Chwila przyjemności

26 1 1
                                    


Hajime siedział wpatrzony w okno. Wiatr wiał intensywnie, a drzewa za oknem stawiały mu złudny opór. Nie wiedział, dlaczego tak go męczy fakt, że chciałby - właśnie teraz, właśnie kiedy czeka na wyniki badań – zobaczyć Kazuhiro. Nie Sho, który wspierał go przez te wszystkie lata. Nie rodziców (a ich to w sumie nie lubi oglądać, bo w ogóle nie miał w nich wsparcia emocjonalnego)...Chciał, by Kazu był tu teraz z nim. Westchnął tylko i poprawił się na łóżku... Poduszka była jakaś niewygodna, kable przeszkadzały i dziwnie się czuł... Nie pierwszy raz jest pacjentem w szpitalu, chociaż faktem jest, że dawno w tej roli go nie widziano. Miał ochotę zerwać kable i wyjść na świeże powietrze... Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić... może jutro opuści oddział, więc po co wysyłać Sho po jakieś rzeczy? W dyżurce zawsze miał jakiś zestaw, bo często zdarzało się, że miał długie dyżury. Ni emiał więc potrzeby prosić kogokolwiek o dostarczenie rzeczy niezbędnych do funkcjonowania na oddziale. A i pielęgniarki traktowały go jak króla. Teraz jednak był samotny. Sho też miał swoje obowiązki na oddziale...

Kazuhiro w tym czasie skończył rozmowę z pielęgniarką i wiedział już, że Hajime jest po badaniach. Wstał, wziął kule i krawat. Nie zastanawiał się – w razie czego urocza, młoda pielęgniarka, która była na jego „koncercie" w sali dla gości, teraz była gotowa zaprowadzić go na oddział i pilnować, by nie było jakiejś wielkiej tragedii – jeśli upadnie, zasłabnie, czy coś w tym stylu – ta będzie reagować, by nic wielkiego się nie stało. Oczywiście domyślała się, że doktor Sonzai po raz pierwszy tak spoufalił się z pacjentem, tym większą miała z tego radość. Ale nie była typem dziewczyny rozsiewającej plotki i błędne domysły. Postanowiła pomóc Kazuhiro, bo widziała też jego samotność.

Kazuhiro zapukał do drzwi sali, w której leżał Hajime.

- Proszę! – usłyszał zza drzwi.

Wszedł powoli. Widział zmieniający się wyraz twarzy Hajime.

- Zanim mnie zrugasz, powiem Ci tylko, że musiałem, ale to musiałem przyjść porozmawiać z Tobą na osobności... - usiadł na krześle i odłożył kule, opierając je w kącie pokoju.

Hajime patrzył jakby zobaczył ducha. Poprawił się na łóżku tak, by bardziej siedzieć niż leżeć.

Kazuhiro spodziewał się raczej krzyków, oburzenia, a zobaczył, jak Hajime się... uśmiecha!

- Cieszę się, że jesteś. Naprawdę. – powiedział. – Ale z drugiej strony trochę powinienem być zły, że zignorowałeś moje prośby...

- Nie wracajmy do tego, Hajime... Ja wiem, że mam o siebie dbać i nie fatygować personelu, ale jedna pielęgniarka uwielbia moje występy i chciała się jakoś odwdzięczyć za to, że pozwoliłem jej nagrać kilka piosenek na telefonie...

Hajime kiwał głową i śmiał się po prostu. Było mu lżej. Cieszył się, że Kazu łamał jego polecania – w takich chwilach uwielbiał go za to.

Muzyk wpatrywał się w uśmiechniętą twarz Hajime i był wdzięczny losowi, że jest cały i – miał nadzieję – zdrowy. Uznał, że to dobra chwila na podarowanie mu jedwabnego, błękitnego krawata.

- Już od dawna chciałem Ci się odwdzięczyć za tę książkę, którą kiedyś mi podarowałeś.

Hajime zaskoczony patrzył na podarunek, który teraz trzymał w dłoniach.

- Pasuje do Twoich głębokich, błękitnych oczu... do Twojego profesjonalizmu i subtelności... No i ten jedwab, jak Twoja skóra – Kazu pogładził jego twarz wierzchem dłoni. Zaczął powoli zbliżać się do Hajime, który tylko na to czekał. Odczuł jak bardzo brakowało mu tego ciepła i tak czułych słów... Tylko Kazu tak na niego działał... Tylko on był lekiem na jego lęki... A Saki, który nadal leżał nieprzytomny, był powodem do paniki. Jego traumatyczne wspomnienia uderzały go za każdym razem, kiedy widział to imię... W ramionach Kazuhiro mógł odpocząć, bo czuł się bezpieczny... i czuł pożądanie. Przyciągał muzyka wolną ręką coraz mocniej do siebie. Chciał go poczuć, poczuć całym sobą. Chciał smakować, rozkoszować się tą chwilą. Kiedy ich usta się zetknęły, Hajime poczuł niewysłowioną ulgę, a Kazuhiro śmielej kontynuował pocałunek. Ich języki zaczęły delikatnie głaskać się nawzajem. Czuli się, jakby unosili się do nieba, wśród chmur i delikatnego powiewu wiatru... Kazu wyczuł gdzie kończy się piżama doktorka i wsunął dłoń pod koszulkę. Gładził go zmysłowo po plecach, błądził palcami po jego każdym wybrzuszeniu i każdej wklęsłości. Hajime przeszedł dreszcz rozkoszy, chciał więcej... aparatura jednak uniemożliwiała swobodne ruchy... Szlag! Chciałby być teraz gdzieś w odosobnieniu, z dala od szpitalnego porządku, z dala od innych... Kazuhiro zszedł ustami na jego podbródek i powoli, całując delikatnie i lekko chwytając ustami skórę, wędrował coraz niżej... Haji poddawał się jego pieszczotom, odchylił głowę, dając mu tym samym lepszy dostęp do jego szyi... Ich oddechy przyspieszały, aparatura też. Hajime ostatkiem sił delikatnie odepchnął muzyka od siebie. Dysząc namiętnie, patrzył w jego oczy i napawał się teraz rozczarowaniem Kazu. Napawał się, bo sam był rozczarowany, że są gdzie są i że nie mogą tego kontynuować. Kazu też ta pozycja zaczęła przeszkadzać. Krzesło lekko zazgrzytało o podłogę.

Ukryte obliczeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz