13. Przeszłość wpływa na teraźniejszość

1.7K 144 98
                                    

Obudził się pierwszy. Był nadal w tej samej pozycji, w której zasnął. Co go obudziło? Okropny odór. Cuchnący, metaliczny zapach, wydobywający się z ciała jego ostatniej ofiary.

Próbował się ruszyć, ale coś mu w tym przeszkodziło. Trzynastoletnia dziewczynka, nawet we śnie, mocno tuliła się do jego klatki piersiowej.

Zack jeszcze nigdy się do nikogo nie przytulał. Naprawdę. Jedynie widywał takie sceny podczas "polowań" lub czasem w filmach, gdy udało mu się zobaczyć przez przypadek jakiś fragment. Nigdy nie czuł potrzeby bycia z kimś aż tak blisko, ale patrząc na to teraz... Nawet mu się podobało.

Uśmiechnął się. Na nowo objął dziewczynkę, a jedną ręką pogładził jasne blond włosy.

Teraz mógł się jej nieco lepiej przyjrzeć. Widział te czerwone ślady na szyi, przez które wzbierała w nim złość. Jak Kishirama mógł ją tak skrzywdzić? Przecież to niepojęte, nieludzkie.

Chyba się obudziła. Najwyższy czas.

— Z-Zack? — szepnęła, ledwo uchylając sklejone powieki. Chciała spojrzeć za siebie, ale chłopak w ostatniej chwili położył jej dłoń ma policzku i odwrócił jej głowę z powrotem w swoją stronę, by nie widziała zwłok.

— Powinniśmy ruszać. Wkrótce ludzie zaczną coś podejrzewać. Nie możemy tu zostać — powiedział, spoglądając na krwawe ciało, wokół którego zdążyło się już zebrać stado much.

— Mhm —  skinęła głową i powoli wstała — Chodźmy, szybko — ponagliła, kierując się w stronę drzwi. Po drodze zgarnęła jakąś torbę, należącą zapewne do Kishiramy. Pociągnęła Zacka za rękaw. Z całych sił starała się nie patrzeć za siebie, byleby znów nie zobaczyć tego okropnego widoku.

Gdy tylko wyszli z chatki - przez zdewastowane drzwi - uderzył w nich kolejny odór. Martwy kot, którego Rachel nie zszyła, przez co jego wnętrzności zaczęły powoli gnić.

Dziewczynka cały tydzień spędziła przy ciałach rodziców, ale one nie były w tak złym stanie jak te dwa. Tamte zdążyła "naprawić". Te nie. I nie miała nawet najmniejszego zamiaru tego robić.

— Huh... Kierujmy się w stronę granicy. Z tego, co wiem, nie powinna być daleko.

Blondynka jedynie przytaknęła.

Odkąd się znali, nie mówiła jakoś specjalnie dużo, ale jeszcze nigdy nie milczała aż tak bardzo. Wczorajszy wieczór musiał wykończyć ją całkowicie i w sumie się nie dziwił. To, co spotkało Ray, było naprawdę okropne. To z pewnością jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogły się jej przytrafić.

Nie mieli żadnego konkretnego celu tego dnia, prócz nieustannej wędrówki. To było nieco... Nudne...

— Wszystko w porządku? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Jak można było zadać tak beznadziejne pytanie? Jak ktoś po takich przeżyciach mógłby czuć się "w porządku"?

Rachel obdarzyła go jedynie smutnym spojrzeniem i ponownie skierowała wzrok na drogę przed sobą.

Było... Nudno.

Nie działo się kompletnie nic. Od tej ciszy dało się zwariować. Gdyby nie szum wiatru i śpiew ptaków, naprawdę ciężko byłoby iść spokojnie.

Jedyne, co zaprzątało głowę Isaaca, to plan ucieczki. Skoro Rachel nie była nawet w stanie odpowiadać, to on musiał nad wszystkim pomyśleć. Nie był pewien, jak wejść na prom, pozostając niezauważonymi oraz gdzie konkretnie popłyną. Ale przypuszczał, że raczej do Rosji.

Czas mijał okropnie wolno, jednak w końcu nadeszła ta pora, w której zaczęło się ściemniać. Ta noc zapowiadała się być chłodniejsza, niż te pozostałe. Przydałoby się znaleźć jakiekolwiek schronienie.

Wtem do ich uszu dotarł pewien dźwięk, który można by określić jako szum. Na początku pomyśleli, że to ruchliwa ulica, ale szybko zdali sobie sprawę, że to tylko woda. Najwidoczniej w pobliżu znajdowała się rzeka lub jakiś inny zbiornik wodny, choć tak intensywny i głośny dźwięk, raczej mógłby wydawać jedynie prąd rzeczny.

Oboje stwierdzili, że lepiej się tam nie zbliżać po zmroku, z uwagi na liczne robactwo, które mogłoby im bardzo przeszkadzać we śnie. Tak więc póki co, postanowili zatrzymać się pomiędzy kilkoma drzewami, które skutecznie chroniły przed wiatrem swoimi pniami, a także wokół nich, rosły gęste krzewy, co w połączeniu stwarzało dobry kamuflaż w razie niebezpieczeństwa.

Isaac oparł się o jedną z roślin, zaciągnął na głowę kaptur (przykrywająć nim również część twarzy) i przymknął oczy. Nie próbował nawet ukrywać swojego wyczerpania po wędrówce.

Blondynka usiadła nieopodal niego. Można by nawet rzec, że dosyć blisko, gdyż niemal stykali się ze sobą ramionami.

Bardzo, ale to bardzo nieśmiało i powolutku, przysunęła się odrobinę w jego stronę. Zrobiła to całkowicie bezdźwięcznie, gdyż nie chciała, by chłopak cokolwiek zauważył. Spostrzegł co się dzieje, dopiero gdy dziewczynka zbyt gwałtownie (i najprawdopodobniej niechcący) zetknęła się z nim przedramieniem.

— Ray? — popatrzył na nią pytająco spod kaptura.

Młodsza natychmiast odskoczyła i nawet nie śmiała spojrzeć w jego stronę. Na jej twarz wstąpiło coś w rodzaju rumieńca.

— Przepraszam — szepnęła, bawiąc się źdźbłami trawy. Wyrywała po jednym, a następnie rozrywała je na mniejsze kawałeczki.

Zack wziął głęboki oddech, a następnie głośno wypuścił powietrze. Bliskość była dla niego czymś zupełnie obcym i chociaż już raz przytulił do siebie Rachel, nadal nie potrafił przyzwyczaić się do tego typu gestów. Może i chciał, by była znów obok, ale nie umiał jej tego powiedzieć.

To przykre, że przeszłość może wpłynąć na życie tak bardzo, że teraźniejszość nie jest łatwa do przetrwania i na każdym kroku trzeba pokonywać jakieś bariery, by w końcu móc coś osiągnąć.

∆∆∆

Ohayo!

Chcecie dodatkowo rozdzialik w czwartek? 😏😁

𝙳𝚘 𝚔𝚘ń𝚌𝚊 [𝚉𝚊𝚌𝚔 𝚡 𝚁𝚊𝚌𝚑𝚎𝚕] *𝚉𝙰𝙺𝙾Ń𝙲𝚉𝙾𝙽𝙴*Where stories live. Discover now