Kolejne kroki

40 3 3
                                    

Hajime Sonzai – doktor perfekcjonista przybył do pracy na swoją zmianę. Po raz pierwszy miał jednak przeogromną ochotę znaleźć się już w sali swojego pacjenta – Kazuhiro Kasai. Wyciągnął papiery i książkę z teczki. Dopełnił formalności, wysłuchał raportu lekarza zdającego , czyli Sho, który nie omieszkał skomentować dziwnego zachowania swojego przyjaciela:

- Hajime, wydajesz się być dzisiaj bardzo energiczny i ... taki wesoły.

- Co to niby ma znaczyć? Że normalnie nie jestem wesoły? – odpowiedział oburzony Hajime.

- Nie... nie o to mi chodzi... Jesteś jakby rozkojarzony... Jakbyś był zakochany....

- Nie opowiadaj bzdur! W kim niby miałbym się zakochać? Znasz moją historię i traumatyczne przeżycia. Nie jestem w stanie się zakochać... Rozmawialiśmy o tym wiele razy... Nie wyjeżdżaj mi z takimi tekstami! – powiedział poważnym i nieco zbulwersowanym tonem.

- Och, wybacz... Tylko dzieliłem się spostrzeżeniami. Dobrze jest widzieć Cię takiego... No promieniejesz. Nie wnikam już dlaczego. Będę spadał, żebyś mnie zaraz nie zabił wzrokiem. – odpowiedział żartobliwie Sho, pożegnał się i wyszedł z dyżurki. Hajime spojrzał na leżącą na biurku książkę. Pfff – wydał z siebie dźwięk i skupił się na swojej pracy. Rozpoczął obchód.

Ten moment musiał nastąpić. Na początku nie umiał się go doczekać, a teraz odwlekał go, jak tylko się dało. W końcu wszedł na salę muzyka. On jeszcze spał. Podszedł i położył książkę na szafeczce. Spojrzał na niego i dotknął ręką jego czoła - nie miał temperatury. Jego skóra była tak delikatna, że nie mógł się powstrzymać i dotknął jego policzka, zjeżdżając wierzchem dłoni. Zahaczył o usta i powędrował ku podbródkowi. Był jakby w transie. Jednak po chwili opamiętał się i szybko cofnął rękę. Wrócił do rzeczywistości. Przeraził się i prawie wybiegł z jego sali. Wrócił do dyżurki i uciekł od myśli w wir pracy.

Tymczasem Kazu był w półśnie i poczuł to wszystko: jak czyjaś dłoń wędruje po jego czole. Nie mógł otworzyć oczu. Dłoń kontynuowała przez skroń, w dół przez policzek obok lewego ucha, powoli przechodząc do karku i ujęła podbródek, kciukiem przejeżdżając po jego ustach. Przeszedł go dreszcz. Odniósł wrażenie, że szybko cofa rękę, bo zawiało mu przy klatce piersiowej... Jakby ktoś miał długie rękawy... Wtedy rozpoznał znajomy, tak subtelny i świeży jak Hajime, zapach...

Obudziła go pielęgniarka, która przyszła z obiadem. Była korpulentna i miała na sobie biały t - shirt, fartuch poplamiony zupą pomidorową i sosem.

- Dzień dobry! Dziękuję. - przywitał się Kazu. Pani była w nieziemsko złym humorze. Minę miała tak zagniewaną, jakby zabił jej psa. Spojrzał więc na stolik i zauważył leżąca książkę. Zaczął ją przeglądać. Skąd ona się tu znalazła? Raczej Pani "oddaj mi mojego Pusia " jej tu nie przyniosła. I przeszedł go dreszcz, bo zrodziła się nadzieja, że ten dotyk dłoni, to nie był sen. Nagle wszedł do pokoju młody gościu w jasnozielonej koszuli...

- Dzień dobry. Nazywam się Midori Kadoka - przedstawił się facio - Przybyłem do pana, panie Kasai, z polecenia doktora Sho. - skłonił się kulturalnie.

- Dzień dobry, Kasai Kazuhiro. Rozumiem, że jest pan psychoterapeutą?- zapytał.

- Tak, zgadza się. Mogę usiąść? - spytał juz nieco na luzie, co spodobało się Kazu.

- Proszy barcyy. - odpowiedział podłapując ton.

- Widzę, że dystans do siebie, pan ma. Dlatego proponuję przejść na ty, będzie się łatwiej rozmawiało. Co pan na to? – odważył się zaproponować Midori

- Dla mnie idealnie. Nie przepadam za etykietą.

- Zatem mów do mnie Mido - wyciągnął dłoń i puścił oczko do Kazu.

Ukryte obliczeWhere stories live. Discover now