16. Gdy jesteś tak blisko

1.7K 137 140
                                    

Minęło kilka dni. Wędrówka szła naprawdę mozolnie, ale jakimś cudem byli w stanie zdobyć zapasy jedzenia na dwa dni wprzód. Nie musieli się więc martwić o to, że któreś z nich zasłabnie podczas podróży. Ich nadgarstki nadal były skute ze sobą kajdankami, ale zdążyli się już do tego przyzwyczaić. Z czasem zdołają się ich pewnie pozbyć.

— Wkurwia mnie to — mruknął Isaac.

(Chyba Zack się jednak nie przyzwyczaił 😂 ~ autorka)

— Ale co takiego?

— Twoja ręka. Ciągle obija się o moją — odpowiedział, patrząc na ich dłonie, po czym jak gdyby nigdy nic, chwycił tą Rachel. 

Szli teraz, trzymając się za ręce. Ktoś mógłby pomyśleć, że to urocze, jednak to tylko i wyłącznie na potrzeby komfortu, prawda? Przecież nie mogło się za tym kryć nic głębszego.

— M-możemy zrobić przerwę? — zapytała speszona dziewczynka.

— Huh? Nie widzę takiej potrzeby, ale niech będzie — przewrócił oczami i zatrzymał się.

Japońskie lasy potrafiły być naprawdę długie. Wydawały się ciągnąć wręcz w nieskończoność. Co prawda, czasem musieli przedostawać się przez mniejsze miejscowości, ale nie było to zazwyczaj aż tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Jeżeli tylko trzymali się poza zasięgiem wzroku innych, wszystko było w porządku.

Przysiedli na jakimś powalonym pniu i wygrzebali z torby chrupki kukurydziane, coś do picia i czekoladę - którą Zack za wszelką cenę chciał kupić.

Jedli w ciszy, przerywanej jedynie szelestem torebki i mlaskaniem Fostera.

Tak upłynęło im kolejne pięć minut.

Chrupki powoli zaczęły się kończyć, a ta dwójka nie zdążyła się jeszcze dostatecznie najeść.

— Daj mi resztę — Zack sięgnął po opakowanie, które trzymała Rachel.

— Przecież też jestem głodna — skrzywiła się, odsuwając rękę.

Co jak co, ale jedzenie jest czymś, co może powodować nawet większe kłótnie, niż słynna polityka. Z pewnością wojny światowe zaczęły się przez to, że ktoś komuś zabrał żarcie. Tak musiało się stać, ale władze zataiły te fakty, by nie demoralizować społeczeństwa jeszcze bardziej. Na pewno ten cały Hitler, będący bezpośrednią przyczyną drugiej wojny światowej (chociaż i tak wszyscy wiedzą, że wybuchła przez Grzegorza Brzęczyszczykiewicza. Pozdro dla kumatych XD ~ autorka),  był tak naprawdę po prostu głodny, przez co miał zły humor.

— Nosz kurwa! — przeklął, nachylając się jeszcze bardziej.

Blondynka odchyliła się możliwie jak najbardziej do tyłu, ale Isaac był szybszy, dzięki czemu już prawie zdobył upragnione żarcie.

Dosyć nieostrożnie nachylił się nad Rachel, powodując, że ta straciła równowagę i spadła na trawę, a łańcuch od kajdanek pociągnął również Zacka, który nie zdążył się o nic złapać.

Teraz Ray leżała na plecach, a brunet wisiał nad nią, trzymając obie dłonie oparte obok jej głowy.

Oboje zaniemówili. Byli tak blisko. Za blisko. Rachel poczuła, że trudniej nabiera się jej powietrze. Oddech stał się płytki, ale nadal był w miarę równomierny. U Zacka wystąpiła identyczna reakcja. Żadne nie miało odwagi ruszyć się o choćby milimetr. Wszystko, co robili, to patrzyli sobie w oczy.

Foster poczuł, jak jego twarz zaczyna lekko piec. I nie był w tym sam. Do policzków dziewczynki również napłynęło więcej krwi. Oboje mocno się rumienili, lecz u Zacka nie było tego całkowicie widać. Dało się za to dostrzec dziwny błysk w jego oczach. To było coś, jak mała iskierka. Jeszcze nigdy nie patrzył na nikogo w ten sposób, co teraz na Rachel. Jego serce przyspieszyło swoją pracę dwukrotnie, przez co stało się również głośniejsze.

— Dziwnie mi, gdy jesteś tak blisko — posłał jej mały uśmiech.

— Uh... M-mógłbyś... Zejść ze mnie? — szepnęła, odwracając zawstydzony wzrok.

Uśmiech Zacka stał się teraz szerszy, a oczy chytro przymrużył.

Jedną ręką podciągnął nadgarstki Ray nad jej głowę i je zablokował, a drugą sięgnął do torebki po chrupki, które nadal trzymała w luźnym uścisku.

Wepchnął do buzi kilka i jadł je, pozwalając, by okruszki opadały na białą sukienkę jasnowłosej.

Widać było, że robi to z premedytacją.

— Z-Zack... Proszę... — jęknęła, odwracając głowę na bok.

Dopiero wtedy spostrzegł, w jakim dziewczynka jest stanie. Nie miała obojętnego wyrazu twarzy, o uśmiechu już nie mówiąc. Końciki jej ust skierowane były w dół, a w jej oczach dało się dostrzec łzy.

— Kurwa, przepraszam – pospiesznie z niej zszedł.

Dopiero teraz dotarło do niego, co tak właściwie zrobił. Przecież Rachel kilka dni temu o mało nie została zgwałcona przez tego zwyrola. Jak mógł dopuścić, by znowu poczuła się jak w pułapce?

Usiedli na trawie. Nawet, gdyby chcieli odsunąć się od siebie, te kajdanki im na to nie pozwalały. Tak więc usiedli do siebie tyłem i oparli o siebie plecami.

Zackowi było strasznie głupio. Wyrzuty sumienia zaczęły dręczyć go niewiarygodnie szybko. Bał się tego, co Ray może teraz o nim myśleć. Czy go nienawidzi? A może się go boi? Albo...

— Nie szkodzi — szepnęła.

— Co?

— Nie powinnam tak reagować tylko dlatego, że mam złe wspomnienia. Wybacz.

— Co ty mówisz? — przekręcił się w jej stronę, na co ona zrobiła to samo. Chłopak uniósł jedną brew, a właściwie to bandaże, nałożone na łuk brwiowy — Masz prawo źle się z tym czuć. Po tym, co przeszłaś, to normalne — mówiąc to, odgarnął z jej twarzy włosy, które nieuczesane przez tyle czasu, powpadały jej do oczu.

Isaac poczuł coś niemiłego w żołądku. Trochę, jakby miało mu się zbierać na wymioty. W sumie nic dziwnego. Obrzydziło go, że zabrzmiał jak jakiś psycholog. Według niego, wszelcy psychologowie byli kompletnie bezużyteczni. W końcu, jeżeli ktoś chce pozbyć się swoich problemów, to sam powinien się z nimi uporać, a nie wydawać fortunę na jakieś chore wizyty.

— Wiesz, powinnam ci wszystko opowiedzieć...

— Huh? — zdziwił się. O co mogło jej chodzić?

— ...Wszystko o Kishiramie — sprecyzowała.

Zack skrzywił się na sam dźwięk tego imienia.

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕] *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Where stories live. Discover now