17 || Trudności i łatwości.

714 28 4
                                    

Podpowiedź: "— Gdzie mam spać, kochanie?

— Znajdź sobie jakąś budę!"

 Nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek może być tak zakochana, jak była w tej chwili. Miłość była trudna, a wręcz skomplikowana, gdy chodziło o Klausa Mikaelsona. Kochanie go było trudnością, nie było gładko, były kłody i skały, o które po drodze się potykali, ale to nie było tylko to, były chwile, które pokazywały, że jednak ta trudność była warta do przezwyciężenia. Były momenty miłe, lecz też ciężkie. Caroline nauczyła się cierpliwości, potrzebowała wiele do Klausa, nie był łatwym człowiekiem, a ona się nie nigdy poddawała. Kiedyś obiecała mu, że będzie przy nim na wieczność i miała to na myśli. Wiedziała, że była w nim zakochana, poznała go dość dobrze, żeby mogła być pewna swojego uczucia i przysięgła, że będą mieli razem zawsze, ale on często zapominał o tych słowach. Może na pierwszy rzut oka tak się nie wydawało, ale był bardzo niepewny. Blondynka w takich sytuacjach, gdzie ujawniała się jego niepewność, nienawidziła Mikaela. Jego wychowanie sprawiło, że Nik stał się taki, jakim był. Mikael wpłynął na Klausa boleśnie głęboko. Caroline i Klaus często się kłócili, nieustannie leciały przedmioty wokół nich, gdy tylko zaczną krzyczeć. Byli wybuchową parą. W wielu sprawach się nie zgadzali i stale to ich poróżniało.

— Czy zawsze musisz być taki?! — krzyknęła Caroline na całe płuca, gdy tylko oboje weszli do posiadłości. Wrócili z imprezy w barze, Klaus i Marcel mieli omówić ważne sprawy związane z Nowym Orleanie, kiedy Caroline sama się nudziła i czasami tańczyła do ulubionych piosenek, pijąc alkohol. Także miała towarzystwo barmanki, kiedy nie była zajęta usługiwaniem klientów. Caroline nie była przyjaciółką Camille, ale nie nienawidziła jej, obie potrafiły przeprowadzić dorosłą rozmowę. Kończyło się tym, że Caroline i Camille zawsze żartowały z Klausa i jego wielu odcieniach. — Postawił tylko drinka! Nie musiałeś łamać mu ręki!

— Nie byłoby mu nic, gdyby do ciebie nie podchodził. — Caroline prychnęła na jego słowa. Wiele razy miała do czynienia z zazdrosnym Klausem i nigdy nie dochodziły do niego jej słowa.

— Mówiłam ci, żebyś panował nad swoją zazdrością! Był tylko człowiekiem, nie miałeś prawa mu łamać ręki, Klaus! — Przewrócił oczami, gdy użyła jego imienia, którym się posługiwał wśród nieznajomych i wrogach. Caroline już od dawna zaczęła się do niego zwracać jako Nik. Używała Klausa, gdy tylko była na niego zła. — I miałam go odrzucić, zanim nie przerwałeś. Powinieneś mi ufać — powiedziała znacznie ciszej niż wcześniej. — Powinieneś już wiedzieć, że kocham tylko ciebie — wyznała smutno.

Caroline bez słowa opuściła salon i udała się do sypialni, zostawiając za sobą zdenerwowanego Klausa. Rzucił szklanką alkoholu o ścianę, zanim z wampirzą szybkością opuścił dom. Był wściekły i potrzebował polowania. Jego kości w nim krzyczały, żeby uwolnił w sobie wilka, ale powstrzymał go od tego obraz, który miał w głowie. Nigdy nie nienawidził, gdy widział zranienie na jej twarzy. Jeśli chodziło o Caroline, był słabeuszem i zawsze się poddawał.

— Cholera — oznajmił do siebie, przeczesując włosy. Szybko zawrócił i pobiegł do domu. Wszedł po schodach i zapukał do drzwi do sypialni, próbował otworzyć, ale nie mógł. Caroline zamknęła drzwi na zamek, a dzięki jego kochanej siostrze Freyi, nie mógł wejść do środka, bo rzuciła zaklęcie na klucz, który sprawiał, że nikt nie mógł wejść do pokoju, nawet wampiry. — Caroline, otwórz drzwi!

— Nie! — krzyknęła uparcie. — Idź sobie!

— Gdzie mam spać, kochanie?

— Znajdź sobie jakąś budę!

W tej chwili mógł usłyszeć chichot swojego młodszego rodzeństwa. Caroline kiedyś, kiedy była zdenerwowana, wystawiła Klausowi miskę z wodą na dwór. Mieszaniec do tej chwili mógł słyszeć drwiny od Kola i Rebeki. Ta kobieta była jego kluczem do trumny.

— Jestem wilkiem, nie psem!

— Nie trudno zauważyć, psy przynajmniej mają empatię, wilki są głupie z małym mózgiem!

Ponownie przewrócił oczami.

— Czy będziesz ciągle mnie obrażać?

— Tak, mam całą wieczność, żeby obrażać twój głupi łeb. — Klausowi w tej chwili ulżyło, to oznaczało, że nie miała ochoty od niego odchodzić.

— Otwórz drzwi, proszę.

— Kto pomyślałby, że wielka zła hybryda zna słowo „proszę". Ile musiałeś się tego uczyć? Czy było to dla ciebie trudne? Z pewnością.

— Skarbie, proszę, otwórz mi drzwi. — Klaus oparł się czołem o ciemne drewno przed sobą. — Może trochę dzisiaj przesadziłem.

— Trochę? — prychnęła. — Więcej niż trochę. Nie ufasz mi.

— Ufam ci, kochanie, tobie ufam najbardziej na świecie. To im nie ufam — wyznał szczerze, a Caroline mogła usłyszeć znaczenie jego słów. — Jesteś całym moim światem, sprawiasz, że moja ciemność ma barwy. Kocham cię i boję się, że znajdzie się ktoś, kogo będziesz uważała za wart ciebie, że zobaczysz, że nigdy nie byłem cię wart. Nie zasługuję na twoją miłość.

Drzwi się otworzyły, a w progu pojawiła się Caroline.

— Zasługujesz na miłość, Nik — wyznała, łapiąc go za policzki i spojrzała mu w oczy. Jej złość poszła w zapomnienie. — Powiedziałam ci, że nie mam zamiaru nigdy odchodzić. Nie obchodzi mnie ktoś inny, obchodzisz mnie ty. Jesteś moją ostatnią miłością. Czy możesz w końcu zrozumieć, że jesteś całym moim światem? Kocham cię do szaleństwa, mogłabym zabić, żeby ciebie ocalić. Sprawiasz, że czuję się bezpiecznie, sprawiasz, że czuję się doceniona jako kobieta. Dajesz mi tak wiele i nie widzisz, że jesteś mnie wart. Jesteś najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać.

— Jesteś moją prawdziwą miłością. Tak bardzo cię kocham, Caroline, nie mogę zrozumieć, jak mogłaś mnie pokochać.

— Jesteś o wiele więcej, niż pokazujesz innym, Nik. Łatwo było się w tobie zakochać, gdy mi pokazałeś prawdziwego siebie.

Oni się kochali i to było ważne, a dopóki dbali o tę miłość, nie musieli się martwić, że stracą siebie nawzajem.

     ------

Napisane coś z dupy

Dopóki siebie nie odnajdziemy || KlarolineWhere stories live. Discover now