6 - Szczęśliwa infiltracja

1.3K 138 35
                                    

- Skup się, Atsushi. Na pewno powiedziałeś nam wszystko?

Dazai niemal przewrócił oczami.

Od momentu, w którym podzielił się z Kunikidą swoimi spostrzeżeniami odnośnie tajemniczych samobójstw, które notorycznie zdarzały się w podlejszych dzielnicach Yokohamy, Żniwiarz stał się najprawdziwszym detektywem i to takim, którego ambicje stanowczo wykraczały poza możliwości i chęci jego partnera, który chcąc nie chcąc musiał mu w tym wszystkim towarzyszyć, jako osobiście wyznaczony przez samego dyrektora Działu Personalnego, jak i główny inicjator. Nie oznaczało to jednak, że Doppo powinien zaczepiać na oślepiających bielą korytarzach Głównego Budynku każdego, kto z tą sprawą mógł mieć związek, zwłaszcza, że i tak zabrał im z pozagrobowego życia sporo godzin na wnikliwe przesłuchanie.

- Daj spokój - Osamu położył blondynowi dłoń na ramieniu. Jeszcze chwila, a pokusiłby się o stwierdzenie, że było mu żal szarowłosego chłopaczka, który, za późno zauważając nadchodzącego okularnika, nie zdołał uciec do pobliskiego biura. - Pytałeś go już ze dwadzieścia razy. Gdyby Atsushi-kun coś sobie przypomniał, natychmiast przyleciałby nam o tym powiedzieć, mylę się?

Chłopak pokiwał energicznie głową, ciałem i zniewoloną duszą oddając się temu stwierdzeniu. Jego dwukolorowe tęczówki aż zionęły chęcią ucieczki, którą Dazai mu umożliwił kiedy blondyn w końcu odpuścił, wyswabadzając się z jego doprowadzającego do porządku, stanowczego uścisku.

Obandażowany westchnął cicho i podążył wzrokiem za odchodzącym Żniwiarzem. To on był tym, któremu podczas ostatnich osądów uciekły dwie dusze. Takie przypadki były rzadkością w ich profesji, choć ich przyczyna była bardzo prosta. Harcujące demony nigdy nie przepuściłyby szansy, by pójść drogą na skróty - wystarczył jeden moment nieuwagi, a kartotekę zmarłego można było wyrzucić do śmieci. Pożarta przez demona dusza w momencie, w którym wpadła w jego łapska, przestawała istnieć.

Zdarzało się to rzadko, ale się zdarzało. Brunet miał dziwne przeczucie co do całego tego niecodziennego incydentu, a że jego przeczucia zwykle zdawały się sprawdzać, postanowił zawierzyć im i w tej sprawie. Poszlak mieli naprawdę niewiele, właściwie to nie mieli prawie nic, ale po dość długiej rozmowie z dyrektorem Fukuzawą, żarliwie wspieranej przez powszechnie szanowanego Kunikidę, otrzymali zgodę na działanie, a taka zgoda dawała naprawdę dużo możliwości.

- Szlag mnie trafi - odezwał się nagle Doppo, przerywając lawinę myśli maniaka, który powędrował spojrzeniem w kierunku opierającego się o ścianę urzędnika. - Babrzemy się już w tym od pięciu dni i jedyne, co mamy, to dwa inne samobójcze przypadki ucieczek dusz. Żadna z nich nie wypowiedziała tej twojej słynnej formułki, a Tachihara milczy jak zaklęty.

Michizou Tachihara dołączył do nich niedługo po swojej śmierci. Od początku swojej pozagrobowej egzystencji upierał się, że nie pamięta zupełnie nic z niedługiego okresu przed strzeleniem sobie w skroń i nieważne, jak długo i intensywnie był przesłuchiwany, wciąż nie był skłonny do współpracy. Dazai nawet napomknął coś o Chuuyi, gdy nadeszła jego kolej na męczenie się z żółtodziobem, ale chłopak z plastrem na nosie powiedział tylko, że byli dobrymi znajomymi i nie chciał ujawniać żadnych szczegółów odnośnie tej znajomości. Podejrzliwy Osamu nie dostrzegł żadnych oznak kłamstwa, toteż po wielogodzinnych torturach dali mu spokój.

- Zaczynam myśleć, że po prostu zwykły zbieg okoliczności.

- Marny byłby z ciebie detektyw, skoro tak szybko tracisz zapał.

- Nie tracę zapału, po prostu jestem zirytowany. Powinniśmy działać szybko i sprawnie, a my stoimy w miejscu i kompletnie nie wiemy, co robić.

cienie nocy // soukoku shinigami auحيث تعيش القصص. اكتشف الآن