezbędna i z pewnością niebywale interesująca – zaciągnął i znów się rozejrzał.

Przechadzali się po głównej ulicy między normalnymi ludźmi, niezauważeni i pochłonięci swoimi sprawami, podobnie jak każdy mijający ich człowiek. W tym miejscu jak raz mogli przestać czuć się tak, jakby tylko ich świat ignorował – na ulicy każdy zajmował się wyłącznie sobą. Osamu wodził wzrokiem po szyldach, plakatach, zaglądał przechodniom w telefony i szukał pomysłu w chmurach, czegokolwiek, co mogłoby mu pomóc.

– Ty...

– Świat nie może się bez nas obyć i nikt nie przeżyłby naszej utraty. Och, chwila, jest całkowicie na odwrót.

Doppo aż warknął ze złości.

– Naprawdę, mam cię dość. Czym ja sobie na ciebie zasłużyłem?

– Zabiłeś się, to twoja pokuta. Hej, Kunikida-kun – obrócił się do niego całym ciałem, tym samym go zatrzymując. – Daj mi pretekst, żeby umówić się z dziewczyną.

cienie nocy // soukoku shinigami auWhere stories live. Discover now