9. Mały demon

2K 137 174
                                    

– Pójdę nazbierać chrustu, bo ten idiota prawdopodobnie zużył już całe zapasy – oznajmił, kierując się w stronę wyjścia.

– Uważaj na sie... – chciała krzyknąć, lecz Zack zniknął już za drzwiami, które zamknął mocnym trzaśnięciem. Aż dziwne, że pod wpływem tej siły, nie wyleciały one z zawiasów – ...bie... – dokończyła już ciszej.

Dziewczynka nabrała w płuca powietrza, po czym powoli je wypuściła. Zaledwie rok temu mieszkała w pięknym domu z pozornie "idealną" rodziną. Nic nie wskazywało na to, że cokolwiek mogłoby się zmienić, a teraz...? Teraz siedziała w jakiejś małej, drewnianej chatce, razem z seryjnym mordercą i tajemniczym nieznajomym.

Nie rozumiała, dlaczego Isaac tak bardzo nie lubi Kishiramy. Przecież nie zrobił mu nic złego, a wręcz przeciwnie - ocalił go przed policją, a co za tym idzie, również karą śmierci. Wydawał się być naprawdę w porządku. Pozwolił im w końcu tak po prostu zamieszkać przez pewien czas w swoim domku, jedynie w zamian za współpracę.

Fakt, może był odrobinę tajemniczy, ale nie było w tym nic złego. Tak samo jak oni, miał mroczną przeszłość, a wspomnienia potrafią głęboko zakorzenić się w psychice człowieka i pozostawić nieodwracalne blizny na całe życie. Może to stąd jego charakter? Wyszukane, dosyć nietypowe słownictwo, niechęć do zdradzania rzeczy innym... Może pochodził z jakiegoś bogatego domu i to tam wpojono mu takie zasady? Co takiego musiało się stać, że wszedł na ścieżkę przestępczą? Co takiego musiał zrobić?

Najprawdopodobniej już nigdy się nie dowie, bo nawet nie ma po co pytać.

Foster tymczasem spacerował po tym, co zostało z pięknego lasu. Ocalała jedynie jego mała część. Jej brzegi były wyraźnie zniszczone, lecz w środku była zupełnie nienaruszona.

Gęste krzewy i wysokie trawy, bardzo zagradzały mu drogę. Był zły na samego siebie, że nie wziął ze sobą kosy. Mógłby nią przecież wszystko to usunąć, tym samym oczyszczając sobie drogę.

– Cholera! – wkurzył się, gdy jakiś ostry krzew zaplątał się w jego nogawkę.

Dlaczego nie mógłby jak normalny człowiek pospacerować po mieście? Dlaczego prawo zakazuje zabijania? Przecież to takie przyjemne... Zack bez tego czuł się pusty. Bardzo miał ochotę komuś odebrać życie. Tak, dla wyładowania emocji. Ale... Ale przecież obiecał. A nienawidzi kłamstw. Są najgorszą rzeczą na świecie. Jeżeli ktoś mówi nieprawdę, tworzy swój własny świat. Świat, który nie jest rzeczywisty. To niszczy wszystkich wokół, a na końcu osobę, która to zaczęła.

Brunet stracił wszystkie siły. Potrzebował chwili samotności, by choć trochę móc się uspokoić. Usiadł pod jednym z drzew i przymknął oczy. Zaczął głęboko oddychać. To zwykle pomagało. Teraz też się tak stanie. Musiał zająć myśli czymś innym, niż sprawa Kishiramy czy też Rachel. Wolał nie myśleć o tej dwójce ani sekundy dłużej. To było takie... Męczące...

Cisza dookoła była tak przyjemna, że mógłby po prostu zasnąć, nawet nie wiedząc, kiedy to się stanie. On jednak nadal powstrzymywał się od tego. Będąc zbiegiem, nie ma czasu na sen w takim miejscu, jak to. Dużo by ryzykował. Bardzo, bardzo dużo.

W pewnym momencie do jego uszu dotarł dźwięk, który rozbudził go już całkowicie. Niezadowolony obejrzał się za siebie, lecz nadal nic nie zobaczył. Postanowił wrócić do poprzedniej pozycji, zwalając wszystko na przesłyszenia. Ten dźwięk jednak znów się powtórzył. Teraz to już się zdenerwował. Wstał i ponownie się rozejrzał. Znowu nic. Co się dzieje?

– Miauuuu – dobiegło gdzieś znad jego głowy.

Spojrzał w górę, na drzewo, o które wcześniej się opierał, by ujrzeć na jednym z konarów... Kotka. Małego, białego kotka, który najwyraźniej utknął.

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕] *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Where stories live. Discover now