21 - Randka

826 70 29
                                    

„Człowiek, który za dużo się stresuje, traci włosy i choruje." Dazai nie był pewien, co przeraziło go bardziej w tym jednym zdaniu, które zasłyszał w jednym z programów telewizyjnych, które oglądał w trakcie, gdy jego kochanek się kąpał. Najpierw śmiał się z rymu, potem zaś wpatrywał się w telewizor otępiałym wzrokiem, myśląc niebywale intensywnie. Nie potrafił się po tym powstrzymać i nie wymknąć do łazienki, by sprawdzić ilości włosów na szczotce gospodarza.

Głupim byłoby stwierdzenie, że nie zdawał sobie z tego wszystkiego sprawy. W końcu stres był nieodłącznym elementem jego życia, niezależnie od stanu jego żywotności, ale sam nie mógł w żaden sposób zachorować. Chuuya to co innego.

Już nieraz martwił się o jego stan psychiczny. Nieustannie rozmyślał nad tym, że mężczyzna doświadcza i przeżywa zdecydowanie zbyt wiele jak na ludzką jednostkę i, choć było to całkiem narcystyczne, był pewien, że gdyby nie miał oparcia w Żniwiarzu, całkowicie by się rozpadł (choć gdyby go też nie było, żaden ten stres nie miałby miejsca). Osamu nie chciał się jednak dłużej rozwodzić nad tym, co było czyją winą – jak raz postanowił działać. Nie chciał, by Nakahara cierpiał przez zdenerwowanie i za dużo spraw na głowie, bo to było nikomu niepotrzebne, a już zwłaszcza jemu samemu... i zdecydowanie zbyt kochał jego włosy, by pozwolić im na podróże po meblach i podłodze. Niewątpliwie wolał, gdy muskały miło jego skórę podczas całusów i przeczesywania ich, niż gdyby musiał je potem zewsząd zbierać i wyrzucać do kosza.

– Czyś ty do reszty zgłupiał?!

Chuuya oczywiście szybko na niego napadł, gdy przedstawił mu swój pomysł. I w zasadzie nie było w tym nic niepoprawnego, wręcz przeciwnie. Dazai był pewien, że gdyby nie przejął się tak bardzo łysieniem i bólem brzucha kochanka, sam w życiu nie wpadłby na tak durny plan odstresowania swojego kelnera, ale mimo wszystko wydął usta.

– Nie tym razem! Po prostu... chcę zrobić coś innego.

– I przez „coś innego" masz na myśli nierozsądne wystawienie się na niebezpieczeństwo? Nas na niebezpieczeństwo?

Siedzieli w łączeniu salonu i aneksu kuchennego. Żniwiarz zajął miejsce na blacie i machał beztrosko nogami, podczas gdy jego partner opierał się o kanapę z założonymi na piersi rękami i łypał na niego groźnie spod burzy rudych loków, których nie zdążył nawet uczesać, ponieważ brunet przyleciał do niego z samego rana z wyśmienitym pomysłem i wręcz siłą wyciągnął go z łóżka.

– Zaraz tam nierozsądne... będę incognito.

– Dazai... – Chuuya przyłożył dłoń do twarzy i przetarł ją powoli, usiłując pozbierać myśli. Czasami aż nadto ukazywał to, jak nie miał do niego siły. – Jest ósma rano, a ty...

– Wiem, siódma czterdzieści dziewięć ściąłem rybaka.

– ...a ty wchodzisz mi do domu przez okno, zabierasz mi kołdrę, każesz stać na zimnej podłodze i oświadczasz mi, że chcesz iść ze mną na randkę poza dom?

Osamu przekrzywił głowę.

– To ty chciałeś wyjść z pokoju... miałeś zrobić kawę, ale...

– To nie jest najważniejsze! – Nakahara podniósł głos, ale usilnie starał się uspokoić, bo odchrząknął i wziął głęboki wdech, unosząc otwarte dłonie na wysokość ramion. – To nie jest najważniejsze. Posłuchaj... siejesz pierdolca przez to, że ktoś od ciebie może się o nas dowiedzieć... a teraz proponujesz mi wyjście? Oszalałeś? Ja przez te twoje obawy spać w nocy nie mogę, a temu się nagle odwidziało, no zwariuję...

– Nie odwidziało – urzędnik uparł się i zeskoczył z blatu, podchodząc bliżej. – Wcale się nie odwidziało, po prostu... chciałem, byśmy razem zrobili coś... co robią prawdziwe pary.

cienie nocy // soukoku shinigami auWhere stories live. Discover now