Trudna sprawa

28 1 2
                                    


Wieczorowa, jesienna pora sprzyjała nastrojowi. Kazu leżał na łóżku obok Hajime, tuląc go do swojej piersi. Głaskał jego włosy, splatał dłoń z jego dłonią i cieszył się chwilą. Jednak gdzieś w głębi jego świadomości tkwiła ta zadra – kolega ze stadniny. Co się wydarzyło? Dlaczego jest aż tak zazdrosny...? Przecież to tylko jego kolega?! Skąd te dziwne przeczucia? Nagle zadzwonił telefon Hajime.

- Muszę odebrać. – szepnął Hajime wprost w ucho Kazuhiro.

- Hej, Hajime? Jak się czujesz? – kolega ze stadniny już dłużej nie wytrzymał i w końcu zadzwonił.

- Hej, już w porządku.

- Czemu nie dajesz znać! Wiesz jak się martwiłem?! W końcu na moich oczach straciłeś przytomność! Od jakiejś godziny próbowałem się do ciebie dodzwonić! Nie, ważne.... Ważne, że żyjesz...

- Przepraszam, że musiałeś się martwić. Już jestem pod opieką najlepszych lekarzy – spojrzał porozumiewawczo z uśmiechem na ustach na Kazu – więc możesz spać spokojnie.

- Rozumiem. W takim razie nie przeszkadzam. Odezwij się czasem... Chętnie cię odwiedzę, ale nie chcę się narzucać...

- Dam znać, kiedy będę mógł na spokojnie się spotkać... na razie będę miał robione badania, więc nie ma gwarancji, że zastaniesz mnie na sali.

- Okey... - odpowiedział trochę posmutniały kolega... był lekko rozczarowany, że tak szybko nie zobaczy kumpla...

- Śpij dobrze. Nie przejmuj się mną. Pozdrów mojego rumaka ode mnie – zaśmiał się Hajime.

- Jasne, kiedy będę szczotkował Błyskawicę, na pewno pogadam z twoim Czarnym Księciem. – zaśmiał się również. To dobrej nocy.

- Dobranoc.

Hajime rozłączył się i odłożył telefon na szafeczce przy łóżku.

- To był ten kolega ze stadniny?

- Tak. – odpowiedział Haji.

- Mam ochotę cię nigdzie nie puszczać. – przytulił mocniej doktorka.

Hajime zaśmiał się, ale i nagle zawstydził. Niby chce być tulony przez Kazu, ale ciągle miał tę natrętną myśl: noga Kazu i żebra...

- Nie boli cię już, kiedy mnie tak tulisz? Musisz uważać na te żebra... A i noga...

- Nie przejmuj się moim ciałem. Jakby mnie bolało, to bym pewnie dał po sobie jakoś poznać... Ale uwierz, że działasz na mnie jak lekarstwo. – rząd śnieżnobiałych zębów Kazu ukazał się oczom Hajime. Miał taki cudny uśmiech... Był teraz tak nieziemsko przystojny, że Hajime rozmarzył się tym widokiem....

Hajime nagle poczuł jak Kazu ujmuje jego podbródek swoimi delikatnymi palcami...

Patrzył mu prosto w oczy i zbliżał twarz do jego twarzy...usta złączyły się w pocałunku... Hajime nie wiedział, co ma zrobić, był nagle jakby speszony... co się z nim dzieje? Chciał pocałunków, chciał poczuć Kazu, ale byli na sali szpitalnej, co prawda drzwi były zamknięte, ale mimo wszystko....

Kazu próbował dostać się językiem do wnętrza ust Hajime... Ten nie pozwolił mu i delikatnie odepchnął Kazu dłonią....

- Nie... - powiedział resztką silnej woli – jesteśmy w szpitalu... jest wieczór... - bełkotał.

Kazu patrzył zdziwiony na doktorka, który był teraz nieziemsko pociągający, bo spalił tak uroczego buraka... Przytulił Hajime do siebie:

- Hajime... Dlaczego przejmujesz się nagle takimi rzeczami? Będę cicho przecież... Nic się nie dzieje... jest po kolacji, po obchodzie, co by miało się stać?

Ukryte obliczeWhere stories live. Discover now