Desperacja?

27 1 3
                                    


Minęło kilka dni od sytuacji z Sakim na korytarzu. Jakimś cudem nie spotkał go do tej pory ani razu. Za to Kazu czuł się nadal... odrzucony i wygłodniały... Robił swoje – grał, śpiewał, tworzył, pisał, pracował nad wydaniem poezji i powieści... Ale cały czas pragnął zbliżyć się do Hajime...

Kiedy tylko zbliżał się do niego, tamten od razu go odpychał. Kiedy chciał razem spędzić jakoś czas – Hajime go zbywał... albo odwiedzały go pielęgniarki, znajomi lekarze spędzali z nim sporo czasu, a nawet zajmował się trochę pracą...

Jednak to, co zdarzyło się dziś przekroczyło normy jego wytrzymałości i wyrozumiałości...

- Cześć, Hajime! Cieszę się, że w końcu się odezwałeś! Przyniosłem owoce, to dla ciebie! – mężczyzna wręczył kosz z owocami swojemu kumplowi ze stadniny – Hajime.

- Hej! Nie musiałeś się fatygować! Ale po tym, jak napisałeś, że jest ci głupio, musiałem pokazać ci, że wracam do zdrowia. – powiedział z radosną miną Hajime.

- O, widzę, że masz towarzystwo! Przepraszam, dzień dobry.

- Dzień dobry. – odpowiedział Kazu, który wewnątrz wrzał z wściekłości.

- Może pójdziemy do pokoju dla odwiedzających, żeby nie przeszkadzać Kazuhiro w pracy? – zaproponował Hajime.

Kazu ścisnął pięść i zagryzł zęby.

- Nie ma takiej potrzeby, nie przeszkadzacie mi. Proszę sobie nie przeszkadzać! – niby udawał miłego, ale w głębi duszy jego „radar" wyczuł, że kumpel ma niecne zamiary... Czuł to w powietrzu! Jak Hajime mógł tego nie widzieć?! „Kumpel" pochłaniał go wzrokiem, tak samo, jak do niedawna on sam! Ma takiego rywala? Serio?! I w ogóle – dlaczego go nie przedstawił?!

- Kazu, nie musisz być aż tak miły. – Hajime skinął do kumpla i opuścili salę.

Kazu gotował się w środku. Wyskoczył z łóżka... no może nie wyskoczył, ale na pewno szybko znalazł się przy drzwiach i obserwował przez szparę, jak wchodzą do pokoju gości, po czym ruszył za nimi (kuśtykając, bez kul, żeby nie zrobić hałasu).

- Cieszę się, że zgodziłeś się na te odwiedziny... Bo naprawdę się martwiłem! W końcu jak u ciebie byłem, to miałem wrażenie, że może trochę przegiąłem... Czułem się cały czas winny... Przepraszam cię, wybacz moje nachalne zachowanie! – usłyszał Kazu zza drzwi pokoju dla odwiedzających.

- Nie musisz przepraszać! – to był głos Hajime, który absolutnie nie był spięty, może troszkę zaskoczony. – Było, minęło. Rozumiem twoją sytuację i nie mam ci czego wybaczać. To naprawdę nie była twoja wina!

Kazu zamarł. Ów „kumpel" był u JEGO Hajime w domu, był NACHALNY, a Hajime mówi, że nic takiego się NIE STAŁO?!?!?!?! Co tu się dzieje? Czy on nie widzi?! Naprawdę?! Nie mógł uwierzyć w naiwność doktorka.

- Dziękuję, Hajime. To dla mnie naprawdę ważne słowa! Ulżyło mi trochę... - usłyszał głos faceta od stadniny.

- Jak tam Błyskawica i Mój Czarny Książę?

- Świetnie się trzymają! A Książę nawet zdobył ostatnio nagrodę!

- Żartujesz? Naprawdę! To wspaniale!

Kazu był coraz bardziej zazdrosny. Czuł się na straconej pozycji... „Kumpel" miał przewagę, bo mieli wspólne zainteresowania... W dodatku słyszał, jak Hajime się świetnie bawi. Przy nim nigdy się tak nie uśmiechał, nigdy nie był taki podekscytowany i radosny... W dodatku ostatnio go jakby unikał... Odrzucał propozycje, odprawiał, ignorował...

Ukryte obliczeKde žijí příběhy. Začni objevovat