4. Plan Zacka

2.2K 168 100
                                    

– Obiecaliśmy sobie. Pamiętasz? To ja mam być tym, który cię zabije, rozumiesz? Nienawidzę kłamstw – fuknął.

– Wiem... – westchnęła, wpatrując się w jego kolorowe tęczówki. 

Czy zawsze takie były? Niezbyt często zdarza się, że u człowieka występują dwa kolory oczu naraz. Może Zack uległ jakiemuś wypadkowi w dzieciństwie lub ktoś go skrzywdził? Chociaż, czy nawet podczas ogromnego uszkodzenia gałki ocznej, barwa mogłaby się zmienić?

– Droga wolna – szepnął i zrobił pierwszy krok przed siebie, wychodząc tym samym z ciemnej uliczki, w jakiej się znajdowali.

Był wieczór. Niebo zmieniło swą barwę na bardziej granatową, a chmury dodatkowo przysłoniły jego część. W tej niezbyt uczęszczanej przez innych dzielnicy, panował półmrok. Jedynie ogromny księżyc, kilka latarni oraz elektryczne tabliczki, wiszące nad sklepami, stanowiły źródła światła.

Chłopak pociągnął towarzyszkę za rękę i już po kilku sekundach znaleźli się w środku marketu.

– Ręce do góry skurwysyny! – krzyknął, przykładając swoją ogromną kosę do gardła faceta, stojącego przy kasie. Nieznajomy odruchowo zrobił krok w tył, wpadając tym samym na regał z alkoholem, z którego spadło kilka prawdopodobnie drogich trunków. Gdy uderzyły o podłogę, rozbiły się, robiąc przy tym sporo hałasu.

– Wyłącz kamery! – rozkazała sprzedawcy jasnowłosa. Ten natychmiast wykonał jej polecenie.

Jak powinno robić się "profesjonalny" napad? Tyle w tym agresji i przemocy... Nie ma czasu na wytchnienie. Ciągle się coś dzieje. Należy pamiętać, ze nawet najmniejszy błąd, może skończyć się tragicznie. 

Zabrała się za pierwsze, co jej przyszło do głowy, a mianowicie zgarnianie jedzenia z półek. Nie miała żadnej torby bądź plecaka, więc nie szło jej to zbyt sprawnie i nie do końca wiedziała, jak uniosą to wszystko.

– Co ty robisz idiotko?! – wrzasnął ciemnowłosy, odwracając się w jej stronę – Przecież gość siedzi na kasie!

Dopiero wtedy oprzytomniała. Głód potrafi strasznie namieszać człowiekowi w umyśle. Fakt, że przyszli tu po to, żeby zdobyć jedzenie, ale zdecydowanie lepszym wyjściem byłoby najpierw załatwić na to pieniądze (które swoją drogą o wiele łatwiej jest przetransportować), niż zabierać ze sklepu od razu żywność. Przecież w każdej chwili można ją kupić za to, co się ukradnie.

– Otwórz – wskazała na szufladę pod ladą. Mężczyzna posłusznie zrobił to, co powiedziała, a następnie odsunął się jeszcze bardziej. Czy naprawdę myślał, że da radę uciec przed kosą Fostera? Przecież to, że Zack miał nie zabijać, nie znaczyło wcale, że da radę trzymać się postanowienia.

Już po chwili ich oczom ukazała się naprawdę masa forsy. Dziesiątki banknotów leżały równo poustawiane na sobie i posegregowane według wartości, a tuż obok spoczywała masa monet, poukładanych już znacznie niechlujniej.

Rachel wzięła papierki z najwyższym nominałem i kiwnęła głową na znak, że to wystarczy. Wystarczy, ale oczywiście do czasu. Może zdążą uciec za granicę, nim zabraknie pieniędzy? Kto wie, co może się wydarzyć?

– Dobra spadamy – oznajmił – Ale najpierw należy pozbyć się świadków – mruknął rozbawiony.

– ZACK NIE! – krzyknęła, lecz to nie powstrzymało bruneta, przed mocnym uderzeniem kosą w głowę sprzedawcy. Na szczęście zrobił to niezaostrzoną stroną, toteż mężczyzna nie zginął, a jedynie stracił przytomność.

– Zamknij się wreszcie i spierdalajmy stąd, zanim ktoś wezwie psy! – warknął, ciągnąc dziewczynkę za sobą.

Mknęli niemal z prędkością światła. Wszystko działo się tak szybko. Ani się spostrzegli, już byli w lesie na tej znajomej polance. Oboje się zmęczyli. Oboje usiedli na trawie, ciężko oddychając. To był zdecydowanie udany napad. 

Pieniędzy wystarczyło im na długo, więc w najbliższym czasie nie musieli się już zupełnie niczym martwić. Mogli robić to, co im się żywnie podoba (oczywiście pomijając jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym, prócz spraw koniecznych).

Rachel musiała przyznać, że Zack mile ją zaskoczył. Naprawdę starał się, by nikogo nie zabić, a w jego przypadku to ogromne osiągnięcie. Sama nie do końca rozumiała, dlaczego czuł tak wielką potrzebę odbierania życia innym. Gdy ona zastrzeliła ojca, nie czuła nic niezwykłego. No, może poza swojego rodzaju satysfakcją, ale była ona spowodowana jedynie tym, że w końcu, po tak długim czasie, będzie mogła mieć swoją idealną, szczęśliwą rodzinę.

Brakowało jej tego. Tak, tęskniła za rodzicami, ale tylko odrobinę. Przecież teraz miała Zacka, któremu mogła zawsze zaufać. On był jedynym człowiekiem, na którym się nie zawiedzie. Była pewna, że dotrzyma danej jej kiedyś obietnicy. W końcu jest seryjnym mordercą. Nie będzie miał żadnego problemu z wykonaniem jednego, szybkiego ruchu kosą. Jeżeli dobrze wymierzy, śmierć nastąpi od razu. Nie będzie musiała nawet zbytnio cierpieć, co w tej sytuacji zdecydowanie byłoby zaletą.

∆∆∆

Tak myślę, że będę dodawać z tego rozdziały w każdy poniedziałek ^^ (jeżeli coś mnie nie zatrzyma oczywiście)

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕] *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Where stories live. Discover now