Codzienność

54 2 4
                                    


Hajime pracował rozkojarzony. Nie wiedział, co myśleć na temat Kazuhiro, zdarzenia z oponą i jeszcze swoich uczuć i pojawiających się znienacka fantazji erotycznych. Nienawidził siebie za swoją orientację. Tak, był homoseksualistą, ale chciał się z tego wyleczyć. Wściekał się na siebie za każdym razem, kiedy coś w tej tematyce przechodziło przez jego głowę.

Zmęczył go ten dyżur. Musiał jeszcze zgłosić zdarzenie na policję. Pomyślał o tym, że przecież na parkingu był monitoring. Postanowił, że po powrocie do domu, porozmawia z administratorem budynku.

Po powrocie jednak marzył tylko o swojej jedwabnej pościeli. Przebrał się więc i zapadł w długi sen.

Następnego dnia miał wolne - czas dla siebie. Planował pójść do biblioteki, gdyż uwielbiał czytać. Chciał wypożyczyć jakieś nowe książki. I tak też zrobił – wstał o poranku, ubrał się i wyszedł w miasto.
Przechodząc między regałami, natknął się na tomik poezji. Na okładce widniało nazwisko Kasai...

„Chyba nie powiecie mi, że to ten Kasai?"

Gdy zaliczył bibliotekę, wszedł do restauracji na obiad, a potem zaniósł książki do domu. I w kolejnych jego planach był basen. Pakując się, przypomniał sobie sen o Kazuhiro, z którego torsu spływała kropla, goniąc kroplę, ciało było umięśnione, pomimo, że tak szczupłe. Ciarki malujące się na skórze sprawiły, że Hajime nagle podniecił się. Szybko jednak otrząsnął się z tej fantazji: „Co się ze mną dzieje? Muszę jak najszybciej o nim zapomnieć... muszę to z siebie zrzucić." – pomyślał z odrazą do samego siebie. Nienawidził tego, że podobali mu się faceci. Nie mógł zaakceptować faktu, że jest homoseksualistą. W zasadzie podobał mu się kiedyś tylko jeden chłopak, przez którego miał tę traumę. Zniszczył mu życie... A on chciał tylko być kochany...

Uwielbiał pływać. Zawsze na basenie spędzał minimum 4 godziny. I tak też było teraz. W domu był dopiero po 22.00. Otworzył sobie piwko i usiadł do czytania jednej z nowych wypożyczonych książek.

***

Piątek mijał spokojnie, pielęgniarki zaczęły się przyzwyczajać do pacjenta Kazuhiro. Jedna z nich okazała się fanką jego wierszy, ale o tym nie wiedziała. Po prostu przeczytała swój ulubiony wiersz, bo poprosił ją o trochę towarzystwa. Po rozmowie z doktorem Sho, był załamany, bo ta krew była tylko oznaką przeciążenia. Ostatni raz przeciążył się, blokując doktorka przy fotelu... Jak na złość nie chciał wyjść z jego głowy. Nie mógł znieść jego nieobecności... A przecież nic dla niego nie znaczył. I pewnie ostatnie spotkanie było kolejną przygodą z "trudnym pacjentem".
Gapił się w okno. Pogoda była piękna... Spytał pielęgniarki, czy może wyjść na spacer. Kategorycznie mu odmówiono. Poprosił doktora Sho o podesłanie jakiegoś psychoterapeuty. Czuł się beznadziejnie, jak zwierzę w klatce. Jednocześnie poczucie jego sensu życia było słabe. Napisał kolejną powieść na blogu. Ludzie komentowali ochoczo. Nawet więcej było tych pozytywnych treści. Pojawiło się też kilka dla niego cennych. Odpowiadał podziękowaniami. Po jakimś czasie poczuł się zmęczony - sen stał się jego sprzymierzeńcem. Odłożył więc laptopa i zasnął.

 Drugi dzień wolny dr Sonzai spędził w stadninie, jeżdżąc konno. To go relaksowało i pomagało myśleć. A przygody minionych dni sprawiły, że refleksji zrodziło się sporo.

Natomiast Kazuhiro obudził dzwoniący szaleńczo telefon.

- Dzień dobry, panie Kasai. Z tej strony porucznik Isamu Masaru. Oddzwaniam w sprawie opony samochodu pana znajomego.

- Dzień dobry, panie Masaru. Słucham, czy wiadomo co się stało? – spiął się i słuchał, wyczekując wieści.

- Okazało się, że niedaleko był dostępny monitoring. Po jego analizie stwierdziliśmy, że to tylko przypadkowa bójka dwójki chłystków, którzy „bawili się" w Yakuzę. Kiedy jeden dopadł drugiego, po porostu wbił nóż w oponę. To wszystko w tej sprawie. Niestety twarze naszych rzezimieszków są za mało wyraźne, by można było udowodnić winę i uzyskać ewentualne odszkodowanie.

W umyśle Kazuhiro mnożyła się radość. Kamień spadł mu z serca, kiedy usłyszał „To Tylko Przypadek". Wypuścił powietrze z płuc i rzekł:

- Bardzo dziękuję ze tak wyczerpujący raport. Świetnie spisał się pan i pana zespół śledczy. Jak zawsze z resztą. – pochwaliłem jego działania.

- Polecam się na przyszłość. Proszę jedynie pamiętać o naszej umowie. – odparł porucznik.

Kazu przełknął ślinę:

- Oczywiście, nie zapomnę o swojej obietnicy.

- Zatem to wszystko, co miąłem do powiedzenia. Do usłyszenia, panie Kasai.

- Do usłyszenia, poruczniku Masaru.

***

Hajime Sonzai przybył do pracy. Doktor Sho zdał mu relację z tego, co działo się na oddziale. Przekazał mu dokumenty i niezbędne informacje dotyczące pacjentów. Kiedy mówił o powrocie na oddział muzyka, Hajime poczuł przeszywający go dreszcz. Mina mu zrzedła. Miał tylko nadzieję, że nie wpłynie to znów na jego pracę i samopoczucie.

Kazuhiro z kolei chodził po oddziale i natknął się na pokój odwiedzin. W nim stała m. in. gitara - standardowy klasyk. Zamknął drzwi, wziął z celebracją instrument do rąk i zaczął grać.

Po rozmowie z Sho i przygotowaniu do pracy Hajime rozpoczął obchód. Po drodze usłyszał, jak ktoś gra na gitarze w pokoju odwiedzin, tak więc zapukał i wszedł. Podświadomie wiedział kogo się tam spodziewać... Siedział w nim, nikt inny, jak słynny Kazuhiro Kasai.
Kazu zdążył wydukać tylko "Przepraszam", bo widok doktorka go totalnie zatkał. Zamknął oczy. Otwarł. „Nadal tu stoi. Hajime z krwi i kości." – pomyślał. Chciał coś powiedzieć, ale język mu chyba sparaliżowało z wrażenia. "Jak się czujesz? Jak minął urlop?" - tylko takie pytania przychodziły mu na myśl. W końcu wypalił:

- Dobrze wyglądasz. – odłożył instrument i wstał powoli pomagając sobie kulami.

- A dziękuję. Za to ty fatalnie. – odparł Hajime - Słyszałem jak grasz. Masz talent, tylko żebyś czasami słuchał mądrzejszych... Teraz prowadzi cię doktor Sho. Mam nadzieje, że jego będziesz słuchał. – spojrzał z groźbą w oczach.

Auć, zabolało. Dla Kazu te słowa były brutalne. Ale ostatnie zdanie wystarczyło

- Dziękuję. Doceniam komplement. – uśmiechnął się, po czym dodał, spuszczając wzrok na swój bok. -Będę już na siebie uważał.

- No nic, nie przeszkadzam ci. Wracam do pacjentów. Bądź tylko trochę ciszej. - powiedział i ruszył do drzwi.

Kazu złapał go za rękę delikatnie i zapytał:

- Odwiedzisz mnie w wolnej chwili? - po czym dodał - Proszę...

-Może, nie wiem. - odparł... - niby czemu mam cię odwiedzić? Po co? – zapytał zmieszany.

- Wiesz... nie ma tu zbyt wielu rozrywek dla pacjentów... Chociaż przyznam, że ten pokój wymiata! - wskazał dookoła i uśmiechnął się - po prostu dobrze jest mieć Ciebie jako towarzystwo.

- Przecież się nie przyjaźnimy. A ostatnio mnie potraktowałeś... już lepiej nie powiem jak. Z resztą, gdybyś mnie posłuchał, nie byłoby cię tu teraz. Ale ty wolałeś być mądrzejszy... – odrzekł Sonzai z oburzeniem i dezorientacją jednocześnie.

Kazu jednak nie odpuszczał i, z miną kota ze Shreka, powiedział:

- Przepraszam... Proszę, zależy mi na jakiejś inteligentnej rozmowie. A Ty, jako doktor, do tych właśnie należysz.

Hajime poczuł się zmanipulowany... ale nie mógł oprzeć się temu widokowi

- Jak ci tak zależy, to wpadnę na koniec zmiany.

- Dziękuję. – odparł Kazu i wyszedł.

Ukryte obliczeWhere stories live. Discover now